- O której przyjedzie twoja przyjaciółka? - Zapytał, przykrywając Emmę kołdrą. Sam leżał nago na łóżku bez żadnego okrycia. Krew, którą wypił krążyła w jego żyłach i czuł się jakby miał w nich żywy ogień. To zasługa herbaty ziołowej, którą wypiła Emma. Mieszanka ziół wypita przez żywiciela działała na wampira jak afrodyzjak i zarazem powodowała wzrost temperatury ciała. Musiał próbować skupić się na czymś innym niż lawa płynąca w jego krwioobiegu.
- O dziewiętnastej - od razu zmarszczyła brwi. Kolacja z Mary Louise była czymś o czym dyskutowali od dwóch tygodni. Lucien uważał, że to nie tylko doskonała okazja do poznania jej przyjaciółki, ale też szansa na zapoznanie jej z istnieniem wampirów. Do wielkiego ujawnienia, lub wielkiej katastrofy jak to nazywali, zostało niewiele ponad miesiąc. Emma bardzo chciała, żeby Mary Louise dowiedziała się wcześniej.
- Będzie w porządku - powiedział, czując jej podenerwowanie. - Jeżeli nie zawsze mogę wymazać jej pamięć.
- Jesteś okropny - mruknęła.
- Ja jestem okropny? A kto wypił tą przeklętą herbatę? Kto ci to w ogóle dał?
- Aurelie - mruknęła, uśmiechając się szeroko. Po raz pierwszy leżąc w łóżku mogła poczuć ciepło bijące od ciała innej osoby. Było to całkiem przyjemne doświadczenie.
- Oczywiście - podejrzewał, że musiała być to jego potomkini. Żaden inny wampir nie miał z Emmą tak dobrego kontaktu.- Porozmawiam z nią o tym następnym razem, gdy będę do niej dzwonił.
- Więc ci się nie podobało?
- Idź spać Emmo, jesteś zmęczona - powiedział, unikając odpowiedzi na pytanie.
- Nie chcę spać, kiedy tu jesteś, to kompletna strata czasu - odpowiedziała, kładąc głowę na jego piersi. Uśmiechnęła się pod nosem, gdy ręka Luciena przesunęła się z jej talii i zanurzyła w jej włosach.
- Ale rano idziesz do pracy, prawda? - Nienawidził jej pracy z całego serca i szczerze żałował, że wspierał ją w trakcie szkolenia. Sytuacja z Jimem Thomasem jednoznacznie utwierdziła go w tym, że nie powinna pracować w FBI. Jednak wiedział, że skoro tamto nie przekonało Emmy to on nie ma żadnego argumentu.
- Mam nastawiony budzik - mruknęła, słysząc dokładnie niechęć w tonie jego głosu.
Lucien wypił jej krew już kilka godzin temu i był zdziwiony, że jeszcze nie śpi. Była osłabiona utratą krwi i całym dniem spędzonym w pracy. A jednak po chwili i poczuł jak Emma zostawia na jego piersi delikatne pocałunki
-Vous petit coquin - wyszeptał, kiedy jej usta znalazły się dużo niżej. - Merde...
***
Obudziło ją irytujące brzęczenie. Przez chwilę próbowała je ignorować, ale nie ustawało. Zirytowana otworzyła oczy i sięgnęła po leżący na szafce nocnej telefon. W chwili, w której dotknęła telefonu, przestał brzęczeć. Emma przez moment rozważała czy nie zasnąć jeszcze na minutkę, ale zauważyła która jest godzina. Poczuła jakby do jej żołądka wpadła bryła lodu. Była już dziewiąta. Zerwała się na równe nogi i pierwsze co zrobiła to sprawdziła, że wszystkie zasłony w pokoju są dokładnie zasunięte. Kiedy podbiegła do szafy, aby wyjąć ubrania usłyszała jak telefon zaczął wibrować po raz kolejny.
- Leblanc, słucham?
- Cześć Emmo, zastanawiałem się czy będziesz dzisiaj w pracy.
Ani słowa Richarda ani ton jego głosu nie wskazywały na to że był zły. Raczej rozbawiony.
- Będę tam najszybciej jak mogę.
- Przydałaby się nam jakaś kawa i coś słodkiego. - powiedział mężczyzna, zanim się rozłączył.
Emma skrzywiła się, ale zanim poszła do łazienki napisała obszernego SMS-a do znajomej, która prowadziła kawiarnię w pobliżu. Ostatnio pomogła jej w spławić napastliwego klienta i Hope przysięgła jej dozgonną wdzięczność. Teraz miała zamiar to wykorzystać. Zamówiła kawę i dwa kartony muffinek. Hope odpisała jej, że wszystko będzie na nią czekać za pół godziny.
To, że Emmie udało się w tym czasie dojechać do kawiarni było w zasadzie cudem i dobrze nastrajało ją przed dalszą drogą. Niestety już niecałe dwa kilometry dalej utknęła w korku. Kiedy w końcu udało jej się dotrzeć do pracy, kawa była już zimna. Wniesienie do biura ciastek i kawy dla całego zespołu było niemożliwe, dlatego poprosiła Richarda żeby jej pomógł.
Hope musiała wykonać dobrą robotę bo, poza kilkoma wymownymi spojrzeniami, nikt się nie odezwał. Emma usiadła na swoim miejscu i sumiennie do lunchu. Zrobiła sobie dziesięć minut przerwy na zjedzenie drugiej części kanapki, którą kupiła u Hope. Niestety odrobina majonezu wylądowała na klapie jej żakietu. Dosłownie kilka minut po tym jak zjadła, biuro zapełniło się ludźmi. Od jednego z informatorów dowiedziano się, że na wtorek planowana jest duża dostawa.
Chaos jaki zapanował w pomieszczeniu był nie do opisania. Jedyne co pocieszało Emmę to to, że główną rolę odgrywali agenci DEA. Jednak denerwowało ją to, że to siedziba FBI stała się głównym centrum operacyjnym.
Emma sądziła, że nie wyjdzie z biura do rana. Jednak ku jej zaskoczeniu pozwolono jej wyjść jeszcze przed szóstą. Widocznie uznano, że jej obecność i tak niewiele wnosi. Nie miała nic przeciwko to dawało jej wystarczająco dużo czasu na powrót do domu i przygotowanie kolacji.
Kiedy weszła do kuchni, zauważyła że wszystko już na nią czeka. Cebula i czosnek były posiekane, warzywa pokrojone a na desce leżał starty ser.
- Nie licz na nic więcej - powiedział, stając w drzwiach. - Ostatni raz gotowałem ponad tysiąc lat temu.
- Dziękuję - zostawiła torebkę na ziemi i podeszła do wampira. To był jeden z powodów dla których uwielbiała jesień i zimę. Lucien budził się wtedy zdecydowanie szybciej. - Możesz jeszcze włączyć piekarnik, ja idę się przebrać. A tak w ogóle to wzięłam ci z portfela pięćdziesiąt dolarów. Musiałam kupić kawę i ciastka do pracy.
- Co?
- Spóźniłam się przez ciebie do pracy, a nie miałam...
- Przeze mnie? To ty nie chciałaś iść spać.
- Też cię kocham - powiedziała, wychodząc z kuchni.
Szybko przebrała się w jeansy i koszulę w czerwoną kratę. Przeczesała włosy i związała na karku luźnego koka. Kiedy zeszła na dół zobaczyła, że Lucien nastawił piekarnik.
- A nastawiłeś wodę na makaron?
- Przecież mi nie powiedziałaś, że mam to zrobić.
- Nie powiedziałam? Mogłeś się domyślić, przecież trzeba najpierw podgotować makaron. - Radziła sobie w kuchni całkiem nieźle, ale wolała się trzymać prostych rzeczy. Zapiekanka ze szpinakiem i serem była wystarczająco łatwa.
- Jesteś zdenerwowana - wyczuwał jej stres bardzo wyraźnie. Dlatego podszedł do niej i położył dłonie na jej ramionach. - Będzie w porządku.
Emma zamknęła oczy. Nie zdawała sobie sprawy jak bardzo była spięta, dopóki dłonie Luciena nie zaczęły rozmasowywać jej ramion. To że wampir przy okazji składał lekkie pocałunki na jej szyi było dodatkowym bonusem.
- Mary za raz tu będzie - mruknęła, gdy głośne pikanie oznajmiło, że piekarnik się nagrzał.- Jeżeli nie chcesz mi pomagać w kuchni, to możesz nakryć do stołu.
- Dwa czy trzy nakrycia? - Zapytał, podchodząc do szafki z talerzami.
-Jak uważasz?
- Dwa - odpowiedział po chwili. Stwarzanie pozorów w tej sytuacji nie miało sensu.
CZYTASZ
Bez serca
WampiryPo tragicznych wydarzeniach agentka FBI Emma Leblanc przeprowadziła się do Seattle aby zacząć życie od nowa. Jednak tajemnicze morderstwa prowadzą ją do miejsca, do którego nie chciała już wracać. CZĘŚĆ PIERWSZA UKOŃCZONA.