.:8:.

58 8 0
                                    

Następnego dnia Elena przyprowadziła młodzież do swojego dawnego miejsca zamieszkania. Poinformowani uprzednio jego mieszkańcy starali się nie przestraszyć młodzieży. Oglądnięcie „Muchy" nie było dla Eleny niczym nowym, bo w swoim życiorysie widziała ten film kilka razy. Bolesne wspomnienia napływały i chciały stworzyć łzy w kącikach oczu, lecz na to nie pozwoliła.
Po tym jak horror się skończył Caroline rzuciła, że musi wyjść się przewietrzyć. See i Lee natomiast równocześnie przytulili Elenę.
- W porządku?- Spytała przyciszonym głosem kobieta.
- Tak- Odpowiedział chórek dwunastolatków- Jakoś nas wzięło...
-Przykro mi-Tyle zdołała z siebie wydusić szatynka-Przepraszam.
Smutek zamienił się w niepokój, gdy Jack przerwał patrzenie się w okno i nakazał Caroline wrócić do środka. Jason uniósł do góry kartkę z napisanym dużymi literami przekazem.
To ci z Waszyngtonu. Zaparkowali w dole ulicy.
-Szlag-Elena złapała kasetę i wcisnęła ją do plecaka Jenkins. Zaraz potem nastolatka umieściła otorbienie w szafie i ją zatrzasnęła. Dało się słyszeć pukanie do drzwi. See i Lee schowali się do łazienki, którą Annie zamknęła na klucz. Jason użył stworzonego przez Sylvię spory czas temu zaklęcia maskującego i ustawił się w ogrodzie. Lalki natomiast wdrapały się na półki i zastygły bez ruchu.
Dopiero wtedy Wilkes wraz z Paulem otworzyła drzwi.
-W, czym mogę pomóc?- Spojrzała na dwóch wysokich mężczyzn w garniturach.
-Pani Wilkes, prawda?- Jeden na chwilę wyciągnął wizytówkę, po czym szybko ją schował- I pan Paul Sheldon?
-Tak...-Powiedział na to Paul-Coś się stało?
-Prowadzimy spis ludności- Skłamał drugi- Potrzebujemy podpisów wszystkich lokatorów...To jest państwa, a także Jacka Torrence i Beverly Mantle.
Elena wciąż siedziała skulona za szezlongiem i mierzyła wzrokiem drzwi do łazienki.
-A to, kto?- Spytał jeden z agentów wskazując na Caroline, która udając brak zainteresowania przybyszami gapiła się w książkę do biologii, jaką porzucił Mantle.
-Moja siostrzenica-Skłamała Annie- Kate. Jest u nas w odwiedziny.
Jasna cholera, pomyślała Elena. Niech oni stad wyjdą!
-Nie powinna być teraz w szkole?- Agent chciał wbić Wilkes mentalny szpikulec, ale ona wiedziała jak radzić sobie z takimi.
-Jest na pierwszym roku studiów-Annie powiedziała to bez jakichkolwiek emocji. Mężczyźni nie mieli, za co się łapać. Gdy przysłowiowi lokatorzy złożyli niewyraźne podpisy na karcie podanej przez wrogów ci byli zmuszeni wyjść. Grupa sporo odczekała zanim wreszcie mogli odwołać alarm.
-Nic wam nie jest?- Spytała Elena bliźniaków, gdy tylko drzwi łazienki zostały otwarte.
-Nie-Zaprzeczył See, a Lee go poparła- A co z resztą?
-Cali i zdrowi-Wypowiedziała się Jenkins by po chwili z szafy dało się słyszeć melodyjkę dzwonka.
-O nie...-Powiedziała dziewczyna-To na pewno mój ojciec...Tylko na niego mam taki dzwonek!
Nerwowo odebrała i dała na głośnomówiący.
-Możesz wyjaśnić mi, czemu nie ma cię w szkole?- Pan Jenkins był ewidentnie wściekły.
-Jestem-Szybko skłamała Caroline.
-Nie kłam. Dzwoniła twoja wychowawczyni.
-Ale ja...
-Przestań. Jak wrócisz do domu to porozmawiamy o twoim szlabanie.
-Nie wrócę- Burknęła na to Jenkins rozłączając się.
-Powariowałaś mocno-Rzucił na to Jack.
-Ma rację-Odezwała się Lee-My też musimy zostać w ukryciu. Dom rodzinny to cholernie oczywiste miejsce.
-No to...-Westchnęła Annie- Musimy kierować się do lasu. Sporo naszych tam żyje od ostatnich wydarzeń.
Grupa chóralnie się zgodziła. Porządnie spakowani i przeszkoleni mentalnie wyruszyli pod osłoną nocy. Zapowiadała się niebezpieczna wędrówka.

Venatus || Death Wish IVOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz