34. Związek

103 7 0
                                    

Obudziłam się z samego rana i od razu zerknęłam na Ridera przekonując się, że wciąż spał. Po rozmowie wczorajszej nocy nadal nie mogłam w pełni psychicznie dojść do siebie. Zmieniłam pozycję układając się na boku tak, abym mogła na niego patrzeć, przypominając sobie wszystko, o czym mówiliśmy. To, iż otworzyliśmy się wzajemnie przed sobą sprawiło, że patrzyłam na niego zupełnie inaczej niż jeszcze kilka dni temu i zupełnie inaczej niż podczas pierwszego spotkania. Prawda była taka, że bałam się tego, w jakim stopniu potrafiłam mu teraz zaufać, ale o wiele bardziej przerażało mnie to, iż nie chciałam już dłużej przed nim uciekać. Byłam dokładnie w tym miejscu, w którym chciałam się znajdować.

- Właśnie dlatego powinnam odejść - wyszeptałam do siebie odgarniając jednocześnie zbłąkane kosmyki z jego twarzy.

Westchnęłam ciężko, po czym wstałam udając się do łazienki. Po drodze wzięłam jeszcze swoje spodnie, które zdjęłam zanim zasnęłam. Wzięłam szybki prysznic i z wciąż mokrymi włosami zabrałam się za przygotowanie śniadania z tego, co udało mi się znaleźć w niemal pustych szafkach. Rider z całą pewnością nie spędzał tu zbyt dużo czasu, a to sprawiło, iż zaczęłam zastanawiać się, jak właściwie wygląda jego dom. Pokręciłam głową na tę niedorzeczną myśl. Nie zdziwiłabym się, gdyby Rider nigdy mnie tam nie zabrał, ponieważ ktoś taki, jak on musi dbać o swoją prywatność. W końcu miał zbyt wielu wrogów, którzy chętnie zabiliby go podczas snu.

- Rider! - zawołałam wchodząc do sypialni i opierając się o futrynę oraz zaplatając ręce na piersi. - Wstawaj!

Chłopak wydał z siebie jakiś niezrozumiały dźwięk zanim w końcu otworzył oczy i usiadł po tym, jak jeszcze kilkukrotnie go zawołałam.

- Nie jestem cholernym kateringiem czy pomocą domową. Nie zamierzam za każdym razem budzić cię na śniadanie - odezwałam się udając złość.

Zaśmiał się zanim wstał i ruszył w moją stronę.

- A jednak to już drugi raz - wypomniał mi najwyraźniej tym zadowolony. - Rozpieszczasz mnie.

Prychnęłam, gdy minął mnie idąc do pokoju. Podążyłam za nim zajmując miejsce obok niego. Chwyciłam swój talerz i oparłam się o oparcie kanapy. Jakiś czas jedliśmy w ciszy zanim przerwałam ją pytając, jakie miał na dzisiaj plany. Uwzględnienie go w swoich było dla mnie nowością, ale byłam zbyt ciekawa, czy spędzimy ten dzień razem.

- Mam wolne dopóki mój telefon nie zadzwoni.

- Czy to nie jest upierdliwe podporządkowywać całe swoje życie i w każdej chwili być zmuszonym rzucić wszystko stawiając się na rozkaz? - spytałam, ponieważ sama nigdy nie należałam do osób, które tak łatwo podporządkowują się innym. - Nie jesteś kimś, kto ślepo podążałby za innymi.

W reakcji na moje słowa zmarszczył brwi, po czym uniósł kącik ust w pewnym siebie, a nawet wyzywającym uśmieszku.

- Tylko jedna osoba wątpi w moją lojalność spodziewając się, że kiedyś odejdę i tą osobą jest Swean. Wiedziałem, że ty także będziesz w stanie mnie przejrzeć - po jego odpowiedzi miałam jeszcze więcej pytań. To, co powiedział stanowiło dla mnie kompletną zagadkę, ale przekonałam się już na samym początku, iż chłopak zdawał się wiedzieć o mnie niepokojąco wiele. - Ty i ja jesteśmy do siebie zbyt podobni, byś nie była w stanie dostrzec prawdziwego mnie kryjącego się za maskami, których używam.

Otworzyłam szerzej oczy zszokowana jego wypowiedzią. Nie sądziłam, że kiedykolwiek usłyszę od niego te słowa, choć domyślałam się już wcześniej ich prawdziwości.

- Zaskoczona? - zaśmiał się pytając mnie. Jak to możliwe, że przy mnie zazwyczaj miał tak dobry humor? - Jak sądzisz, skąd wiem o tobie tak dużo? To niebezpieczne Bones - odwrócił wzrok i spoważniał. - Znamy zbyt wiele swoich sekretów, a to nie przyniesie nikomu nic dobrego.

Dziedzice ognia i popiołów 01: ZdradzeniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz