Gdy skończyłem to podałem dziewczynie posiłek, a ta od razu zabrała się za jedzenie. Musiała być naprawdę głodna bo zajadała się tak łapczywie, że po kilku kęsach się zadławiła. Stwierdziłem że dam jej zjeść i posprzątałem po sobie w kuchni, potem poszedłem sprawdzić czy moja "kochana" wataha zakończyła swoją dziwną dyskusję. Na szczęście już był spokój. Wszyscy siedzieli w telefonach, eh... normalka... Przewróciłem oczami i wróciłem do kuchni. Kathleen zdążyła skończyć posiłek i po sobie ogarnąć.
- Szybka jesteś. - zaśmiałem się.
- Dziękuje - odpowiedziała śmiejąc się - a tak w ogóle to...
- To? - powtórzyłem po niej.
- Moja mama wie, że tu jestem?
Gdy zadała pytanie popatrzyłem na nią przez chwilę. Oczywistym było, że jej matka nie miała pojęcia, iż Kath zamiast być w szkole siedzi w domu w środku lasu z bandą niebezpiecznych świrów.
- Wie. - Skłamałem.
- Aha... chwila... przecież dzisiaj szkoła! - krzyknęła. Nigdy nikt się tak nie przejmował szkołą.
- Spokojnie. Dzisiaj wolne, przynajmniej dla nas.
- Ale...
- Wolisz iść do szkoły i zwiększyć szanse na to, że coś Ci się stanie? Czy zostać z nami tu, gdzie jest bezpiecznie?
- Chyba tu, gdzie bezpiecznie. - Odpowiedziała i spuściła głowę w dół.
- To może chodźmy do reszty, co?
- Jasne. - podniosła głowę i się do mnie uśmiechnęła.
Potem oboje poszliśmy do salonu, gdzie teraz panował podejrzany spokój. Na serio siedzieli spokojnie, za spokojnie...
- Ok, czemu wszyscy siedzą, gapią się na siebie i co jeszcze dziwniejsze nic nie mówiąc, i się nie ruszając? - zapytał Thomas wchodząc do salonu.
- Sam się zastanawiam - Odpowiedziałem.
- To może się wycofajmy? - zaproponował chłopak.
- Dobry pomysł. - Rzekłem.
Cała nasza trójka powolnym krokiem wyszła z salonu i skierowała się na dwór, ale kiedy tylko ja i Thomas przestąpiliśmy próg to ni stąd ni zowąd, na głowę spadło mi wiadro pełne wody. Thomas i Kath wybuchnęli ostrym śmiechem, a mi wcale nie było do śmiechu.
- Jak dorwę to zabije! - krzyknąłem.
Z salonu dobiegły śmiechy. No to już wiem czemu ta banda siedziała tak cicho. Otarłem twarz z wody i ruszyłem z powrotem do salonu.
- Dobra przyznać się. Kto obmyślił ten "genialny plan"?
- Leo i Matt. - odpowiedziała mi Amber.
- Zaraz zobaczymy cwaniaki czy będzie sobie żarty robić jak wam wymyśle bardzo ciekawe zajęcie.
- Ty chyba nie chcesz...
- Oj tak, właśnie o tym myślę.
- Miej litość. - krzyknął Matt śmiejąc się.
- Nie zamierzam, a teraz jazda do roboty.
Po moich słowach obaj żartownisie wstali z kanapy i ruszyli w kierunku jednego z pomieszczeń.
- Yyy... szefie. - powiedział Thomas wskazując kciukiem za siebie.
Gdy się odwróciłem zobaczyłem Dylana, znalezionego przez nas ośmioletniego chłopca. Młody najprawdopodobniej stracił rodziców, chodź ja uważam, że po prostu się zgubił, a jego rodzice go szukają, ale ile w tym prawdy? Nie mam pojęcia, w każdym razie gdyby moje wilki go nie znalazły to mały pewnie by umarł, ponieważ gdy go tu sprowadzili to wyglądał tragicznie, był blady, chudy i strasznie słaby. Teraz jest lepiej, ale i tak jest ryzyko że chłopak może umrzeć w każdej chwili.
- Co tu robisz Dylan? - zapytałem odwracają się do chłopca.
- Bo ja nie mogłem spać i strasznie mnie wszystko boli.
- Idź się połóż, zaraz przyniosę Ci coś na uśmierzenie bólu, ok? - odezwał się do chłopca zielonooki.
- Dobrze. - chłopiec wrócił do swojego pokoju.
Gdy tylko siedmiolatek zniknął w swoim pokoju poleciłem Thomasowi, aby zadzwonił do swojego ojca. Jego tata był lekarzem, tak więc mógł bez problemu sprawdzić, co dolega małemu. Thomas przez chwilę protestował, wiedział z czym wiązała się wizyta jego taty, tak jak i ja, ale w tym momencie ważniejszy był dla mnie Dylan niż to, jak wielki opierdol dostaniemy.
- Co mu jest? - zapytała Kathleen.
- Nie wiemy, kiedy go znaleźli to cały czas się skarżył na to, że go wszystko boli.
- A wzywaliście lekarza?
- Nie, ale właśnie zagoniłem do tego Thoma.
- A co z jego rodzicami?
– Jest ryzyko, że ich stracił. – Westchnąłem.
- Czyli że jest sierotą?
- Najprawdopodobniej, znaleźliśmy go w starym domu przy pobliskiej drodze. Cały się trząsł, był zmarźnięty, na początku się nas bał, ale potem udało nam się go do siebie przekonać i zabrać tutaj, a resztą zajął się Seraphin. - wyjaśniłem.
Kathleen była serio przejęta, widziałem to po jej oczach, tak jakby go rozumiała.
CZYTASZ
Moonlight Shadow
WerewolfKathleen - z pozoru zwykła, zamknięta w sobie dziewczyna, ale ukrywa pewien sekret... Alan - buntownik, lider niewielkiej watahy wilkołaków, zaborczy i nie ustępliwy. Każde z nich jest inne, choć wiele ich łączy. Oboje mają nóż na gardle lecz Kathl...