Siedemdziesiąt lat później.
- Steve?
Blondyn wyjrzał z miejca na kanapie, gdzie czytał książkę. Bucky stał w wejściu do sypialni Steve'a. Ściskał coś w swojej prawej ręce. Swojej ludzkiej ręce.
- Bucky, czemu byłeś w mojej sypialni? - zapytał Steve zamykając książkę i odkładając ją.
Brunet wyglądał na zażenowanego. - Przez przypadek złożyłem jedną z moich koszulek do twojego prania. Poszedłem ją odzyskać.
Steve prawie się uśmiechnął. Nick Fury nadal próbował znaleźć bezpieczne miejsce do zamieszkania dla Bucky'ego, więc Steve wykorzystał szansę by chwilowo brunet z nim został. Nie mógł powiedzieć, że tego nie lubił.
- I wtedy przez przypadek strąciłem pudełko. Przez przypadek. - kontynuował Bucky podchodząc do kanapy i siadając obok Steve'a. - I to z niego wypadło. - Brunet podniósł rękę i rozchylił palce.
Para zadrapanych, używanych nieśmiertelników w stosunkowo dobrym stanie jak na siedemndziesięcioletnie.
Steve przełknął. Coś stanęło mu w gardle. - Tak. Te... te są twoje.
Bucky popatrzył na nie. - Barnes, James. - Podniósł wzrok na Steve'a. - To ja.
Blondyn kiwnął głową. - To ty. James Buchanan Barnes.
- I zatrzymałeś je? Nawet kiedy... spadłem?
- To była jedyna rzecz jaka mi po tobie została.
Bucky z powrotem zerknął na wisiorek. - James Barnes... - mruknął. Później powiedział głośno i wyraźnie. - Steven.
- Co?
- Steven. Nie wiem czemu ale to imieniny było w mojej głowie odkąd zaczynałem odzyskiwać pamięć.
Serce Steve'a zaczęło walić jak młot.
James. Imię przeleciało przez umysł blondyna. Wepchnął je z powrotem z pewną trudnością.
- To imię twojej bratniej duszy - powiedział cicho Steve. Spojrzał w dół na swoje dłonie. - Wszyscy rodzą się znając imię swojej bratniej duszy.
Bucky przez chwilę milczy. - Co z tobą? - zapytał. - Jak ma na imię twoja bratnia dusza?
Po kilku chwilach wahania Steve wyszeptał. - James. - Wciąż patrzył w dół unikając wzroku Bucky'ego.Wreszcie odważył się popatrzeć na bruneta. Ten patrzył się intencjonalnie, jakby zobaczył go po raz pierwszy w życiu.
- Moja bratnia dusza ma na imię Steven - powiedział powoli Bucky. - A twoja James.
Steve pokiwał głową, jego serce biło coraz szybciej. Był świadom każdego ruchu Bucky'ego, jego palce stukały o obicie kanapy, jego ciało powoli przysunęło się bliżej Steve'a.
- Jesteśmy bratnimi duszami?
- Ja ten.. co? - wyjąkał Steve. - To znaczy, ja... ja nie wiem...
- Więc powinniśmy się przekonać. - Bucky przycisnął swoją rękę, swoją ludzką rękę na tył szyi Steve'a i pocałował go.
Mózg Steve'a dostał zwarcia. Zapomniał swojego imienia, zapomniał gdzie był, zapomniał, który jest rok. Jedyne co widział to uczucie jakie usta Bucky'ego zostawiły na jego własnych i widział, że nie chce tego stracić. Nigdy więcej.
Bucky był pierwszym, który się odsunął. Jedno spojrzenie na jego dzikie oczy mówiło, że czuł to samo co Steve. Oddychał ciężko, jakby przebiegł maraton.
Steve przyciągnął Bucky'ego do następnego pocałunku. Blondyn zaplątał swoje ręce w długie włosy bruneta. Całe jego ciało wołało o Bucky'ego o widział, że nigdy nie będzie miał dość.
- Tak - wydyszał Steve w ucho Bucky'ego. - Myślę, że jesteśmy bratnimi duszami.
Gwiazdki i komentarze motywują!!!