"Mogę dziś nie zasnąć. Tak długo jak ty jasno lśnisz. Jeśli mógłbym przehandlować błędy na owce. Odliczaj mnie przed snem. Więc ja nie zasnę, nie zasnę dopóki dopóki nie przehandluje moich błędów lub te nie zniknął."
Steve wyjrzał spod poduszki, w której ukrywał swoją twarz. Nie włączał żadnej muzyki.
Wyglądało na to, że dochodziła z podwórka. Wstał z łóżka i podniósł żaluzje.
- No nie wierzę - wymamrotał do siebie. Otarł oczy, wziął głęboki oddech, otworzył okno i wychylił głowę. - Odejdź.
Bucky, który stał na środku podwórka Steve'a trzymając w rękach stereo pokręcił głową. - Nie ma szans.
- Dlaczego po prostu NIE ZOSTAWISZ MNIE SAMEGO? - krzyknął Steve, jego głos załamał się na kilku ostatnich słowach.
Bucky odłożył stereo na ziemię i obniżył głos. - Ponieważ chcę cię przeprosić Steve. Wiem, że jestem kompletnym i pełnym kretynem i prawdopodobnie mi nie wybaczysz. Zasłużyłeś na coś lepszego niż ja. Ale to mnie nie powstrzyma. Ponieważ... - Bucky wziął głęboki wdech. - ponieważ cię kocham Stevie. Kocham cię tak bardzo, że to aż boli. Jesteś kurwa najlepszą rzeczą jaka mnie kiedykolwiek spotkała i nienawidzę się za to, że to zniszczyłem. Jeśli.. jeśli będziesz skłonny dać mi drugą szansę obiecuję, że tym razem wszystkiego nie spieprzę.
Steve wziął drżący wdech i znów przetarł oczy. - To była naprawdę imponująca przemowa.
- Trochę zajęło, żeby ją wymyślić.
- Myślę, że może w pewnym momencie wybaczę ci. Ja też cię kocham. Bardzo. Ale potrzebuję trochę przestrzeni. Po prostu idź do domu, proszę.
Bucky długo wpatrywał się w Steve'a. - Jasne, nie spiesz się.
Steve pomachał bez przekonania i zamknął okno.
Ponieważ robię te tłumaczenia głównie dla siebie, nie zależy mi aż tak na gwiazdkach ale byłoby miło gdyby trochę więcej osób je dawało...
Miłego weekendu