.:9:.

56 8 0
                                    

-Przerwa-Stwierdził prowadzący grupę Sheldon-Dzieciaki muszą odpocząć.
Najmłodsi opadli na grunt a zaraz pod nich i starsi. Elena patrzyła na przyszywane wnuki i Caroline. Dogadywali się nawet. Gdyby nie okoliczności pewnie byliby całkiem dobrymi przyjaciółmi.
Jason przerwał stanie bez ruchu, po czym tupną lewą nogą. Ustalili to, jako sygnał, że członek załogi kogoś widzi.
Że widzi zagrożenie.
Antagoniści naszykowali broń, Elena stanęła przed młodzieżą, zasłaniając ich.
I wtedy zza krzaków wyskoczyli Zmiennokształtni. Przybrali formy dziwacznych wilków lub też dzikich kotów. Z tą różnicą, że ich futro i sierść były czarne a zęby były nad wyraz ostre.
Elena trafiła jednego przemienionego w panterę nożem w szyję. Stwór jęknął z bólu, a ciepła krew zalała jej twarz. Kolejny zaliczył kopniaka w bok z taką siłą, że trzasnęły kości. See i Lee jeszcze nigdy czegoś takiego nie widzieli. Elena była ponad miarę szybka, zwinna i silna. Niczym jakiś nieludzki wytwór.
-Uwaga!- Huknęła Jenkins, kiedy zza drzew wyszedł trzy głowy stwór. Miał około trzech metrów wysokości i był stworzony przez Zmiennokształtnych do zabijania. Jednym machnięciem ogromnej łapy przewrócił Jasona i Beverly. Paul i Annie padli na grunt a Caroline i bliźniaki schowali się za trójcą sporych sosen. Powolnymi krokami monstrum zmierzało w ich stronę.
Co to, to nie!
-Hej!- Elena cisnęła w stwora kamieniem- Zostaw ich!
Zwierzę definitywnie jej posłuchało i rzuciło się w pościg za dziedziczką Lancasterów. Łamał drzewa, tworzył dziury w podłożu i ryczał. Przecudowne combo.
Wywinęła orła na zabłoconej powierzchni i zjechała w dół miniaturowego zbocza. Cała ubabrana starała się jakoś wygrzebać, ale skutki nie były za pozytywne. Coś świsnęło jej nad głową. Jak się potem okazało była to łapa monstrum, która skosiła rozmachem drzewo a to runęło z trzaskiem na grunt. Jasna cholera!
Zablokował jej drogę i na poważnie była w potrzasku. Musiała się przewrócić na ziemię by unikać ciosów, potem się turlać. Problem był natury takiej, że nie miała na te manewry w zasadzie miejsca.
- Szlag!- Wielka łapa wbiła się w ziemię ograniczając jej pole ruchu. Druga wsparła koleżankę by następnie wybić się i zacząć drapać. Osłoniła się rękoma, ale dla pazurów bluza nie stanowiła przeszkody. W pewnym momencie trzygłowe zło zakwiczało z bólu. Gdy odważyła się odsłonić twarz zobaczyła, że kreatura leży na ziemi z rozprutym brzuchem. Wnętrzności wylewały się na zewnątrz i wydzielały koszmarny odór, który atakował śluzówki oczu i gardła. Kaszlnęła kilka razy, odpowiedziała jej cisza.
Wtedy dopiero oprawca martwego stworzenia wyrwał się z konsternacji i ściągnął kaptur. Na widok znanej twarzy miała tak mocno zmieszane uczucia, że sama ich nie rozumiała. Z resztą... Kiedy ona miała zrozumiane odczucia i nie kwestionowała swej egzystencji?
- Jesteś cała?
-W zasadzie to tak- Rzuciła w odpowiedzi.
No właśnie, w zasadzie.
-A ręce to sobie pisakiem pomalowałaś?- Spytał z nutą dezaprobaty Sethaniel Brundle.
-Niech będzie- Wstała z gruntu- Jak się tu dostałeś? I jak mnie w ogóle znalazłeś?
-Cóż...Zszedłem na ziemię i szukałem po krzykach. Dobrze cię widzieć.
-Ciebie też wielkoludzie-Przytuliła się do ukochanego-Chodź. Musisz kogoś definitywnie poznać.
-Najpierw to daj sobie opatrzyć ręce, dobrze?
-No, ale...
-Elena- Poprosił-Nie zaczynaj.
Kobieta westchnęła, po czym ściągnęła bluzę. Ślady pazurów szły po skosie obu kończyn. Na prawej były głębsze i dalej krwawiły.
-Nie chciałeś zostać lekarzem?- Spytała- Bo chyba masz w tym wprawę...
-Co, jak co, ale to ty mnie zszywałaś.
-Było boleśnie-Skomentowała.
-Zabawne kochanie, że akurat ty to mówisz-Zaśmiał się- Powinno być okej. To...Kogo mam poznać?
W tym momencie odezwały się nawoływania skierowane do kobiety. Najpierw jej starzy kompani, potem Caroline oraz See i Lee.
-Tutaj!- Odkrzyknęła im i odpowiedziała Sethowi- Zobaczysz za moment.
Ekipa kobiety mniej lub bardziej poprawnie zjechała do nich po zboczu. Starzy znajomi od razu przywitali się z byłym naukowcem, a Caroline oraz bliźnięta stały z pół otwartymi ustami. Po tym jak Jenkins przywitała się z nowoprzybyłym See i Lee zaczęli patrzeć na mężczyznę i po sobie.
-Um...-Odważył się odezwać See-Ile pan...Ty masz wzrostu?
-Metr dziewięćdziesiąt cztery-Padła odpowiedź, po czym spojrzenie na Elenę-Możesz mi wyjaśnić...?
-Nie wariuj-Poprosiła dziedziczka Lancasterów- Ale... To są twoje wnuki.

Venatus || Death Wish IVOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz