Steve prawie zemdlał, kiedy Bucky pojawił się w progu jego mieszkania.
Wyglądał jak umierający. Wychudzony, z zapadniętymi policzkami, szare oczy szkliły się, ciemne włosy były zaplątane w supły. Jego metalowe ramię skrzypiało przy każdym ruchu.
- O mój Boże - mruknął Steve po kilku sekundach wpatrywania się w niego z niedowierzaniem. - Wejdź.
Bucky zrobił niepewny krok i natychmiast upadł. Steve złapał go za lewe ramię zanim upadł na podłogę.
- O Jezu... trzeba cię wykąpać.
Pół-ciągnąc pół-niosąc Bucky'ego na kanapę Steve zostawił go tam kiedy poszedł do łazienki przygotować kąpiel.
Kiedy woda była wystarczająco ciepła Steve pomógł Bucky'emu wejść do łazienki. Odwrócił się kiedy Bucky zdejmował ubrania i zapadł się w wannie.
- Na ścianie jesy mydło - powiedział Steve wciąż odwrócony.
Po dwóch minutach pomyślał, że jest bezpiecznie i znów popatrzył na Bucky'ego. Powoli przesuwał mydło w górę i dół swojego ludzkiego ramienia.Steve przesunął się tak, że stał za głową Bucky'ego.
- Czy to w porządku jeśli umyję ci włosy? - zapytał Steve. Nie był pewny czy dotykając włosów Bucky'ego mógł go wyzwolić czy nie.
Bucky był cicho przez kilka sekund.
- Tak. - Jego szept był ochrypły i szorstki.
Steve zajął się włosami Bucky'ego, mydląc je i płukając. Rogers mógłby przysiąść, że usłyszał jak Bucky łapał oddech kiedy rozczesywał jego włosy palcami.
Kiedy Bucky był dostatecznie czysty Steve wytarł go do sucha i dał mu czystą piżamę.
- Jestes głodny?
Bucky pokręcił głową. - Tylko zmęczony.
Steve zacisnął szczękę, żeby nie zacząć płakać od tego jak pusto brzmiał Bucky. - Możesz zostać w mojej sypialni. To ostatni pokój na końcu korytarza. Ja będę spać na kanapie.
***
Nazajutrz rano Bucky wszedł do kuchni szurając nogami i będąc ciasno owinięty kocem. Jego włosy znowu były splątane ale przynajmniej tym razem był czysty.
- Czy robisz...?
- Naleśniki - Steve zrzucił ostatniego z sześciu naleśników z patelni na talerz. - I ty masz jednego.
-Nie jestem głodny.
- Więc weź pół ale nie spuszczę z ciebie oka dopóki go nie skończysz.
Usiedli przy stole. Bucky wziął małego gryzs swojego naleśnika. Steve prawie skończył swoje pięć i pół zanim Bucky skończył swój.
- To było smaczne - przyznał Bucky kiedy skończył jeść.
- Mogę zrobić jeszcze, jeśli chcesz.
Bucky pokręcił głową. - Nie jestem głodny.
Steve skrzywił się ale nic nie powiedział. - Więc... jak wczoraj spałeś?
- Koszmary. - Bucky ciaśniej okrył się kocem. - Nie mogłem spać.
- Ja tak samo - powiedział Steve, chociaż nie wspomniał, że powodem jego bezsenności była troska o Bucky'ego.
Przez chwilę trwała cisza.
- Czy zostaniesz ze mną dzisiaj? - zapytał nagle Bucky.
Steve zamrugał. - Co?
- Twoja obecność jest... uspokajająca. - Bucky potrząsnął głową. - Sam nie wiem. Może pozbęde się koszmarów.
- W porządku - powiedział Steve posyłając lekki uśmiech. - Zostanę z tobą.