Kiedy grupa dotarła na miejsce zbrodni przestało śnieżyc. Mogli bez problemu dostrzec zwłoki, krew na drzewach, skałach i śniegu...
A także poszukiwaną parę.
Niczym w końcowej scenie "Życzenia" były naukowiec płakał nad ciałem swej wybawicielki.
Lee od razy widząc tą scenę zaczęła płakać. See przytulił siostrę a Cujo wtulił się łbem w jej bok. Jasper stał z otwartymi ustami w wielkim szoku by po chwili przełączyć się na tryb pocieszania płaczącej Caroline. Samara i Damien też pokrótce zaczęli płakać a lalki bezwładnie opadły na kolana. Beverly przyjrzał się leżącej Elenie by dostrzec, że klatka piersiowa kobiety unosi się. Lekko, ale się unosi.
-Seth...- Zwrócił się Mantle do pogrążonego w rozpaczy naukowca. Widział, że Brundle jest pokryty krwią. Nie był tylko pewien czy należała jedynie do Eleny.
-Ona wciąż jest z nami-Powiedział powoli Bev- Ale potrzebuje natychmiastowej pomocy. Jasper mówi, że tu niedaleko jest leśniczówka. Zaniesiemy ją tam i opatrzymy, dobrze?
Seth pokiwał powili głową. Lekarza aż zdziwiło, z jaką wprawą, ale i delikatnością podniósł nieprzytomną partnerkę. Widocznie, czego raz się wyuczysz zostaje w umyśle ponad inne rzeczywistości.
Dobrze czy źle?
Tylko Elena mogła się o tym przekonać.
***
Kiedy kobieta się ocknęła leżała w łóżku, przykryta kołdrą i kocem.
Całe jej ciało było zdrętwiałe, lecz przynajmniej nikt jej nie atakował a mróz nie kłuł. Odrzuciła materiał, którym była przykryta na bok i powoli wstała. Dostrzegła bluzę i spodnie na krześle. Pod nogami mebla leżały wyczyszczone i suche jej buty.
Ubierała się dość powoli ze względu na trzynaście opatrunków na ciele i wciąż myślała o tym, co było wcześniej. Co z Sethem? I z dzieciakami?
O wilku mowa, drzwi się otworzyły i dostrzegła w progu swojego partnera. Wyglądał dokładnie tak jak przez atakiem Veronicy prócz plastra na lewym łuku brwiowym. To była spora ulga widzieć, że tylko to zostało po tych bestialskich zachowaniach przeciwników.
-To ja pójdę powiedzieć, że się obudziłaś...-Miał wyjść, ale złapała go za rękę.
-Wszystko w porządku? Żaden cię nie trafił, prawda?
-Jak widać nie- Unikał jej wzroku.
-To dobrze.
-Wcale nie!- Wyrwał rękę- Po co w ogóle to robiłaś, co?!
- Może, żeby cię uratować?- Warknęła- Fajnie, że się odwdzięczasz.
- Za co mam się odwdzięczać?! Że cię podziurawili jak ser szwajcarski?!
- Szlag, szlag- Złapała się za głowę- Może faktycznie, idź poinformuj resztę.
Poszedł zrobić, co miał wcześniej, a Elena została sama w pomieszczeniu. Kopnęła krzesło, które poleciało z trzaskiem na grunt, po czym odruchowo zaczęła rozdrapywać pozostałości po starych ranach.
Co tym razem poszło nie tak?
Co tym razem schrzaniła?
Chyba wszystko.
Chyba? Na pewno, do cholery!
Zaraz, pomyślała. A jeśli by w jakiś sposób spotkała się, z Temperance sam na sam i ją wykończyła? Może to jest tak naprawdę potrzebne. Przecież ten świat jest za mały dla nich dwóch. O wiele za mały.
Otworzyła okno, jedyne, jakie było w pomieszczeniu i wyskoczyła na zewnątrz by po chwili rzucić się do biegu. Ciało powoli wracało do dawnej świetności a ona to wykorzystywała coraz bardziej przyśpieszając.
Policzymy się McCoffin, pomyślała. Pożałujesz wszystkich decyzji. Z próbą bycia mną na pierwszym miejscu.
***
Caroline nigdy nie czuła się tak dziwacznie.
Elena zniknęła, See i Lee stracili dziecięcą niewinność a w tym wszystkim jeszcze grupa rozdarła się na części.
I jeszcze to monstrum, którym wtedy był Seth. Skąd wiadomo, że nie stanie się nim ponownie? Że tym razem chroniąc go nie umrą bliźniaki?
- Tak, do diabła!- Darł się przez pomieszczenie Jasper- To twoja wina, że uciekła!
- Odczep się od niego Collins- Syknął Beverly- Gdyby, Coleen zrobiła coś takiego, też byś ją wielbił?
- Elena to, co innego!
- Bo już „zdechła", tak?- Burknął do policjanta Seth.
- Tego nie powiedziałem!
- Zamknijcie japy!- Caroline uderzyła pięścią w stół- To niczyja wina do cholery! Więc ruszcie tyłki i wymyślmy jakiś plan!
- Caroline ma racje- Wtrącił się Damien- Ustalmy, na czym w ogóle stoimy.
- Całe miasto je zamarznięte, Starterka szaleje- Zauważyły chórem bliźniaki- A my nie mamy tu weteranki tego zła.
Drzwi się otworzyły wpuszczając do środka chłód. Cujo zaszczekał i zaczął machać ogonem.
By następnie przywitać Elenę.
- Wróciłaś...- Stwierdziła rzecz oczywistą Samara.
- Owszem- Kobieta otrzepała ramiona ze śniegu- Żeby was ostrzec. Musimy się wynosić. Tu idzie opancerzona armia z cholernie mocnym asem w rękawie.
- Broń nam nie straszna- Zauważył Chucky- Ani najlepsze samochody. Co oni niby chcą nam zrobić?
- Uderzyć w najczulszy punkt tego, kto wykończył najwięcej ich ludzi- Elena rzuciła Sethowi porozumiewawcze spojrzenie- Sethaniel, oni tu idą z Martinem.
***
Po dłuższych rozmowach grupa zdecydowała się spróbować przekonać agentów, kto tu naprawdę jest wrogiem. Owszem, mogliby cały czas uciekać, ale oznaczało to jedynie wykończenie fizyczne i mentalne tego, co najmłodsze.
Elena wciąż myślała o tym, co będzie, jeśli ludzie przejdą na ich stronę. Wspomogą i zabiją sługi Temperance, ale Starterka to jej sprawa.
Ona ją zabije.
Będzie konać w najgorszych męczarniach.
Można już było dostrzec nadchodzących agentów i policję niczym mała armia kroczących w ich stronę.
Wykonała ten sam ruch dłonią, co w sytuacjach stresowych by po chwili zdać sobie sprawę, że nie ma odbiorcy. Wzięła głęboki oddech by po chwili poczuć czyjaś dłoń na swoim ramieniu.
Seth nie odezwał się słowem, gdy na niego spojrzała, tylko stał w pozycji, jaką uznał za najlepszą dla sytuacji.
See i Lee stali za nimi, wyglądając z boków by odszukać ojca. Chcieli ocenić na ile był wściekły. Kiedy jednak dziewczynka pierwsza dojrzała rodziciela wraz z jego żoną na twarzach obu malował się stoicki spokój.
Bliźniaki złapały się za ręce i mocno trzymały jakby ktoś miał je rozdzielić za parę chwili.
-Są i zdrajcy-Syknął na powitanie Martin- Dzieci, do mnie!
-A co my do cholery, psy?!-Warknął, See-Jesteśmy tu potrzebni. I wy też.
-To prawda-Odezwał się Damien-To nie my jesteśmy waszymi wrogami. Tylko Starterka i jej świta. Jeśli tylko połączymy siły będziemy w stanie ją wykończyć.
-Gdzieś mam tę waszą cholerną Walpurgię...!
-Trzeba było nie pisać książek- Caroline spiorunowała go wzrokiem- Nas winisz a sam do niej po części doprowadziłeś!
-Idziemy!- Martin spojrzał na swoje dzieci, ale te stały w miejscu-Ogłuchliście?!
-Chyba ty-Skomentował jego zachowanie See.
-Wiedziałem, że z wami będą tylko problemy...
-Przestań!- Huknął, See-A co ma powiedzieć dziadek? Jego własny syn zrobił sobie z jego ciężkich przeżyć źródło zarobku! Powinien ci przywalić za to, co odstawiasz, a on dalej chce cię chronić!
Wszyscy zamilkli w oczekiwaniu na dalszy rozwój sytuacji.
Ten stan rzeczy przerwał dopiero odgłos uderzenia. Elena zdała sobie za późno sprawę z tego, co miało miejsce. Lee podbiegła do brata, który osunął się na kolana.
-Gdyby mnie chronił nie zamieniliby mnie w tą kreaturę!
-Ani mi się waż- Elena złapała partnera, któremu ewidentnie skoczyło ciśnienie- Też bym mu teraz dała po mordzie... Ale ty to nie ja.
Musiał jej w tym momencie posłuchać. Oboje podeszli do bliźniąt, które momentalnie się do nich przytuliły. Cały kwartet siedział tak dopóty dopóki nie doszły ich oklaski spoza tłumu.
Szlag, pomyślała Elena na widok zamaskowanej Temperance.
-To wróg, o którym mówiłam-Odezwała się dość donośnie- Temperance McCoffin.
-Chyba raczej Elena złotko- Starterka się zaśmiała-Lepszy model. A właśnie... Stathis mógłbyś?
Borans pojawił się po chwili z niczego z uśmieszkiem na twarzy.
-No-Stwierdził dobitnie-Mamy wszystkich na talerzu. Od kogo by tu zacząć...
Pstryknął a oczy dwójki agentów momentalnie całkowicie sczerniały. Skłonili głowy w stronę mężczyzny i oświadczyli, że są do jego usług.
-W takim razie...-Stathis rzucił Starterce porozumiewawcze spojrzenie- Wykończcie go. Od zarodka mi przeszkadza.
Elena poczuła jak w jej gardle powstają trociny. Borans wskazał Martina.
By od razu pożałować.
Cios w szczękę posłał byłego Startera na grunt i spowodował powstanie sporego śladu.
-Ani mi się waż.
Stathis patrzył na Setha, który sekundy wcześniej go uderzył. Obaj byli wściekli i nie ukrywali tego.
-Nie...-Elena nie zdążyła skończyć zdania, gdyż miedzy dwójką oponentów od razu doszło do bójki. Zirytowana zachowaniem powiernika Temperance chciała odciągnąć Stathisa a zaniepokojona Elena Setha.
Młodsza zaliczyła cios z łokcia któregoś z nich w brzuch i runęła na ziemię gdzie obezwładnili ją Jasper i Beverly. Elena natomiast, będąc już nauczona o czułych punktach byłego Startera skoczyła mu na plecy i usiłowała skręcić kark. Jednakże Borans stracił równowagę i oboje zlecieli w dół by uderzyć w polać zamarzniętej rzeki. Lód momentalnie pękł a kawałki kry zaczęły odpływać. Brak stabilnego gruntu nie powstrzymywał wroga od atakowania Eleny. Kobieta starała się zlokalizować jakikolwiek teren, na który mogłaby skoczyć i uniknąć ataków. Okazała się takowym skalna cześć zbocza, po którym wcześniej spadła.
Wybiła się i dała radę złapać wystających skał. Pod sobą usłyszała odgłos uderzenia.
Stathis wylądował.
-Tym razem role się odwróciły!- Ryknął- Gra się jeszcze nie zakończyła!

CZYTASZ
Venatus || Death Wish IV
HororGra rozpoczęła się na nowo... Choć Elena izolowała się przez dwanaście lat od wydarzeń na ziemi te w końcu dały o sobie znać. Nadchodzi moment gdy historia zatoczy koślawe koło, a na pole bitwy wkroczą rodziny i nowi wrogowie. Czy będzie to koniec n...