Rozdział #2

450 20 7
                                    

  Po szkole wróciłam do domu, poszłam do swojego pokoju i odrobiłam lekcje, potem poszłam do kuchni, i czekałam na obiad. Po paru minutach mama podała mi obiad.

- Smacznego Kathleen. - powiedziała mama, uśmiechając się.

- Wzajemnie. - odpowiedziałam.

  Po obiedzie pomogłam mamie posprzątać, a potem poszłam do siebie.

- Eh... ale nudy... - mruknęłam po cichu do siebie.

  Po chwili zadzwonił mi telefon. Okazało się, że dzwoni Lydia. Po rozmowie z nią szybko się przebrałam i wyszłam z domu. Pobiegłam skrótem przez las i dzięki swoim mocom już po pięciu minutach byłam przed jej domem

- Ale ty szybka - zaśmiała się blondynka.

- Haha. To jak? Idziemy?

- Tak

  Poszłyśmy na przystanek i po dwudziestu minutach przyjechał nasz autobus. W mieście wstąpiłyśmy do naszego ulubionego sklepu z ubraniami.

- Ale fajna bluza -powiedziałam i podeszłam do wieszaka, gdzie znajdowała się upatrzona przeze mnie bluza

- Ile kosztuje? -zapytała Lydia

- 50 dolarów - odpowiedziałam

- To kup, 50 dolarów to nie dużo

- Racja

- Pomyśle nad nią, a na razie chodź dalej - powiedziałam

  Potem jeszcze chwile szukałyśmy czegoś dla siebie, a ja zdecydowałam się na zakup bluzy. Po zakupach poszłyśmy na lody. Później poszłyśmy do kina, gdzie trochę nie mogłyśmy dojść do porozumienia ponieważ ja chciałam pójść na jakiś horror, a że Lyd nie lubi horrorów, to wolała pójść na jakąś komedię romantyczną, a ja akurat nie lubię żadnych romansideł. Po długich pertraktacjach obie zgodziłyśmy się że pójdziemy na jakiś komedio-dramat.

Po wyjściu z kina poszłyśmy do pobliskiego parku i chwile chodziłyśmy po nim bez celu.

- Ej. mam pytanie - powiedziała Lydia

- Jakie? - zapytałam

- Nie myślałaś żeby no wiesz... powiedzieć o tym kim jesteś?

- Oczywiście, że nie. Wystarczy że ty wiesz... - spojrzałam na nią znacząco.

- Dobra luz, rozumiem.

- Ale skończmy temat.

Dziewczyna spojrzała na mnie tylko i na chwilę zapanowała między nami cisza, którą w końcu przerwała Lydia.

- Ok, to może pójdziemy na pizze? - zaproponowała blondynka.

- Oki. Szczerze to trochę zgłodniałam - powiedziałam

- Chodźmy zatem. - powiedziała Lydia, śmiejąc się.

  Po tym poszłyśmy do pizzeri, zamówiłyśmy pizze i zaczęłyśmy jeść. po jedzeniu wybrałyśmy się na rynek główny, tam porobiłyśmy sobie kilka zdjęć, potem trochę ploteczek, a później herbata. I tak nam minął dzień w mieście. Godzinę później trzeba było wracać, więc poszłyśmy na przystanek i ledwo zdążyłyśmy na autobus, ale jakoś się udało. Po tym jak wysiadłyśmy na przystanku na naszej wiosce zabitej dechami odprowadziłam przyjaciółkę do domu.

- To do jutra kochana - powiedziała, po czym zniknęła za furtką.

  Ja szybkim krokiem udałam się w stronę domu. Było już ciemno, a nasza okolica o tej porze do bezpiecznych nie należy, dodatkowo po jakimś czasie zaczęłam słyszeć kroki i miałam nadzieje, że mi się tylko wydaje... niestety po czasie okazało się, że prawda jest inna...

Moonlight ShadowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz