- Pieprzyć studniówkę!
Osiemnastoletnia Elena Lancaster wbiegła do fortów trzaskając drzwiami. Na biało-szarej sukience miała pełno śladów ziemi i plamy z żywicy. We włosach natomiast, upiętych wcześniej w kok znajdowała się malutka gałązka jakiegoś losowego drzewa.
Zajrzała do wszystkich możliwych pomieszczeń poszukując pomagającego jej antagonisty, ale za cholerę nie mogła go znaleźć. Dodatkowo odkryła jak to balerinki ją zdradziły i obtarły.
-Idealnie- Syknęła siadając na kanapie- Seth gdzieś ty polazł?!
Usłyszała łupnięcie za sobą i odruchowo się odwróciła. Brundlefly ewidentnie coś za sobą chował.
- Idealne ciuchy na bieganie po lesie- Zaśmiał się nerwowo.
- Wyszedłeś, prawda?- Spytała go.
- Yy... Nie. To znaczy... Tak. Jesteś zła?
- Jakby ktoś cię tak zobaczył...- Zauważyła- To bym nie miała przyjaciela.
- Poważnie?
- Tak, najprawdopodobniej by cię zabili- Rzuciła w niego starą poduszką.
- Miałem na myśli „przyjaciela"- Odrzucił przedmiot.
- Tak... Co ty tam chowasz?
- No nie wiem... - Udał, że się zastanawia- Może... Koronę królowej studniówki?
- Moment...- Zaczęła- Byłeś tam?! Przy moim liceum? I zabrałeś ten plastik...
Owy plastik wylądował na głowie Eleny. Jej dłonie odruchowo powędrowały do ozdoby.
-Zasłużyłaś-Usłyszała po chwili.
-Normalnie to bym cię udusiła za bycie tak blisko obiektu z bandą łatwych do przerażenia nastolatków... Ale dzięki. Za wszystko.
-To ja powinienem dziękować tobie-Zauważył- Że w ogóle obejrzałaś "Muchę".
-Nie "w ogóle". Bez twojej osoby z tego filmu nic by nie było. Bez ciebie nie było by sensu... Wiesz, co? Chodźmy się przejść.
***
Otworzyła oczy by dostrzec, że jest wciąż w lesie. Na głowie miała opatrunek a w ustach wióry. Kaszlnęła gwałtownie i uniosła się do pozycji półsiedzącej.
-Nareszcie!- Rozpoznała głos policjanta-Jak się czujesz?
-Bywało gorzej- Rzuciła-A jak z tobą?
-Żyje, a to najważniejsze- Odpowiedział-Jasper Collins.
-Elena Lancaster-Brundle.
-Jak ten człowiek mucha ze "Śmiercionośnego Życzenia"? -Spytał Jasper.
-To mój partner-Spojrzała na niego spode łba.
-A... To przepraszam.
-Długo byłam nieprzytomna?- Zmieniła temat.
-Trzy godziny będzie-Odpowiedział na to Collins. Kobieta jęknęła.
-Muszę znaleźć resztę... A ty wracaj do domu.
-Żartujesz sobie?- Nie dowierzał-Po tym wszystkim?! Uratowałaś mi życie. Muszę się odwdzięczyć... Daj mi ci pomóc.
-Nie ma bata.
-No weź!- Obruszył się- Zabierz mnie ze sobą!
Jak dziecko, pomyślała kobieta. Jedno wielkie dziecko.
-Jeśli będziesz opóźniać marsz to...-Przejechała palcem po grdyce.
-Przysięgam, że nie będę!- Wyrzucił z siebie policjant.
-No to ruszajmy.
***
-Nie ma opcji. Nie zawracamy.
Od dłuższego czasu grupa była podzielona. Seth, Caroline, Damien, Samara i Beverly upierali się żeby zawrócić po Elenę, Annie, Jack i Paul przeciwnie. Jason natomiast próbował rozdzielać Torrence'a i Brundle, którzy co chwila się na siebie rzucali, a lalki i zwierzęta czuwały nad skołowanymi See i Lee.
-Oni się nie uspokoją-Zauważyła dziewczyna-A jesteśmy tu na widoku.
-To uciekniemy i sami znajdziemy Elenę- Powiedział na to jej brat.
-Zwariowałeś!?
-Ciszej bądź... A jaki mamy wybór?
-Zostać tu i mieć wsparcie?
-Lee... No błagam. Weźmiemy Cujo, który na pewno ją wyczuje i bam! Dobra nasza.
-Jesteś wariatem.
-To chyba rodzinne?
-Na pewno- Dziewczynka westchnęła- No dobra. Tylko po cichutku. Na trzy pryskamy. Ty z Cujo w lewo, ja w prawo.
Bliźniacy szybko zrealizowali swój plan i po chwili wraz z bernardynem gnali już przez las. Pierwszą, która zauważyła ich zniknięcie była Caroline.
-Cholera!-Zaklęła- Nie ma See i Lee!
Wszyscy momentalnie przerwali kłótnie i spojrzeli na miejsce gdzie powinny być dzieci. Ale zamiast bliźniaków witała ich jedynie pustka.
-Kurwa!- Pierwszy zareagował Seth-Mogłem popatrzeć...
-Zawsze jesteś taki awanturniczy?- Caroline spojrzała na mężczyznę-Elena musi mieć z tobą ciężko...
-A ile ty masz lat by mówić mi o związkach...?
-Piętnaście i osiem miesięcy- Odpowiedziała nastolatka-Gdzie Cujo?
-Musiał pójść z nimi-Zauważył trzeźwo Brahms-Musimy ich odszukać.
-Biorę Damiena, Samarę i Anę-Wymienił Chucky-Poszukamy bliźniaków. Reszta niech szuka Eleny. A przynajmniej... Ci, co chcą.
***
-Padnij!- Syknął Jasper do Eleny. Przykucnęła w krzakach koło towarzysza by dostrzec Starterkę i Stathisa. Dawny oponent wciąż dysputował z zamaskowaną kobietą o tym, kogo muszą się jeszcze pozbyć... Lista była cholernie długa.
-Znam ten głos-Jasper zareagował z trwogą na Starterkę- To na sto procent Temperance McCoffin.
-Tempe... Kto?- Spytała szeptem Elena.
-Aktorka. Ma ze dwadzieścia lat... Grała ciebie w "Życzeniu".
-Żartujesz?!
-Po pierwsze ciszej. Po drugie... Chciałbym.
-Czemu ona to...
-Tez chciałbym wiedzieć- Przerwał jej policjant- Póki, co musimy przejść obok i nie dać się zła...
Momentalnie zostali pociągnięci za kołnierze i porwani do góry przez jakaś kreaturę.
No po prostu cudnie, pomyślała Elena. Jesteśmy w czarnej dupie.
-No proszę proszę...- Stathis się zaśmiał- Znowu się spotykamy Elenko.
-Hej dupku- Prychnęła-Czego chcecie?
-Ja się zemścić-Padło po chwili- A moja... Wspólniczka tylko uzyskać miejsce w świecie.
-Bujaj się- Syknęła Elena i spojrzała na Temperance- Zaświatami rządzić się zachciało?
-Dobre sobie-Kobieta wciąż miała na sobie maskę- Chcę tylko zająć należne mi miejsce.
Dziwaczny, czarny miecz zmaterializował się w ręce Starterki i znalazł się niebezpiecznie blisko brzucha Eleny. Momentalnie rozciął materiał bluzki by odsłonić blizny po ataku Kruegera.
-Obrzydliwe-Syknęła Temperance-Jako nowy model nie będę tego miała.
-Jako nowy model będziesz mieć więcej!- Elena się nie powstrzymała- Ty cholerna suko! Pokaż ryj!
-Elena...-Jasper był przerażony- Nie prowokuj...
-Powiedz to im!- Elena zaczęła się szamotać- Jeśli myślisz, że bycie mną jest takie fajne to...!
By uciszyć Elenę Temperance zamachnęła się na nią mieczem i rozcięła jej nogę.
-Stathis weź zajmij się tym drugim. Ja tu mam większą rybkę do oporządzenia.
Kreatura rzuciła Jaspera na ziemię a Borans odszedł z nim na bok. Elena dalej patrzyła na Temperance. Rywalka bała się ujawnienia tożsamości. Ale pod maską zapewne kryła się tchórzliwa panienka.
-Chciałaś zobaczyć moją twarz...To proszę.
Elena nie wierzyła. Włosy kobiety były definitywnie farbowane na ciemny brąz. Sięgały do obojczyków i miała blond końcówki, delikatnie podkręcone. Na twarzy natomiast stworzona pewnie przy pomocy Kolodium widniała blizna na policzku, niczym pajęcza sieć. Oczy, choć zakryte soczewkami miały odcień bardzo zbliżony do szmaragdów, jakie istniały w oczodołach dziedziczki Lancasterów.
-Podoba się?- Temperance się zaśmiała-Będę zdecydowanie lepsza. Jako wojowniczka i jako partnerka...
Na te słowa, Elena zareagowała poprzez kopnięcie McCoffin w twarz. Usłyszała chrupot chrząstki i krzyk bólu. Wybiła się i skręciła kark monstrum, jakie ją trzymało. Trup przygniótł nogę dwudziestolatki i zaaferowany, Stathis rzucił się jej na pomoc. Jasper z rozciętą wargą i zadrapaniami dostał się do Eleny.
-Spadajmy stąd- Nakazał- I to migiem.
Nie musiał dwa razy powtarzać. Pobiegli ile sił w nogach po odkrytej przez Collinsa ścieżce i żadne nie myślało by się zatrzymać. Dopóki nie natrafili na samochód, ewidentnie porzucony przez poprzednich mundurowych.
-Jedziemy-Zdecydował Collins- Musimy ci tylko opatrzyć nogę...
-Zagoi się- Odpowiedziała na to Elena- Zwiewajmy stąd.
Wsiedli do auta a Jasper uruchomił silnik. Pojazd przemieszczał się spokojnie po drodze a kobieta rozglądała się za możliwymi zagrożeniami.
-Jesteś definitywnie lepszą partią dla Setha-Odezwał się Collins-Czytałem artykuły o McCoffin. Może i dobrze gra, ale jej zachowanie... Zimna, zła... Bez współczucia.
-Ze złamanym nosem- Zaśmiała się szatynka a Collins jej zawtórował.
-Ale poważnie mówię- Odezwał się Collins- Czytając "Życzenie" wiedziałem, że będziecie kiedyś parą. Martin napisał to oschle, ale... Nie udało mu się zakryć waszych relacji.
-Martin z wami był... Czego od niego chcieli?
-Powiedział, że książkowa Elena jest bazowana na psychicznej kochance jego ojca... O tych samych danych. A ci ciągle coś szeptali o paranormalnych istotach... Coś za nami jedzie.
Elena spojrzała w lusterko wsteczne by dostrzec dwa czarne, terenowe samochody i trzeci pojazd...
Pojazd opancerzony.
-Na pełnym gazie!- Nakazała-Mają nas tu jak na widelcu!
Jasper momentalnie przyspieszył, a agenci nie próżnowali. Rozpoczęli ostrzał a najgorsze było to, że opancerzone auto miało wieżyczkę. Nakazała Collinsowi przyspieszyć, na co ten odkrzyknął, że szybciej się nie da. Elena westchnęła z rezygnacją by po chwili wpaść na pomysł.
-Wyskakujemy- Nakazała Collinsowi-Przygotuj się.
Kopnęła drzwi a następnie trzymając policjanta za ubranie skoczyła na zewnątrz. Dało się słyszeć trzaski, gdy opancerzony pojazd zjechał za nimi poza drogę. Biegli coraz szybciej, ale kobieta wiedziała, że jej towarzysz dłużej nie pociągnie.
-Elena...-Jasper nagle się zatrzymał- Tobie płonie ręka... I druga!
Miał racje. Ogień w najlepsze obejmował jej ręce, ale ona nie czuła bólu. Wręcz przeciwnie. To ona go wytworzyła.
Tylko jak?!
Dodatkowo żywioł się kumulował i obejmował większe połacie ciała. W głowie szatynki powstał zarys planu. Pojazd ciężkiego kalibru był coraz bliżej duetu.
Oby się udało, pomyślała. Oby.
Skupiła wszystkie myśli na chęci spalenia pojazdu. Na zamienieniu go w popioły.
Gdy maszyna była bardzo blisko niej nie odwracała wzroku. Po prostu dalej myślała.
I doszło to do skutku. Ogień dosięgnął pojazdu by następnie ten w mgnieniu oka wyleciał w powietrze.

CZYTASZ
Venatus || Death Wish IV
TerrorGra rozpoczęła się na nowo... Choć Elena izolowała się przez dwanaście lat od wydarzeń na ziemi te w końcu dały o sobie znać. Nadchodzi moment gdy historia zatoczy koślawe koło, a na pole bitwy wkroczą rodziny i nowi wrogowie. Czy będzie to koniec n...