Chciała za nimi biec.
Chciała ich zabić.
Temperance szamotała się, trzymana przez dwóch sojuszników Eleny. Próby uwolnienia się spełzły na niczym, bo jak na policjanta i antagonistę przystało obaj byli silni.
Za silni.
-Puszczajcie!- Warknęła-Bo inaczej ona was wykończy!
- Ona?- Spytał Collins- Że niby, kto?
- To wy nie wiecie?- Zdziwiła się Temperance- Sama bogini!
***
Elena nie zdążyła zaprotestować, gdy została złapana za kostkę. W mniemaniu Stathisa był to jedyny sposób by ją zatrzymać i o zgrozo, skuteczny na owy moment. Wierzgnęła kończyną trafiając go w twarz. Widząc oswobodzoną nogę od razu zaczęła się wspinać wyżej by znów poczuć jak „stara dobra" blaszana ręka zaciska się wokół jej kostki.
- Puszczaj chamie!- Warknęła usiłując się wyrwać, ale skończyło się to zjechaniem obojga na niższą kondygnację.
Usłyszała plaśnięcie a po chwili wrzaski. Kiedy spojrzała na oponenta, jęknęła.
Twarz byłego Startera była sikającym krwią kawałem mięsa z wypływającymi oczami. Gwałtownie się szarpnęła by trup zleciał w dół i uderzył w krę. Po minucie zwłoki zniknęły z jej pola widzenia, gdy woda się nad nimi zamknęła.
Poczuła, że jest łapana i wciągana do góry. Łatwo było się domyśleć, kto to zrobił. Ale nie spodziewała się znów zobaczyć go w tej postaci.
-Cała jesteś?- Usłyszała pytanie partnera w trzecim stadium Brundlefly.
-Jak tyś to...?-Wyrzuciła z siebie-Kontrolujesz przemiany?
-Od teraz-Seth wrócił do normalnej postaci. Zaraz potem pojawiła się reszta zebranych. Jasper i Beverly prowadzili Temperance, która co chwila mówiła coś o jakiejś bogini.
-Ona was zniszczy!- Darła się- Wykończy!
-Ma tak od kilku dobrych minut-Wyjaśnił, Elenie Jasper- Pierdaczy trzy po trzy.
-Chyba nie-Lee podeszła wraz z bratem do kobiety- Jakiś czas temu widzieliśmy malowidła przedstawiające potęgę bogini Hel. Oryginalnej Starterki Walpurgi.
-Czyli w wolnym tłumaczeniu nieśmiertelna baba chce się nas pozbyć?- Caroline spojrzała na Elenę.
-Tak-Kobieta złożyła ręce na klatce piersiowej- A przynajmniej tak gada Temperance.
-Czcze gadanie psychopatki- Pojawił się przy nich ewidentny przywódca grupy- Harold Anderson.
Elena delikatnie odtrąciła wyciągniętą w jej stronę dłoń.
-Nie mów hop zanim nie podskoczysz- Westchnęła-Macie tu jakieś miejsce gdzie możemy... Spokojnie pogadać?
-Owszem-Anderson potwierdził- Proszę z nami.
***
Agenci wciąż czuli się niepewnie w obecności antagonistów zwłaszcza, że ich liczba teraz się zwiększyła.
-Jest i poj...-Jack został spiorunowany przez Annie wzrokiem-No, co?
-Właśnie-Zgodził się z nim Seth- I tak nas nienawidzisz, pozwól mu się wyżyć.
-Żadne tam nienawidzę-Syknęła Annie- Mniej mnie wkurzacie niż Anderson. Dupek...
-To synonim mężczyzny w twym słowniku- Sethaniel obrócił się na pięcie- Miłej integracji z Waszyngtonem.
Mężczyzna wyszedł na zewnątrz ogromnych namiotów by dostrzec Elenę siedząca na plastikowym krześle i analizującą las przed nimi.
-Więc znowu historia zatacza koło- Równie dobrze mógł zacząć właśnie od tego.
-Koślawe-Elena na niego spojrzała-Dalej jesteś wściekły za tamtą akcję?
-Nie byłem wściekły- Przystawił sobie inne krzesło, bliźniacze temu, na którym siedziała kobieta- Po prostu... To wyglądało okropnie. Gdybym to ja był na twoim miejscu wtedy za żadne skarby nie chciałbym żebyś patrzyła jak do mnie strzelają.
- Nie myślałam wtedy, to przyznam- Westchnęła- Po prostu chciałam cię ratować i... Nie pomyślałam.
- Powtarzasz się- Zrobił kulkę ze śniegu i rzucił nią w dal.
- Bo już czasem nie wiem, co powiedziałam a czego nie- Kucnęła i również zaczęła tworzyć śnieżkę- Zakład, że rzucę dalej?
- Nie rozśmieszaj mnie- Prychnął.
- Dobra- Udała strzelanie focha- Ale jeśli mi się uda to obiegniesz całą tę bazę pięć razy. Ze mną na barana.
- Jestem na to za stary...- Jęknął.
- Uh-um...- Westchnęła- To, jeśli przegram...
- Jak przegrasz dasz się zabrać na spacer.
- I to ma być kara?- Parsknęła śmiechem przerzucając śnieżkę z jednej ręki do drugiej.
- Nie wiesz gdzie i kiedy- Zauważył.
- No dobra Einsteinie- Wzięła zamach- Przygotuj się na maraton!
Śnieżka wylądowała w połowie drogi tej, którą rzucił jej partner. Elena zaklęła pod nosem a Seth zaczął się śmiać.
- Ja ci dam, ja ci dam!- Zleciała z krzesła przy okazji pociągając go za sobą. Potoczyli się jakieś pół metra po śniegu by potem swoim zachowaniem przykuć uwagę wartowników niedaleko.
- Państwo Brundle, wszystko w porządku?- Mężczyźni stanęli nad nimi analizując ich stan fizyczny i psychiczny- Wezwać lekarza?
- Yyy...- Elena i Seth wymienili porozumiewawcze spojrzenia- Nie!
Poderwali się momentalnie do pozycji półsiedzącej cali w śniegu. Mężczyźni dalej analizowali ich zachowanie, jakby nie widzieli już wcześniej tych wszystkich dziwactw.
- To ja proponuję...- Elena się zacięła w połowie wypowiedzi- Iść się... Masz śnieg we włosach... Ja też...
- Elena!- Usłyszała wołanie Caroline- Anderson cię szuka!
- Muszę lecieć- Westchnęła kobieta- Nie przezięb się.
Truchtem dotarła do Caroline, która wskazała jej, w którym namiocie stacjonował przywódca agentów. Skierowała się do środka by dostrzec jak mężczyzna analizuje mapę oraz zawartość jakiejś książki.
- O! Dobry wieczór pani Brundle...- Przywitał się- Mogłaby pani spojrzeć?
- Moment- Poprosiła- Gdzie trzymacie Temperance?
- Zadzwoniliśmy już po naszych ludzi z Waszyngtonu, powinni tu być w przedziale dwóch do trzech godzin- Odpowiedział jej Anderson- Zabiorą ją do więzienia i pewnie trafi za kratki.
- Ja pytałam gdzie jest- Elena podkreśliła to zdanie- Co się jej stanie to ja wiem.
- Pierwszy raz to pani mówię...
- Cisza!- Uderzyła pięścią w stół- Ja decyduje o jej losie! Jestem weteranką tego gówna! Upierasz się, że z bronią dasz radę zdobyć wszystko, a nie wiesz, z czym walczysz!
- Z bandą, pojebów- Burknął.
- Jest coś więcej pod maską „pojebów"- Syknęła- Na co miałam patrzeć?
- A na to- Rzucił do niej książkę- George Langeelan pisał interesujące historie.
Spojrzała na okładkę. To na tej książce nieco wzorował się Cronenberg tworząc swój horror.
- A na co mi to?- Spytała.
- Zatrzymaj dla potomności- Syknął- Bo jeżeli kochasiowi coś odwali moi ludzie mają nakaz go załatwić. Zrozumiałaś żołnierzu?
Książka momentalnie spaliła się w dłoniach Eleny a popiół został przez nią rzucony na stolik.
- Ty powinieneś coś zrozumieć- Warknęła- Mając w sobie krew Lancasterów, niestety lub stety... Nie lubię jak ktoś mi rozkazuje. Rozpruwam takim brzuchy i patroszę jak ryby.
Obróciła się na pięcie i wyszła pozostawiając Andersona samego z jego myślami. Wiedziała, że musi pozbyć się Temperance a potem wraz z drużyną dokonać zniszczenia ukrytej siły tej Walpurgi.
Wyjścia nie ma.
Krzyki agentów niosły się echem po obozie. Przyjrzała się terenowi skąd dochodziły. McCoffin się uwolniła i atakowała ludzi, którzy byli w pobliżu. Elena złapała upuszczony przez któregoś z nieboszczyków karabin i wycelowała w Starterkę. Nie widziała jej, mogła teraz zakończyć jej nędzne życie.
Usłyszała krzyki swoich najbliższych. Spojrzała w dół czując jakby została wyrzucona z ciała.
W rzeczywistości jednak jaśniejący dym w formie haka przeszedł przez jej klatkę piersiową.
Po czym została odciągnięta w tył.
CZYTASZ
Venatus || Death Wish IV
HorrorGra rozpoczęła się na nowo... Choć Elena izolowała się przez dwanaście lat od wydarzeń na ziemi te w końcu dały o sobie znać. Nadchodzi moment gdy historia zatoczy koślawe koło, a na pole bitwy wkroczą rodziny i nowi wrogowie. Czy będzie to koniec n...