.:18:.

41 6 0
                                    

Pole widzenia Caroline zalała czerń. Zainfekowana krew Eleny oblała wielu, ale mało zachowało stoicki wyraz twarzy. Różowowłosa usłyszała płaczliwy skowyt bliźniąt. Chciały się rzucić do Eleny, lecz zostały zatrzymane. Lee przez Jenkins, a See przez swojego dziadka.
Nastolatka patrzyła na to, co kiedyś było Eleną. Teraz było to skupisko dziwacznego światła i tworzących się z wiatru czterech nad wyraz ludzkich oblicz. Wstrząsnęło nią, gdy usta wietrznych twarzy ryknęły wspólnym krzykiem, przewracając kilka drzew w oddali i dużo więcej ludzi.
Co teraz z nimi będzie?!
                                                                       ***
Elena miała przed sobą teren pokryty szarą mgłą, którego górną część raz po raz przecinały błyskawice. Brnęła gdzie kazały zmysły mając wrażenie jakby była tu po prostu wklejona. Nic nie słyszała, a chociaż chciała mówić to nie mogła.
Wedy właśnie uszy wróciły do dawnej świętości i usłyszała klaskanie. Ava stała za nią i przyglądała się jej z uśmiechem psychopaty na twarzy.
- Ty to lubisz być w centrum uwagi, co?- Spytała starsza- Bez tego żaden z was się nie obejdzie.
- Że co?!- Elena posłała jej mocno zszokowane spojrzenie- O czym ty pieprzysz?
- Wątpię, żeby było to dla ciebie ważne- Syknęła Ava- Ja natomiast będę znana z tego... Jak położyłam kres Lancasterom!
Błyskawice, które wyszły z dłoni starszej przedstawicielki płci żeńskiej powaliły trzydziesto-czterolatkę na grunt. Ava zaczęła się głośno śmiać, a Elena czuła jak krew się w niej gotuje. Poderwała się zaskakująco szybko do góry a w jej dłoni zmaterializowały się kontrastujące kolorystycznie z błyskawicami Avy iskry. Starsza kobieta od ciosu odleciała w dal ze skrzekiem.
- Tylko na tyle cię stać gówniaro?- Jej oczy zaszły czernią- Żryj to!
Cios na milimetry minął młodszą a wtedy Elena sprzedała starszej cios w żebra. Usłyszała jęk bólu a po chwili była żona Alana padła znowu na ziemię. Z ewidentną trwogą Ava patrzyła na Elenę. Włosy młodszej kobiety zbielały momentalnie, skóra niczym u porcelanowej lalki nie ukrywała blizn, wręcz przeciwnie uwypuklała. I te zielone oczy... Teraz błyszczały, odwracając uwagę od stróżki zainfekowanej, czarnej krwi, która ciekła z kącika wysuszonych ust.
- Nie- Warknęła, Elena- Ty, żryj to.
Ostatnie, co wtedy widziała Ava, to materializująca się koło ostatniej z Lancasterów, broń. Broń, Temperance tu przybrała formę zwyczajnego noża, zamiast sztyletu.
To nie odjęło mu na sile.
A wręcz przeciwnie... Podwyższyło jego miejsce na skali.
                                                                                    ***
- Uwaga!- Krzyk jakiegoś agenta przebił powietrze. Grupa antagonistów i dzieci odskoczyła w bok, a podłoże pod nimi zaczęło się sypać w posadach. See i Lee spojrzeli po sobie.
- Chyba myślimy o tym samym- Odezwała się dziewczynka do brata- Tam dalej idą te potwory. Musisz użyć krzyku!
- Zwariowałaś!?- Odkrzyknął See, walcząc z hałasem środowiska- Zrobiłem to tylko raz! Nie umiem...
- A właśnie, że umiesz, do cholery!- Ofuknęła go siostra, po czym złapała go za nadgarstek- Chodź. Znajdźmy dobre miejsce. No już!
Bliźniaki pognały w wyznaczone przez Lee miejsce gdzie See naszykował się do użycia krzyku w formie ataku. Elena Juniorka zaczęła odliczanie i szybkie kalibrację.
- Teraz!- Huknęła bratu tuż nad uchem. See zaczerpnął powietrza i udało mu się powtórzyć krzyk z wcześniej. Ludzie odlecieli w tył i uderzali w drzewa, monstra rozpadały się na kawałki, a antagoniści walczyli by zachować równowagę.
- Nic ci nie jest?- Lee oderwała dłonie od uszu i spojrzała na brata, który powoli wracał do normalności. Uderzyła go parę razy pięścią w plecy, kiedy zaczął kaszleć. Nie była to może najlepsza reakcja, ale tu wszystkimi kierowały emocje.
- Jasna cholera!- Dzieci dostrzegły swojego ojca- Seth, coś ty zrobił?
- See- Burknął chłopiec między kaszlnięciami- Kiedy się w końcu nauczysz?
- Mówiłem coś o tych idiotycznych przezwiskach- Odezwał się na to Martin- Mieliście ich nie używać.
- Daj spokój- Syknęła Lee- Nie miałeś do nas szacunku, my nie mamy do ciebie.
- Nie mamy czasu na tą gadaninę Lee- Brat złapał siostrę za ramiona- Musimy pomóc reszcie w walce. Nadchodzi ich więcej!
Rodzeństwo ponownie ruszyło do biegu przy okazji odkrywając wzmożoną prędkość i siłę, jaką zyskały. Niektóre z dziwacznych stworów nawet się nie orientowały, gdy któreś z bliźniąt wskakiwało im na plecy, po czym skopywało po głowach. Caroline w tym czasie razem z Sethem pozbawiała życia inne kreatury jak i nadciągających zmiennokształtnych.
- Więcej was matka w domu nie miała?- Usłyszała nastolatka pytanie byłego naukowca, gdy jego były oponent poleciał w krzaki. Caroline spojrzała się w stronę, Eleny, bo tam teraz zaczęło egzystować najwięcej dźwięków. Źrenice nastolatki powiększyły się drastycznie, gdy zauważyła, że oczy ostatniej z Lancasterów są szeroko otwarte i emanujące zielenią, a jej włosy bielsze od dotychczas pojawiającego się śniegu.
Donośny trzask przeszył uszy wszystkich, a niebo zalała czerwień. Grunt się zatrząsł i zaczął pękać.
- Wszyscy z drogi!- Huknął Jasper a wtedy pęknięcie gruntu posłało sporą ilość ludzi i potworów w dół. Niektórzy zdążyli się złapać. Do tej grupy zaliczał się See.
- Trzymaj się brat!- Lee złapała bliźniaka za rękę- Wciągnę cię!
- Nie! Uciekaj stąd! Zmiennokształtny za tobą!
Dało się słyszeć dźwięk odbezpieczanej broni i wróg wycelował w walczące o przetrwanie bliźniaki. Jęknęły z trwogą i struchlały ze strachu. I w tym momencie cios w tył głowy z gałęzi posłał ich niedoszłego oprawcę na grunt.
- Jenkins?!- Zszokowane bliźniaki patrzyły jak dziewczyna do nich doskakuje. Na niebie szalały chyba wszystkie możliwe żywiołowe burze, jakie kiedykolwiek mogły zaistnieć.
- Cholera!- Syknęła dziewczyna pomagając Lee wciągnąć brata- Zaraz zniszczy się nasz wymiar!
- To, co robimy?- Spytał, See starając się przekrzyczeć mroczny huragan.
- A myślisz, że wiem!?- Odkrzyknęła posiadaczka różowych pukli- Nie jestem mędrcem!
Zaraz potem młodzież musiała zasłonić oczy, gdy emanujące mocno światło posłało pocisk w krzaki a teren wokoło zaczął płonąć.
- O boże...- Jęknął See, gdy wreszcie coś widzieli- Tam w powietrzu są dziwactwa... Ale nie ma Eleny!
- Czyli to ona... Ona jest tym pociskiem!- Wyrzuciła z siebie Jenkins, czując jak jej gardło zamienia się w wióry- Musimy do niej biec!
Nie musiała dwa razy powtarzać. Trójka małolatów zerwała się do biegu, podczas gdy ogień odstraszał resztę walczących. Młodzież była nastawiona tylko na jeden cel.
Odnaleźć Elenę.

Venatus || Death Wish IVOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz