Swego rodzaju prolog...

513 36 12
                                    

Dwójka zakochanych siedziała na plaży przyglądając się jednemu z najpiękniejszych zachodów słońca na całej ziemi, gdzie woda mieniła się, a niebo było już w różnych odcieniach pomarańczu i różu. Chłopak obejmował swoją wybrankę ramieniem, a ta była w niego wtulona.

— Jesteś piękna — powiedział, a w jego oczach widać było miłość. Dziewczyna zarumieniła się i odwróciła wzrok. Chłopak jednak nie chciał na to pozwolić. Podobało mu się, kiedy była zawstydzona jego komplementami. Wziął w ręce jej twarz, delikatnie gładząc policzki. — Kocham cię. 

Jej oczy rozjaśniły się na ułamek sekundy tak, jak zawsze, kiedy jej to mówił. Zamknęła je, delektując się tą chwilą. Chłopak wykorzystując to, musnął lekko jej usta. Uśmiechnęła się i spojrzała na niego.

— Głupek. — Zmarszczyła nosek śmiejąc się, a promienie ostatniego słońca podkreślały jej urodę. Chłopak złożył na nim szybki pocałunek.

— Ale twój — powiedział, mając na twarzy ten jego specjalny uśmieszek, przeznaczony tylko dla niej.

— Chodź tutaj. — Dziewczyna przyciągnęła go i zaczęła się z nim namiętnie całować. Obu stronom podobał się ten pomysł. Usiadła na jego nogach okrakiem i włożyła palce pomiędzy jego włosy, ciągnąc je lekko, co spowodowało jęk chłopaka. Objął ją w tali i przyciągnął do siebie pogłębiając pocałunek. Trzymał ją tak, jakby była największym skarbem wszechświata. Oderwała się od niego na chwilę, żeby odetchnąć. Chłopak miał jednak inne plany. Odgarnął jej włosy do tyłu i pocałował w usta, powoli i z miłością. 

Siedzieli tak razem jeszcze przez kilkanaście minut. Para wymieniała się pocałunkami oraz wyznaniami swoich uczuć. Trwali ze sobą aż do zmroku, kiedy słońce zaszło, a świat ogarnęła ciemność...

Last PromiseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz