— Nie powiesz mi, jaki jest prawdziwy powód tego, że tak się wściekasz na Posejdona, prawda? — zapytałam cicho i spokojnie, choć wewnątrz mnie się gotowało.
Patrzyłam mu prosto w niebieskie tęczówki. Błysnęła w nich niepewność i poczucie winy. Nie musiał odpowiadać. Już znałam odpowiedź. Westchnęłam ciężko i się odwróciłam od boga.
— Nie, to nie, idę się przespać przed misją — powiedziałam, choć sama nie wierzyłam w to, że w ogóle zasnę tej nocy.
Ruszyłam z miejsca, idąc w stronę domku Posejdona. Apollo nic nie odpowiedział. Wiedziałam tylko, że zniknął, gdy zauważyłam, że noc lekko rozjaśniła się na kilka sekund. Pokręciłam głową z niezadowoleniem. I jak tu można kogoś nazywać przyjacielem?
Na szczęście domek numer trzy nie był daleko od plaży. Niestety minusem jej opuszczenia było to, że opuściły mnie wszystkie siły, które wypełniały mnie, kiedy znajdowałam się w wodzie. Szłam cicho, uważając, żeby nie zwrócić na siebie uwagi patrolujących. Moje myśli ciągle wracały do Apollina, co było nadzwyczaj irytujące. Odpychałam je z całą swoją wewnętrzną siłą, jednak one usilnie przebijały się na pierwszy plan. Najbardziej bolało mnie w tym wszystkim to, że nie mogłam przestać myśleć o tym, że nie chciał mi powiedzieć czegoś tak ważnego. Tylko czemu? Na to pytanie miałam niedługo poznać odpowiedź. I wierzcie mi lub nie, ale naprawdę mi się ona nie spodobała.
Znalazłam się przed drzwiami mojego domku. Właśnie, mojego. Nie spędziłam w nim nawet jednego dnia. Jutro musiałam już go opuścić. Wszystko to się działo właśnie wtedy, kiedy poznałam swoje rodzeństwo. Powinnam z nimi uczestniczyć w zajęciach. Powinnam z nimi rozwijać nasze umiejętności. Powinnam z nimi trenować. Powinnam się z nimi bliżej poznać. Zamiast tego dostawałam misję z dodatkowym pakietem niebezpieczeństwa.
Weszłam do środka. Panował półmrok. Jedynym źródłem światła był blask księżyca, wpadający przez okna do środka. Kiedy mój wzrok się wyostrzył i przyzwyczaił do panujących w pomieszczeniu ciemności, rozejrzałam się dookoła. Nie było już dekoracji. Nie było już słodyczy. Nie było już tutaj radości. Nawet napis ściągnęli. Swoją drogą, zastanawiałam, jak tak szybko tu wszystko uprzątnęli.
Wszyscy byli już w łóżkach i smacznie spali. Okazało się, że oprócz jednej osoby. Chłopak siedział na łóżku, patrząc prosto na mnie. Nie widziałam dokładnie jego twarzy, ale wydawał się być zmartwiony. Poczułam ukłucie w sercu. Przeze mnie teraz nie spał i się zamartwiał. Nie chciałam na nikogo zrzucać swojego brzemienia.
— Idziesz na misję — powiedział cicho.
— Tak — odpowiedziałam, choć było to raczej stwierdzenie, niżeli pytanie.
— Jako grupowy mam obowiązek się przygotować. — Zrobił pauzę. — Znaczy umówmy się, jeżeli chodzi o treningi, widziałem, jak Louis cię uczył. Z mieczem radzisz sobie całkiem nieźle, choć jest jeszcze bardzo dużo do dopracowania. — Poruszyłam się niespokojnie, słysząc, że mimo ostrożności nas widziano. — Mam nadzieję, że będziecie mieli wystarczająco czasu, by cię trochę jeszcze poduczył. W każdym razie... Postaram się przygotować cię mentalnie.
Tak — pomyślałam. — Bo na misję, gdzie może ci wyskoczyć potwór zza rogu i cię zaatakować, da się przygotować mentalnie.
Luke poklepał kołdrę obok siebie, chcąc bym usiadła. Jak najciszej, by nikogo nie zbudzić, podeszłam i zajęłam miejsce obok niego. Cisza zrobiła się trochę niezręczna. Żadne z nas nie wiedziało do końca, co powinno teraz powiedzieć. Zgarbiłam się i zaczęłam stukać lekko stopami o podłogę. Choć zmęczenie przejmowało moje ciało, nienawidziłam siedzieć bezczynnie.
CZYTASZ
Last Promise
FantasyAlex trafia do świata bogów olimpijskich, z którego nie ma ucieczki. Niebezpieczeństwo, walka, śmierć, przetrwanie - te słowa stają się synonimem jej życia, jej codzienności. Jednak nie wszystko ma złe strony. Czy wykona zadania? Czy przeżyje? Czy z...