Rozdział 36

1.8K 141 18
                                    

Obudziłam się z potwornym bólem głowy. Pierwsze, co zobaczyłam po przebudzeniu to śpiący Loki. Spaliśmy wtuleni w siebie. Jego ręka obejmowała mnie w pasie, a moja na jego ramieniu. Usiadłam na łóżku nie budząc go. Na szafce nocnej leżała szklana wody i dwie tabletki z aspiryną. Czyli ktoś tu był... Ciekawe, co sobie pomyślał jak zobaczył nas razem w łóżku. Ale to w sumie zależało kto to był. Wzięłam aspirynę i wyszłam z pokoju. W salonie był okropny bałagan. Nie znosząc takiego widoku sprzątnęłam wszystko zanim coś zjadłam, jak się okazało było już po 12, a do tej pory nikt nie wstał. Sprzątałam tylko salon i kuchnię reszta mnie nie obchodziła, jak po chwili się okazało to był błąd. Słyszałam kroki, a potem tylko brzęk butelki i kogoś lądującego na ziemi. Towarzyszył temu nie miły dźwięk który bardzo dobrze znałam. Pobiegłam w kierunku korytarza. Na podłodze znalazłam nikogo innego jak Tony'ego, który głośno przeklinał.

-Wszystko ok? - zapytałam zaniepokojona

-Tak... - syknął próbując wstać, ale jakoś mu to nie wyszło. - Albo jednak nie... - zrezygnował po chwili.

-Pójdę po kogoś.

Pierwszą osobą o której pomyślałam był Steve. Dlatego wpadłam zdenerwowana do jego pokoju. Spał w ciuchach z wczoraj na swoim łóżku. Zaczęłam go szarpać za koszulkę.

-Steve wstawaj! - krzyczałam na niego, a on nieprzytomny spojrzał na mnie pytająco - Mamy problem.

-Jaki? - wybełkotał

-Nasz super Iron Man chyba złamał nogę. - tłumaczyłam wyciągając go z łóżka.

-Co ty gadasz?! On się nigdy nie połamał.

-No chyba czas na pierwszy raz - wyciągnęłam go z pokoju

-Z tobą zawsze. - odparł chyba nie do końca obudzony.

-Przymknij się lepiej i pomóż. - warknęłam.

Steve szedł za mną niedobudzony, ale kiedy zobaczył przyjaciela siedzącego na ziemi od razu się obudził. Przeniósł go na kanapę w salonie.

-Co ci jest? - zapytał Starka

-Jakbym wiedział to bym sobie poradził. - burknął na niego obrażony

Steve tylko przewrócił oczami i zaczął oglądać spuchniętą nogę miliardera. Ja niewiele myśląc chciałam przynieść lód ale nie było, dlatego nalałam wody do woreczka i zmroziłam go dzięki mocy kamienia. Podałam go Tony'emu. Po jakiś czasie kiedy opuchlizna nie schodziła nie było innego wyboru, trzeba było jechać do lekarza. Tony protestował jak małe dziecko, ale jakoś udało się go zmusić do zejścia do garażu. Czekał na oparty o jeden z samochodów z grymasem na twarzy. Steve podjechał swoim samochodem i pojechali do szpitala. Ja pobiegłam na górę. W salonie byli już kilka wracających do życia imprezowiczów. Pobiegłam do kuchni.

-Zjadłbym coś - zaczął Clint patrząc na mnie

-Nie zaczynaj bo się rozmyślę - powiedziałam wyciągając składniki do naleśników. Widziałam tylko jak za zaczyna szczerzyć.

Po godzinie większość znalazła się na śniadaniu. Zajadali się moim śniadaniem. Po chwili okazało się że brakuje tylko trzech osób. Rogersa, Starka i Lokiego. Siedziałam niespokojne wyczekując powrotu ojca.

-A gdzie twój tatulek? - zapytał Lang, pewnie chcąc wygarnąć mu jego słabą głowę do alkoholu

-W szpitalu- odpowiedziałam niewiele myśląc

-Co?! - zapytali wszyscy jednocześnie

-Przewrócił się o jakąś butelkę w korytarzu i chyba złamał nogę. Przynajmniej tak mi się wydaje. Steve go zawiózł. - wyjaśniłam

𝑰𝒏𝒏𝒂 (Część 3)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz