Para dwunastolatków biegającą po lesie w środku tygodnia...Oryginalny widok.
-Lee!- Zawołał chłopak do siostry bliźniaczki, która gnała przed nim. Dziewczyna go najzwyczajniej w świecie zignorowała by w końcu zatrzymać się i wystawić rękę w bok. Jej brat uderzył w wystawioną kończynę, zatoczył się i wylądował na ściółce. Lee zaśmiała się widząc brata na ziemi.
- Żyjesz See?- Spytała brata. Chłopak pokiwał głową w twierdzącej odpowiedzi na to pytanie.
- Co my tu w zasadzie robimy?
- Sprawdziłam w sieci- Wyjaśniła Lee- Co to ta cała Walpurgia. W tamtej jaskini są malowidła ją przedstawiające!
- A co to w ogóle jest?- Uciął jej entuzjazm dwunastolatek.
- W noc z trzydziestego kwietnia na pierwszego maja odbywał się wielki sabat czarownic, który prowadziła germańska bogini śmierci Hel- Wyjaśniła na jednym wydechu dziewczyna.
- I tam są malowidła z sabatu czarownic? Jaja sobie robisz?- Spytał See, nastawiony sceptycznie do całej tej sytuacji.
- Nie- Lee pokazała mu język, po czym zjechała w dół zbocza krzycząc z dziecięcą radością „Geronimo!".
Byli totalnie przeciwni, mimo tego samego wieku. Lee była towarzyska, otwarta. Kto raz ją zobaczył od razu pokochał.
Chłopak czuł się pozostawiony sobie i jedynie relacja z siostrą, która nigdy nie pozwoliła mu się poddać trzymała go jakoś na duchu. Co z tego, że mieli ojca pisarza a matkę naukowca? Musieli się o siebie troszczyć, bo dla rodziców coraz częściej liczyła się praca.
Przedostał się za siostrą kamiennym korytarzem. Dziewczyna oświetlała teren latarką z telefonu. Brązowe oczy nastolatka widziały mocno psychodeliczne malunki. Począwszy od sylwetek czarownic aż po samą boginię.
Była ona przedstawiona, jako w połowie kobieta a w połowie kościotrup. Długie włosy kaskadą opadały po człowieczej części ramienia, u trupa nie było ich wcale. Czarny oczodół szkieletu ział pustką podobnie jak spojrzenie kruka na kościach nadgarstka.
- Czyli Elena Lancaster chce żebyśmy brali udział w sabatach z kościotrupami?- Chłopak nie wiedział, co o tym myśleć.
- Ktoś mógł po prostu użyć jej nicku- Skorygowała go siostra- A my dowiemy się, kto.
- Zwariowałaś.
- Nie zastanowiło cię to?- Spytała dziewczyna- Tyle osób oglądało najnowszy horror Cronenberga i nagle bam! Walpurgia, Elena!
- Siostra...- Zauważył chłopak- Ty masz na imię Elena.
- A ty Seth- Powiedziała na to jego bliźniaczka- No i?
- To, że mamy imiona jak postaci z horroru. Horroru, który napisał nasz ojciec- Zauważył chłopak- To jest na maksa podejrzane.
- O cholera...- Zaklęła dziewczyna, lecz niedane jej było mówić dalej.
- Ej wy!- Poznali głos nad wyraz wkurzonego leśniczego- Wychodzić stamtąd! To nie miejsce schadzek!
Dwunastolatkowie wyszli z jaskini na pełnych obrotach by nie zezłościć mężczyzny jeszcze bardziej. Miał on tendencje do przyczepiania się spacerowiczów o w zasadzie byle, co. Bo ci coś upadnie, bo na moment zejdziesz ze ścieżki. Raz See i Lee byli nawet świadkami jak okrzyczał kobietę, bo wyrzuciła ogryzek jabłka w krzaki.
Taki był właśnie leśniczy, dla przyjaciół Abraham.
- No proszę...- Mężczyzna przyjrzał się małolatom- Jakie młodziaki... Wasi rodzice wiedzą, że tu jesteście?
- Yy... Tak- Powiedział szybko See- Poszliśmy się tylko przejść.
- Przejść mówicie- Mężczyzna zaczął zachowywać się coraz dziwaczniej. Mówił teraz za spokojnie i słychać było jakby trzaskały mu kości.
- Wiesz, co zrobił...- Warknął leśniczy- Twój zasrany dziadek?!
Zamachnął się na chłopaka, ale ten podstawił mu nogę. Poleciał na ziemię, a See nie marnował czasu i złapał siostrę za nadgarstek, po czym pociągnął w las. Musieli się stamtąd wynieść, to nie było normalne.
- Odwaliło mu!- Zawołała do brata, gdy biegli przez połacie terenu. I o co chodziło z dziadkiem? Ojciec matki był raczej statycznym, starym zrzędą, a dziadek ze strony ojca nie żył od dłuższego czasu.
- I tak was dorwę! Zabije was!- Ryki Abrahama niosły się echem nawet przy granicy lasu. See i Lee dalej biegli by w końcu uskoczyć przed kołami samochodu. Kierowca gwałtownie zahamował, po czym wyszedł do nich. Rozpoznali w mężczyźnie oficera policji, jaki niedawno odwiedził ich szkołę by opowiedzieć przestrogę o narkotykach.
- Czy wyście zwariowali?!- Zwrócił się do nich Jasper Collins. Złość na dzieci jednak go opuściła, gdy dostrzegł jak bardzo są przerażeni. Klęczeli na asfalcie, dziewczyna wtulona w swojego brata cały czas płakała.
- Abraham dostał jakiegoś napadu szału...!- Wyskrzeczał nastolatek- Chciał nas zabić, mówił coś o naszym dziadku...
Jasper nie miał innej opcji niż uspokoić dzieciaki i pojechać z nimi na komisariat. Nie codziennie słyszy się, że myśliwy chciał zabić bogu ducha winne małolaty w lesie. Nie codziennie też się w to wierzy.
- Rozumiem, że jesteście w szoku, ale muszę zadzwonić do waszych rodziców- Powiedział mężczyzna do bliźniaków, po czym spojrzał na chłopaka w ewidentnie lepszym stanie psychicznym- Możesz mi podać do nich numer...? Jak macie na imię?
- See i Lee- Powiedział na to chłopak.
- Ja muszę znać wasze prawdziwe dane- Powiedział policjant- By powiedzieć waszym rodzicom, że tu jesteście. To... jak macie na imię? I na nazwisko?
- Seth- Westchnął nastolatek- Seth Martin Brundle. A to moja siostra Elena Veronica Brundle.

CZYTASZ
Venatus || Death Wish IV
TerrorGra rozpoczęła się na nowo... Choć Elena izolowała się przez dwanaście lat od wydarzeń na ziemi te w końcu dały o sobie znać. Nadchodzi moment gdy historia zatoczy koślawe koło, a na pole bitwy wkroczą rodziny i nowi wrogowie. Czy będzie to koniec n...