18. Zastanów się

136 10 0
                                    

Iron spała, jak zabita niemal do północy zmuszając mnie, bym razem z nią siedziała w tym domu. Od pocałunku zachowywałam dystans pomiędzy mną, a Riderem. Kilka razy usiłowałam zacząć swobodną, niezobowiązującą rozmowę, ale chłopak odpowiadał zdawkowo i gniewnie, więc ostatecznie poddałam się i następne godziny przesiedzieliśmy słuchając radia, które włączył.

- Bones? - usłyszałam zaspany głos Iron.

Odwróciłam się do niej widząc, jak przeciera oczy pozbywając się resztek ogarniającej ją senności i do końca rozmazując to, co zostało z jej makijażu. Rozejrzała się dookoła, jakby potrzebowała chwili, aby zdać sobie sprawę z tego, gdzie się znajdowała.

- Skoro już się obudziłaś możemy iść - powiedziałam sztywno modląc się, by nie przeciągała tego. Naprawdę chciałam opuścić to miejsce najszybciej, jak się dało.

Szczerze wątpiłam, abym w najbliższym czasie była w stanie przebywać z Riderem w jednym pomieszczeniu, a co dopiero odezwać się do niego czy spojrzeć. To był kolejny powód, dla którego ten pocałunek był katastrofalnym pomysłem. Od dawna nie należałam do nieśmiałych dziewczyn i wkurzało mnie to, iż nie potrafiłam faktycznie traktować tego, co między nami zaszło jedynie, jak nic nieznaczący wybryk. Zupełnie, jakbym miała za mało rzeczy, którymi musiałam się obecnie przejmować.

- Która godzina? - dziewczyna wstała przeciągając się, po czym spojrzała na mnie, a w jej zielonych oczach kryło się znacznie więcej pytań, które zapewne zamierzała zadać mi, gdy tylko stąd wyjdziemy.

- Za jakąś godzinę wybije północ - odpowiedziałam spokojnie jednocześnie samej wstając.

W pomieszczeniu było zimno, więc żadna z nas poza kurtkami niczego nie zdjęła, kiedy tu przyszłyśmy, domyślałam się więc, że dziewczynie musiało być niewygodnie. Z doświadczenia wiedziałam, że obudzenie się po kilku godzinach snu w ubraniu nie było komfortowym doświadczeniem. Przynajmniej nie była spocona i nie zwymiotowała, jak kiedyś zdarzyło się mi. Podczas, gdy ja stałam już przy wyjściu z salonu Iron pożegnała się z Riderem, któremu ja kiwnęłam tylko głową. Wyszłyśmy odprowadzone przez niego do drzwi, które zamknął natychmiast po naszym wyjściu nieco głośniej niż było potrzeba.

- Wyglądaliście - zaczęła ze zmarszczonymi brwiami - dziwnie. Coś się stało?

Schowałam dłonie do kieszeni kurtki, by Iron nie dostrzegła, jak zaciskałam je w pięści. Mogłam powiedzieć jej prawdę i zmierzyć się z lawiną pytań oraz niedorzecznych domysłów, jakie by to wywołało, albo skłamać i przynajmniej przez jakiś czas mieć spokój. Nie zastanawiałam się dwa razy nad decyzją.

- Nic - wypowiedziałam to jedno słowo tonem, który jasno dawał do zrozumienia, iż nie miałam najmniejszej ochoty zagłębiać się bardziej w ten temat.

Przyjemne otępienie, jakie dawał alkohol zniknęło w momencie, w którym zdałam sobie sprawę z tego, co robiłam z chłopakiem. Choć nie wróciła mi jeszcze pełna świadomość, a w głowie nadal szumiało teraz odczuwałam coraz większy gniew. Głównie na Ridera myśląc o tym, jak mógł to zrobić. Co mu przyszło do głowy, że w ogóle uznał pocałunek za coś dopuszczalnego? Nawet, jeśli także był pijany w moich oczach nic go nie usprawiedliwiało. Z resztą zawsze łatwiej było zrzucić całą winę na kogoś innego, niż samemu przyznać się do swojej słabości.

Gdy tylko dotarłam do domu po tym, jak pożegnałam się z przyjaciółką upewniając się, iż będzie w stanie samej dotrzeć do siebie, od razu padłam na łóżko. Darowałam sobie prysznic i przebieranie zadowalając się jedynie pozbyciem się ubrań oraz butów zanim zasnęłam w samej bieliźnie.

Nie dane mi było nacieszyć się długim snem, ponieważ zaledwie kilka godzin później, kiedy budzik wskazywał nadal zbyt wczesną, jak dla mnie porę obudziła mnie kłótnia rodziców, co było dość niezwykłe zważywszy na fakt, że oni niemal nigdy się nie kłócili. Pomimo zamkniętych drzwi oraz dzielącej mnie od nich odległości dolatywały do mnie niezrozumiałe urywki zdań i słów, więc nie miałam pojęcia, co aż tak wyprowadziło ich z równowagi, chociaż domyślałam się, iż miało to jakiś związek ze mną. Od dłuższego czasu byłam jedynym powodem domowych awantur, do czego zdążyłam się już przyzwyczaić. Przeciągnęłam się żałując, że nie zdecydowałam się jednak na prysznic. Nudności przez smród alkoholu nie były najprzyjemniejszą rzeczą z rana, więc czym prędzej rozebrałam się wchodząc szybko pod prysznic.

Dziedzice ognia i popiołów 01: ZdradzeniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz