Rozdział 16

165 13 3
                                    


Jakby było mi mało omdleń, znowu leżałam nieruchomo gdzieś w lesie. Fajnie by było odpocząć, prawda? Bez wizji, bez snów, bez koszmarów, bez problemów. Ale nie. Ja tak nie mogłam. Nie mam pojęcia, jak długo widziałam tylko błogą ciemność. To było 5 sekund, 5 minut, a może nawet 5 godzin.

Później pojawiłam się przy Percy'm. Wydawał się przygnębiony i wyczerpany. Pogrążony w swoich myślach nawet nie zwrócił na mnie uwagi. Nie mogłam uwierzyć, jak staro wyglądał w porównaniu do naszego ostatniego spotkania. Nadal wyglądał świetnie, jednak zmartwienia z jakimi się borykał dodawały mu lat. Siedział zgarbiony w skórzanym fotelu. Byliśmy w jakimś gabinecie. Był bardzo zadbany. Do ściany za biurkiem przylegał wielki regał ze starymi książkami, a gdzieniegdzie były wciśnięte jakieś starożytne zwoje. Na ścianach wisiały przepiękne projekty budowli, jakich jeszcze nigdy nie widziałam. Gabinet musiał należeć do Annabeth Chase, jego żony.

— Nie mogę się do niej przenieść, nie mamy żadnych informacji.

Do pokoju wbiegł mężczyzna o oliwkowej skórze, cały ubrany na czarno. Brunet wyglądał, jakby przed chwilą przebiegł maraton. Nico, pomyślałam. Również wyglądał na zaniepokojonego. Coś działo się z Annabeth? Ale jak to? Przecież to nie mogła być prawda. Na pewno wszystko z nią było w porządku. Artemida przecież spokojnie przyjęła, że ma mnie do niej zaprowadzić.

Błagam, niech jej nie dotyka okropność przepowiedni, oni tyle wycierpieli — pomyślałam, przypominając sobie, co było w książkach Ricka. Poczułam ucisk w piersi. 

— Wiesz czemu? Od rana nie mam z nią kontaktu. Nie wiem gdzie jest. To nie jest w jej stylu, żeby tak nagle znikała, zawsze mi o takich rzeczach mówi — szepnął łamiącym się głosem syn Posejdona.

Zalała mnie fala współczucia. Tak bardzo chciałabym go teraz pocieszyć. Z jednej strony, znałam go z tych wszystkich książek. Z drugiej, „spotkałam" go raz w życiu we śnie. No i jeszcze te wizyty, jako wujek Andrew.. Nie zmieniało to jednak tego, że był moim bratem, a rodzinie się pomaga.

— Coś nie pozwala mi się z nią skontaktować, ani się do niej przenieść. Coś o ogromnej mocy. Próbowałem nawet w snach. — Tu zerknął na mnie, a mnie przeszedł dreszcz. Wiedział, że tu jestem. — Do nas jest łatwo się dostać, do niej nie ma szans. Starałem się też znaleźć Alex tak, jak prosiłeś.

— Tak. — Percy skinął głową. — I jak? — W jego oczach zobaczyłam iskierki nadziei.

Miałam ochotę mu powiedzieć, że tu jestem, że jestem z nim. Chciałam powiedzieć, że wszystko naprawię, zapewnić, że nie zniszczę świata. Chciałam tyle rzeczy, a nie mogłam zrobić nic, jak stać i patrzeć. Poczułam się w tym momencie niesamowicie beznadziejna i bezużyteczna.

— Jest tutaj, ale trzymanie jej, kiedy się tak strasznie wyrywa jest okropnie trudne. — Spojrzał na mnie i widząc moje skonsternowanie wytłumaczył. — Twoja dusza chce być gdzieś indziej, możliwe nawet, że ktoś również cię ściąga do siebie.

Percy patrzył w moim kierunku, ale jakby mnie nie widział. Jego oczy były zapuchnięte. Może płakał? Jeszcze raz spojrzał na Nico, który patrzył wprost na mnie. Zmarszczył brwi.

— Czemu nie mogę jej zobaczyć? Teraz, kiedy powiedziałeś, wyraźnie wyczuwam jej obecność, ale nic nie widzę — powiedział, przekrzywiając głowę.

Sama do końca nie wiedziałam, jak to działa. Chciałabym jakoś pomóc, ale nie miałam pojęcia jak. Chociaż wypowiedzieć kilka słów pocieszenia. Lub, co byłoby lepsze, spytanie się o dokładny stan sytuacji, w której się znaleźliśmy.

— Ja ją wezwałem, więc ja to kontroluję — rzekł Nico. — Po wszystkich próbach przeniesienia się do Ann nie mam odpowiednio dużo mocy, żeby coś wskórać, ale chociaż udało mi się tu ją ściągnąć. Nie jestem w stanie umożliwić jej mówienia... Nawet nie jestem w stanie ci jej pokazać.

Last PromiseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz