Szczerze powiedziawszy, nie miałam pojęcia jak się za to zabrać. Wszyscy zostawili mnie tutaj samą, abym miała spokój i swobodę w kontaktowaniu się z bogiem słońca. Ale jak to zrobić? Nikt mi nie powiedział.
Stałam i patrzyłam przez okno. Krowy przestały już spadać z nieba. Hera musiała znaleźć sobie inne zajęcie.
Westchnęłam i zamknęłam oczy.
"Apollinie, czy mógłbyś..." — pomyślałam.
— Dla ciebie zawsze — usłyszałam znajomy, ciepły głos.
Otworzyłam oczy ze zdziwieniem i się odwróciłam. Pod ścianą, opierając się, stał nastolatek o błękitnych, jak niebo oczach i złocistych, jak słońce włosach. Mimo poważnej sytuacji i braku uśmiechu na jego twarzy, w jego oczach na mój widok zatańczyły radosne iskierki. Uśmiechnęłam się lekko na do niego, lecz nie wiedziałam czy to właściwe posunięcie. Odwzajemnił uśmiech.
— Nie chcesz z nikim się kontaktować — momentalnie spoważniałam, przypominając sobie powagę sytuacji, w której się znaleźliśmy.
Uśmiech momentalnie zniknął mu z twarzy.
— Słuchaj, jeśli chodzi o tamto...
— Nie - przerwałam mu. — To nie czas na to — powiedziałam pewnie choć miałam wrażenie, że wiedział coś, co ja zapomniałam. Słysząc jednak nutę uczuć w jego głosie, wiedziałam, że było to coś miedzy nami, a w tej sytuacji nie chodziło o nas.
— Aleksjo. — Dziwnie było słyszeć swoje pełne imię w z jego ust. — Martwiłem się o ciebie. Kiedy nagle zniknęłaś... Czułem tę złą moc, która cię wyrwała. Nie mogłem cię znaleźć na całym świecie.
Te słowa dały mi do myślenia.
— Jaka zła moc, o co chodzi? — zapytałam lekko podejrzliwie.
Jego oczy rozszerzyły się ze zdziwienia. Oderwał się od ściany i podszedł do mnie. Staliśmy teraz tylko kilka centymetrów od siebie. Czułam jego zapach, słonecznego dnia, w którym nie da się mieć złego humoru. Westchnęłam lekko.
— Nie pamiętasz? Czemu? — Widziałam smutek w jego oczach.
Przewróciłam ostentacyjnie oczami.
— A skąd mam wiedzieć czemu?! — Wyrzuciłam ręce w powietrze z irytacji. — Ktoś majstruje co chwile w mojej pamięci! Myślisz, że mnie to nie wkurza?! Wkurza i to bardzo! Nie chce być pachołkiem w tej porąbanej grze!
— Hej, Alex. — Położył dłonie na moich ramionach. — Spójrz na mnie. — Wykonałam niechętnie jego prośbę. — Dowiemy się kto to robi, obiecuję ci, ale nie denerwuj się tak.
— My? — spytałam zbyt zdziwiona, by zwrócić uwagę na to, że był tak blisko, że czułam jego oddech na swojej twarzy.
— Tak, słuchałem was, pomogę wam, miałaś rację, wy jesteście bardziej narażeni niż ja. Jakoś przeżyje gniew Zeusa, nie mogę pozwolić, aby coś ci się stało.
Pomijając fakt, że znowu zirytował mnie fakt tej jego boskości, znaczy nie, że on jest boski tylko, że dosłownie jest bogiem... Ugh, nie ważne. Po prostu, denerwował mnie fakt, że dopóki się łaskawie nie poprosi boga o pomoc, ten nie kiwnie palcem.
— No wreszcie żeś przejrzał na oczy — uśmiechnęłam się zadziornie, wiedząc jak zareaguje na następne słowa. — Już myślałam, że na zawsze pozostaniesz tchórzem.
Jak się spodziewałam, zaniemówił z wrażenia. Przez jego twarz przeszły różne emocje. Najpierw szok, później klasyczny boski gniew, który był spowodowany zniewagą, znowu niedowierzanie i na koniec idiotycznie wyglądająca "obrażona" mina. Zaśmiałam się beztrosko. Niby bóg, a obrażał się jak zwykły ludzki nastolatek.
— I co się śmiejesz — prychnął. Typowo, jak na boga. Chociaż, co ja mogę wiedzieć, niewielu bogów spotkałam w życiu. Ten był wyjątkowo wkurzający, choć mam wrażenie, że najbardziej nam sprzyjał w naszej misji, mimo wszystko.
— Droczę się z tobą. — Uśmiechnęłam się na tyle na ile pozwalał mi natłok emocji i zmęczenie obecną sytuacją.
Bóg już miał coś odpowiedzieć, jednak do pokoju wpadła zdyszana Jocy. Miałam już rzucić jakimś żartem o przerywaniu dosyć niepewnych rozmów z bogami, lecz gdy spojrzałam na jej twarz, od razu spoważniałam.
— Atakują — powiedziała tylko tyle i wypadła z pokoju. Widziałam tylko błysk miecza, który trzymała w ręce, kiedy biegła w kierunku drzwi wejściowych.
Wymieniliśmy spojrzenia z Apollinem i pobiegliśmy za nią. Chłopak rzucił mi piękny, złoty miecz, który sekundę wcześniej pojawił się w jego dłoniach w lekkim rozbłysku światła. Sam dobył łuku.
Kiedy znaleźliśmy się na dole, wszyscy byli już wirze walki. Wokół wieżowca, w którym się znajdowaliśmy była armia... zombie?
Nawet nie wiem, czemu to miałoby mnie zdziwić. Świat, w którym sama byłam herosem nie mógł nie zawierać przecież zombie. Bez większego zastanowienia zdekapitowałam najbliższego wroga, zaraz kolejnego przecięłam na pół z półobrotu wymierzając cios. Wpadłam w wir, w jakim jeszcze nigdy nie byłam. Czułam się jak zahipnotyzowana. Nie czułam nic oprócz ogarniającej mnie przyjemności z zabijania. Zombie padały jedno po drugim. Poczułam się dosłownie jak ryba w wodzie. Wiecie, córka Posejdona i te sprawy.
Cięcie. Obrót. Kopnięcie. Unik. Złota strzała przeleciała zaraz obok mnie. Pchnięcie. Blokada. Obrót. Skok. Przepołowiony zombie został właśnie podany.
Chciałam zaatakować kolejnego wroga, ale żadnego nie było w zasięgu mojego wzroku.
Dyszałam ciężko. W końcu nie codziennie walczy się z hordą zombie. Odwróciłam się do swoich przyjaciół i zobaczyłam na ich twarzach niedowierzanie. Spojrzałam na boga muzyki. W jego oczach widziałam dumę ale i nutkę niepokoju.
Zdałam sobie właśnie sprawę, że zabiłam parędziesiąt zombie sama. Nie wiedziałam, że mnie w ogóle na to stać. Byłam cała w ich krwi? Raczej zgniłej mazi.
— Wow — powiedział Andy.
Patrzyłam na pobojowisko. Nigdzie nie widziałam śmiertelników.
— Pewnie Mgła spowodowała, że omijali to miejsce szerokim łukiem. W takich sytuacjach świat śmiertelników nie powinien mieszać się z naszym — oznajmiła Annabeth jakby czytając w moich myślach.
Przytaknęłam ze zrozumieniem.
— Chyba powinniśmy ruszać w drogę. — Otrząsnął się w końcu Louis. — Ten atak miał nas chyba...
Louis nie był w stanie dokończyć swojej wypowiedzi. Ale każdy z nas szybko z rozumiał, o co mu chodziło. Mianowicie atak miał nas stąd wykurzyć. Zapytacie skąd to wiedzieliśmy?
Usłyszeliśmy wybuch.
HA! Nikt nie spodziewał się rozdziału w tym opowiadaniu niczym hiszpańskiej inkwizycji XD
Jak tam zdrowie kochani? Są jeszcze jacyś fani Percy'ego na tym świecie?
Parę dni temu skończyłam czytać 4 część Apolla. Co o niej sądzicie? Bo imo taka okej, ale jakoś szczególnie nie powalała. No i mimo, że Reyny (idk czy mogę to tak odmienić) nie lubię, to miałam nadzieję na te pewien wątek... Ale oczywiście nasz kochany Rick jak zwykle postanowił zaśmiać nam się w twarz :)))
W każdym razie, życzę (spóźnionych) Wesołych Świąt no i lepszego 2020 <3
CZYTASZ
Last Promise
FantasyAlex trafia do świata bogów olimpijskich, z którego nie ma ucieczki. Niebezpieczeństwo, walka, śmierć, przetrwanie - te słowa stają się synonimem jej życia, jej codzienności. Jednak nie wszystko ma złe strony. Czy wykona zadania? Czy przeżyje? Czy z...