Rozdział #20

133 6 2
                                    

Położyłam uszy po sobie i warczałam jeszcze głośniej niż do tej pory. Niestety nic nie wskazywało na to aby wilk chciał się wycofać. Wręcz przeciwnie, przygotował się do ataku.

Nie zdążyłam w jaki kolwiek sposób zareagować, wilk niczym pantera skoczył na mnie, jednak nie doleciał. Został sprowadzony na ziemię przez kolejnego uczestnika tej dziwnej walki. A więc teraz szary wilk, który chciał się na mnie rzucić, leży powalony przez berzowo-brązowego basiora. Owy basior to Alan. Szary próbuje się wyrwać jednak jego starania są na nic, ponieważ Ali jest wyraźnie silniejszy.

W końcu jednak wilk dał radę się mu wyrwać. Jednak nie zaatakował, a odskoczył do tyłu. Nieźle mnie to zdziwiło bo byłam pewna że rzuci się na Aliego. Szary warknął i przybrał ludzką postać. I w tym momencie kopara mi opadła... Ten wilk to... Samuel?!

Alan

  Po tym jak ten wilk mi się wyrwał i przybrał ludzką postać, nie myśląc dwa razy zrobiłem to samo i już po chwili również stałem na dwóch nogach. Spojrzałem na Kate która chwile temu wróciła do ludzkiej postaci i w osłupieniu patrzyła na mojego przeciwnika. Patrzyła tak jakby go znała. I wtedy mnie oświeciło, to był chłopak który zaczepił ją w szkole. Nie mogę sobie przypomnieć jak on miał na imię. Z resztą nie ważne. To teraz mało istotne.

- No proszę. Wielki lider przybył ratować swoją dziewczynę - powiedział z drwiącym uśmiechem chłopak, który nas zaatakował 

- Czego tu chcesz? - warknąłem 

- Chyba nie trudno się domyślić, że przyszedłem tu was skasować - powiedział całkiem swobodnie - niestety pojawiły się komplikacje w postaci twojej obecności tutaj

- W tej chwili to powinno być najmniejszym z twoich zmartwień. - skrzyżowałem ręce na piersi, a po kilku sekundach po mojej lewej, jak i prawej stronie znaleźli się dwaj członkowie mojej watahy. Po prawej Seraphin, a po lewej Cameron.

Obaj byli w wilczej postaci i warczeli groźnie, w pełni gotowi do ataku, jedyne co ich powstrzymywało to ja, jednak teraz nie zamiarzałem kazać im długo czekać. Dałem im sygnał, że mogą przystąpić do ataku, na co obaj natychmiast ruszyli w stronę delikwęta. Ten jedynie przeklnął cicho i puścił się pędem w las, już po kilku sekundach cała trójka zniknęła mi z pola widzenia. Podszedłem do wciąż osłupiałej Kathleen.

- Wszystko dobrze? - zapytałem na co ona spojrzała na mnie. W jej oczach widziałem coś czego nie potrafię określić.

Przytuliłem ją, a ona tylko bardziej się we mnie wtuliła. Jednak dalej czułem, że coś ją dręczyło. Pozostaje pytanie co konkretnie?

Moonlight ShadowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz