Rozdział 18

99 8 1
                                    


Kiedy Jocy wróciła do pokoju z Louisem, opowiedziałam im całą historię związaną z Apollem. Każdy pogrążył się we własnych myślach. Wszyscy próbowali przetrawić to, co właśnie usłyszeli. Panowała nieznośna cisza. Czułam się winna, że wcześniej przed nimi to zataiłam, ale myślałam, że dobrze robię. Pierwsza odezwała się Jocy.

— To dlatego tak zainteresowałaś Apollina — odparła powoli, a ja skinęłam głową. — Czyli tak naprawdę pojawiał się w Obozie tak często tylko z tego powodu — powiedziała ze zrozumieniem i zadowoleniem, że wysnuła taki logiczny wniosek.

Słysząc to poczułam ukłucie w środku. Czyżby miała rację? Ale przecież Apollo zdawał się mówić szczerze... Miałam nadzieję, że się myliła. Nie wypowiedziałam tego jednak na głos. Stwierdziłam natomiast:

— Możliwe, chciał dochować tajemnicy o kradzieży. Mimo tego, chciał wyznaczyć herosów na odzyskanie jej. — Tutaj spojrzałam na brata, a on zmarszczył brwi nie rozumiejąc. — Kiedy Andy poprosił go o pomoc, ten na początku nie chciał się zgodzić. Dopiero, gdy wpadł na to, że mógłby go wykorzystać do misji, przybył. Zobaczył jednak mnie i zorientował się, że byłam tam, kiedy dokonała się zbrodnia. Chyba wtedy postanowił jeszcze chwile z tym zaczekać. — Wzruszyłam ramionami, jak gdyby nigdy nic.

Osoby zgromadzone w pomieszczeniu pokiwały głowami dołączając kolejne fakty do swoich danych. Wtedy zabrała głos Annabeth.

— To, że Apollo został okradziony i zauważył to w ostatniej chwili naprawdę mnie nie dziwi. — Uśmiechnęła się lekko. — Ale z tego, co opowiadasz... Biorąc pod uwagę twoje podejrzenia, ta osoba musi być naprawdę potężna. Chyba, że ma do pomocy boga, lub mu służy. Poza tym nie znamy motywu jej działania... Ale to by wyjaśniało, czemu nie mogę skontaktować się z Percy'm. Mam nadzieję, że wszystko z nim w porządku — westchnęła. — Wiecie, beze mnie robi bardzo głupie rzeczy, a nie chciałabym, żeby porwał się na samotne poszukiwanie sprawcy tego wszystkiego.

Pomyślałam o tym, jaki mój brat był nierozgarnięty za dawnych czasów. Wiecie, tych, o których czytałam w książkach. Najwyraźniej zostało mu to do dzisiaj.

— Też mam taką nadzieję — odparłam. — Myślę, że powinniśmy go znaleźć.

Wszyscy się ze mną zgodzili.

Przebrałam się z piżamy w ubrania pożyczone od Annabeth. Ambrozja i nektar już uleczyły moje „rany wojenne" i mogłam się swobodnie poruszać. Wszyscy rozeszli się po mieszkaniu, zagłębiając się we własnych przemyśleniach. Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić, więc poszłam do Jocy.

Zapukałam do drzwi i lekko otworzyłam, wkładając głowę do środka.

— Mogę? — Uśmiechnęłam się lekko, a dziewczyna odwzajemniła gest i skinęła głową.

Weszłam do pomieszczenia w odcieniach szarości. Jedna ściana była kompletnie przeszklona, tak jak w pokoju, w którym wcześniej leżałam. Usiadłam na kanapie i westchnęłam.

— Trochę to wszystko pokręcone — powiedziałam.

Uśmiech Jocy, która leżała na łóżku, trochę zrzedł.

— Niestety takie jest nasze życie... Ale nie jest też tak źle, w końcu będziemy mieli niezapomniane wspomnienia. — Próbowała mnie podnieść na duchu.

— Tak, jeśli przeżyjemy... — Zapadła niezręczna cisza.

Słowa przepowiedni przemknęły mi przez głowę. Z mimiki Jocy wyczytałam, że jej też.

— No wiesz, nie wpłyniemy na to, co zaplanowały nam Mojry...

Po jej słowach pomyślałam o tym, że Apollo wspominał coś o tym, że to jest ten jeden na ileś tam przypadek, że można tą przepowiednią manipulować, że można zmienić jej zakończenie. Tylko czy my, zwykli herosi, będziemy potrafili wpłynąć na przyszłość? Przecież nie mam pojęcia, co zrobić. Jednak gdybym miała do pomocy samego boga przepowiedni? Tylko jak? Skoro Zeus zabronił się Apollinowi wtrącać. Z jednej strony wiedziałam, że bogowie nie powinni mieszać się do misji herosów, ale z drugiej, pomoc boga słońca była nam niemalże niezbędna. Wolałam jednak nie dzielić się na razie tymi przemyśleniami z innymi.

Last PromiseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz