Po tym oświadczeniu Isabell zajęła miejsce Iron, która usiadła na jej kolanach. Mieliśmy więc jedno wolne krzesło, które teraz Andrew Kings odsunął od stolika i usiadł na nim. Cała nasza grupa nie dawała po sobie poznać, co tak naprawdę czuliśmy w tej chwili w obecności tej gnidy. Żałowałam, że opuściłam dom zostawiając glocka w jego kryjówce, bo w tej chwili o niczym nie marzyłam tak bardzo, jak wycelować lufą w tego pewnego siebie mężczyznę i pociągnąć za spust. To pragnienie było tak silne, że wyraźnie czułam wbijające mi się w wewnętrzne części obu dłoni paznokcie i odzywało się za każdym razem, kiedy widziałam twarz tego sukinsyna.
- Czego chcesz? - Rider odezwał się do niego pierwszy, skupiając na sobie jego uwagę, za co byłam mu w tej chwili wdzięczna. Potrzebowałam chwili czasu na uspokojenie się inaczej mogłabym zrobić coś, czego już nigdy nie dałoby się cofnąć.
Po prawdzie nie byłam pewna, czy powinnam się w ogóle odzywać. Zastanawiałam się, czy gdybym to zrobiła Andrew i jego ludzie uznaliby, iż oficjalnie opowiedziałam się za jedną ze stron i należałam teraz do Łowców. Choć równie dobrze mogło spowodować to już samo przebywanie przy ich drugim. Wszyscy wiedzieli, że Rider był prawą ręką Lucasa i jego najlepszym człowiekiem. Nie chciałam tego. Wyboru, jaki mi ofiarowywali. Nie zamierzałam stawać po żadnej ze stron, ponieważ po obu nie było niczego, czym mogliby zrekompensować towarzyszący tej decyzji ból i pewną śmierć, na jaką wówczas bym się pisała. Bez względu na wybór ostatecznie czekałoby mnie tylko zniszczenie.
- Chętnie bym porozmawiał, ale - rozejrzał się po nas jednoznacznie patrząc na pozostałych, którzy nie byli do końca świadomi interesów rozgrywających się nocami na ulicach tego miasta.
Jednym wystarczały plotki i pomówienia, jakie słyszało się na każdym kroku z ust chętnie dzielących się nimi ludzi. Niestety ci, którzy mieli najwięcej do powiedzenia zawsze wiedzieli najmniej. Dla nich postacie w cieniach zaułków były tylko bezimiennymi kształtami. Dla mnie mieli twarze, których nie mogłam usunąć ze swoich myśli. Nie należałam do tych ignorantów. Widziałam i słyszałam zbyt dużo, by wierzyć w cokolwiek, co opowiadali ludzie. Prawda zawsze była gorsza. Jednak wciąż istnieli ci, którzy woleli żyć wierząc naiwnie w te kłamstwa. Nigdy nie rozumiałam, dlaczego Arcos oraz Kings pozwalali im na to.
- Za to ja chętnie kazałabym ci spadać - powiedziałam w końcu, co prawdopodobnie nie było najmądrzejszą rzeczą. Miałam jednak już dość jego obecności. Nienawidziłam tego człowieka niemal tak mocno, jak tego, który pociągnął wtedy za spust.
Ktoś kopnął mnie pod stołem, ale nie wiedziałam które z moich znajomych to było. Z resztą, jakie to miało teraz znaczenie. Słowa zostały już wypowiedziane sprawiając, iż Kings zwrócił wzrok na mnie przeczesując dłonią z sygnetami swoje starannie ułożone na żel, ciemnoblond włosy. Szare oczy przez ułamki sekund śledziły uważnie moją sylwetkę zanim uniósł kąciki ust w pobłażliwym uśmiechu, jakim ojciec mógłby obdarzyć swoje dziecko. Gdybym go nie znała mogłabym nawet uznać go za przystojnego, ale ten obraz zdecydowanie psuł drapieżny wyraz jego twarzy, jaki najczęściej u niego widywałam.
- Jeśli zamierzasz być niegrzeczna mogłabyś chociaż zaczekać, aż zabiorę cię do siebie - puścił mi oczko, a ja zacisnęłam dłonie mocniej w pięści na powrót czując ból. Cudem było to, że nie przecięłam jeszcze skóry.
Ochota, by przestrzelić mu ten durny łeb była tak wielka, że dłonie świerzbiły mnie chcąc sięgnąć po broń. Zgadywałam, iż miał takową przy sobie tak samo, jak każdy z jego ochroniarzy. Oni nigdy nie mogliby poruszać się bez niej. Przed wykonaniem tego szalonego pomysły powstrzymywała mnie tylko pewność w jakie kłopoty bym się wówczas wpakowała oraz to, że gdybym zaatakowała Kings'a jego ludzie nie staliby biernie się temu przyglądając. Rana postrzałowa podobno cholernie bolała, a ja nie zamierzałam sprawdzać prawdziwości tego twierdzenia. Zakładając, iż udałoby mi się wydostać stąd żywej, a szanse na to były naprawdę niewielkie.
CZYTASZ
Dziedzice ognia i popiołów 01: Zdradzeni
RomanceNa niego mówią Rider, ponieważ niczym apokaliptyczny jeździec brnie przed siebie pozostawiając w tyle jedynie krew i łzy. Na nią wołają Bones, ponieważ do celu zmierza choćby po trupach. Oboje zmagają się z przeszłością i własnymi demonami. Jednak m...