6. Nie rozczarowałem się

178 12 0
                                    

- Bones! - znów usłyszałam podniesiony ton siedzącej naprzeciwko dziewczyny.

Nie trudno było się domyślić, że znów była na mnie zła. Rider za to roześmiał się, jakbym powiedziała właśnie coś wyjątkowo zabawnego.

- Słyszałem o tobie, ale muszę przyznać, że rzeczywistość nie oddaje prawdy - stwierdził wesoło zupełnie nie przejmując się moją wypowiedzią czy tonem.

- Ty też nie wyglądasz, jak Rider, o którym tyle słyszałam - zaczęłam uśmiechając się niewinnie. - Nie dorastasz do pięt opowieściom. Prawdę mówiąc rozczarowałam się - oczywiście kłamałam, chociaż może nie do końca. Naprawdę nie wyglądał na aż tak groźnego.

- Wybacz jej - Damon mordował mnie wzrokiem. - Już jakiś czas temu straciła resztki instynktu samozachowawczego.

Moi przyjaciele chcieli dla mnie dobrze i bali się, iż swoim zwyczajem mogłam przeholować, a wówczas nie tylko ja miałabym problem. Niestety z jakiegoś powodu nie potrafiłam siedzieć cicho w takich sytuacjach. Nawet wiedząc, że naprawdę mogłabym zaraz zginąć od wystrzelonej w moją stronę kuli.

- Jesteś interesująca Bones - posłał mi uśmiech. - Prawdę mówiąc - powtórzył moje słowa - już dawno chciałem cię poznać. Podobno jesteś jedyną dziewczyną w mieście, której boją się faceci.

- Jeśli tak, to tylko banda słabych kretynów bez kręgosłupa czy choćby odrobiny poczucia własnej wartości - podsumowałam, po czym zajęłam się jedzeniem.

Cały czas czułam na sobie nie tylko jego wzrok, ale także przyglądających mi się przyjaciół. Zerkałam na nich co jakiś czas w nadziei, że dzięki temu przestaną choć głównie jednak udawałam, iż nic mnie nie obchodziło, co o mnie w tej chwili myśleli. Jedzenie, jak zawsze było pyszne, więc kiedy skończyłam nadal czułam niedosyt. Pomimo tego nie chciałam spędzić w tym miejscu więcej czasu. W innych okolicznościach mogłabym skusić się na przykład na kawałek ciasta, ale nie zamierzałam siedzieć tu dłużej z Riderem, którego najwyraźniej nie obchodziło, jak niechcianym towarzyszem był.

- Co teraz? - Damon przesuwał pytającym spojrzeniem brązowych oczu ze mnie na Iron. - Chcecie się napić?

- Ona pewnie tak - wskazałam na Iron, która rzadko przegapiała takie okazje szczególnie, iż to nie my mieliśmy uregulować rachunek, - ale ja mam na dzisiaj dość. Może zamiast tego pójdziemy coś obejrzeć? - zaproponowałam w nadziei, że się zgodzą.

Ostatnią rzeczą na jaką miałam obecnie ochotę był powrót do domu. Nie po tym, jak wcześniej pokłóciłam się po raz kolejny z matką. Znałam ją na tyle, by wiedzieć, że jeśli pokazałabym się teraz w domu nie oszczędziłaby mi kolejnej połajanki, a nie byłam już małym dzieckiem. Nie byłam małą Lizzy, którą mogła rozstawiać po kątach i ignorować za każdym razem, kiedy tylko było jej tak wygodnie. Ta myśl przywiodła za sobą wspomnienia, o których chciałam zapomnieć, a które wciąż dobijały się o uwagę. Zacisnęłam dłonie w pięści wściekła na siebie po raz kolejny za to, iż pozwoliłam im wrócić.

- Chcesz iść do kina? - upewniła się Iron wyglądając przy tym nieco dziwnie, czego nie rozumiałam.

- Do kina, do Damona, bez różnicy - wzruszyłam ramionami na potwierdzenie swoich słów.

Wstałam i nie czekając na ich reakcję wyszłam na zewnątrz zatrzymując się przed lokalem. Opierając się o ścianę sięgnęłam do kieszeni, z której wyjęłam paczkę fajek. Rozerwałam rębami owijającą je folię i otworzyłam kartonik wyciągając z niego jednego papierosa. Minęło kilka sekund nim klnąc na głos uzmysłowiłam sobie, iż przecież nie wzięłam zapalniczki.

Dziedzice ognia i popiołów 01: ZdradzeniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz