II 4.

397 29 1
                                    

Emma leżała na boku i jedną ręką dotykała miejsca, w którym jeszcze kilka minut temu Lucien ją ugryzł. Na skórze nie było już śladu, jednak nadal była bardzo wrażliwa. Wampir siedział obok niej i z uwagą wpatrywał się w swoją komórkę. 

- Co się stało? 

Lucien odwrócił się w jej kierunku i uśmiechnął się lekko. 

- Jeszcze nie śpisz? Myślałem, że jesteś zmęczona - powiedział, przeczesując palcami jej włosy. 

- Jestem, ale światło mnie rozprasza. 

Nie była to cała prawda. Lubiła spać w całkowitej ciemności i nawet poblask z komórki utrudniał jej zasypianie. Teraz na prawdę chciała zasnąć. Zmęczyła ją praca i rozmowa z Mary, a potem to że wampir się na niej pożywił. Jednak cały czas podświadomie wyczuwała złość jaka buzowała w Lucienie. 

- Przepraszam cię mon amour, ale to na prawdę ważne. 

- David sobie z tym sam nie poradzi? 

- Gdyby David sobie z tym nie radził, to właśnie wracałbym do Nowego Jorku - powiedział, dużo ostrzej niż zamierzał.

Emma zmrużyła oczy i wpatrywała się w oświetloną słabym światłem twarz wampira. Nawet teraz mogła dostrzec jego zmarszczone czoło. 

- Co się stało? 

Wampir przez chwilę wpatrywał się w ekran telefonu, a następnie położył komórkę na szafce nocnej. Następnie przykrył się kołdrą i położył na boku. Jego twarz znajdowała się teraz dokładnie na wysokości twarzy Emmy. 

- Jeden z wampirów złamał regulamin i zaczął pożywiać się na klientce w Starry Night. I był na tyle nieuważny, że zapach zwabił jakiegoś młodzika. Nie wiem, gdzie był wtedy jego stwórca. - Jego dłonie bezwiednie zacisnęły się w pięści.  Mieli szczęście, że nie było go w Nowym Jorku. - Zaczęli się bić, a ta dziewczyna wykrwawiała się na podłodze. I ten bałwan, to absolutne zero dało się zabić wampirowi, który nie skończył jeszcze pięciu lat. No więc Becker i inni w końcu trafiają do tej łazienki i obezwładniają młodzika. Dziewczyna nie żyje i już mają wzywać kogoś żeby zajął się ciałem, ale jakiś mądry człowiek orientuje się że zwłoki mają takiego zapachu jak zwykle. I ma rację, bo idiota który karmił się na tej kobiecie dał się jej napić swojej krwi. No więc jutro o zachodzie słońca będziemy mieli wampira bez stwórcy. 

- I co teraz? 

- No cóż, dwie opcje. Po pierwsze moglibyśmy wbić jej kołek prosto w serce i pozbyć się problemu. Ale nie mogę na to pozwolić, bo to nie jest jej wina. Dlatego potrzebuję kogoś na tyle starego i silnego żeby był w stanie poradzić sobie ze świeżo przemienionym wampirem. Więc Becker jest w tym momencie moją jedyną opcją. 

- Znam co najmniej kilka innych osób, które są od niego starsze, silniejsze i mieszkają w Nowym Jorku. - To w tym mieście mieszkało najwięcej wampirów w całych Stanach. 

- Masz rację, ale ujmę to inaczej. David jest jedynym z tego grona, któremu mogę zaufać w tej sytuacji. - To oznaczało, że na okres co najmniej kilku tygodni, a nawet miesięcy Becker będzie miał inne ważne obowiązki. To było doskonałe zwieńczenie tego całego zamieszania.

- Co za bagno - mruknęła, przysuwając się do wampira. Od razu otoczył ją ramieniem. - Co powiecie rodzinie tej dziewczyny? 

-Że zginęła w wyniku nieszczęśliwego wypadku, tylko co potem? - To była kolejna rzecz, która przyprawiała go o ból głowy. - Wszyscy będą chcieli spotykać się ze swoimi rodzinami. To się skończy katastrofą. 

Był bardzo blisko rzucenia całej swojej pracy i zaszycia się w Fresnes na kilka lat. W końcu znalazłby się daleko od tego całego zamieszania i w końcu miał czas na robienie tego na co ma ochotę. 

- Możesz nas tam zabrać - powiedziała Emma, dokładnie słysząc jego myśli. To, że Lucien tak dokładnie potrafił kształtować jej sny nadal ją zaskakiwało. Jednak uważała to za jeden z najlepszych benefitów związku pomiędzy wampirem, a  jego sługą. - Do ogrodu na przykład. 

- W dzień czy w nocy? 

- W dzień.

- W porządku. Jakieś specjalne życzenia?

- Zaskocz mnie. 

Uśmiechnął się i pomógł jej zasnąć, delikatnie wpływając na jej umysł. Następnie w oparciu o jej wspomnienia wykreował obraz ogrodu w Fresnes. Potrafił dzielić swoją uwagę pomiędzy normalne funkcjonowanie, a uczestniczenie w śnie Emmy. Wymagało to trochę praktyki, ale od dziesięciu lat się w tym szkolił. Zdecydowanie łatwiej było wtedy, gdy Emma nie zmuszała go do rozmowy lub robienia innych rzeczy. Kiedy tak jak teraz po prostu siedzieli na oświetlonej ciepłymi promieniami słońca ławce w Fresnes i mógł bez problemu jednocześnie pisać maila do Diego, który po raz kolejny spóźniał się z przesłaniem dokumentów. Kiedy skończył postanowił napisać równie długą wiadomość do Aurelie. To był zdecydowanie dłuższy mail. Z tego co się orientował to Mary Louise była pierwszym człowiekiem, który z błogosławieństwem rady dowiedział się o istnieniu wampirów a który nie miał mieć wymazanej pamięci. Streścił Aurelie całą rozmowę, a później dodał swoje przemyślenia. Wiedział, że jego potomkini będzie się z niego śmiać ale nie miał zamiaru niczego pomijać. Zajęło mu to wyjątkowo długo czasu, bo niezbyt radził sobie z pisaniem na ekranie telefonu. Kiedy skończył okazało się, że dostał od Jonathana Price'a raport dotyczący planowanej produkcji sztucznej krwi na pierwszy kwartał przyszłego roku. 

Na samą myśl o chemicznym smaku tego produktu poczuł, że przewraca mu się w żołądku. Żywił się tym świństwem od tygodnia, bo jego obowiązkiem jako króla było dawanie przykładu.  Rada założyła, że do momentu ujawnienia co najmniej połowa populacji wampirów będzie opierać swoją dietę w większości na sztucznej krwi. Pożywianie się na chętnych, żywych dawcach miało zostać ograniczone do minimum. Lucien jeszcze nie wiedział kto był autorem tego idiotycznego pomysłu, ale zaskoczyło go że rada to poparła. Oczywiście sami nie będą się do tego stosować. Picie tego świństwa wymagało od niego niesamowitej siły woli, a kiedy Emma była w pobliżu w ogóle nie był w stanie się na to zdobyć. 

Miał zamiar jutrzejszej nocy osobiście porozmawiać z Pricem nad ulepszeniem smaku jego produktu. Co prawda miał być w Seattle tylko dla Emmy, ale czuł że bez stanięcia w oko w oko z wampirem nie ma szans na żadne postępy. Price należał do typu ludzi, których Lucien absolutnie nienawidził. Leniwych, nigdy nie ponoszących odpowiedzialności i odkładających wszystko na ostatni moment.  Napisał wampirowi, że ma się go spodziewać do godzinie dziewiątej w siedzibie firmy. Następnie miał w planach jeszcze jedno spotkanie, ale tego w zasadzie nie mógł się doczekać. Miał nadzieję, że Emma będzie się cieszyła z jego niespodzianki. 


Bez sercaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz