- Dalej będziemy musieli iść pieszo, stąd to około dziesięć minut na nogach. Na szczęście droga jest wydeptana. Jednak nie wiem czy da pani sobie radę w tych butach - powiedział, zatrzymując samochód.
- Bez problemu.
Szybko musiała zweryfikować swoje słowa. Na świeżym śniegu ślizgała się jak na lodowisku. Zaledwie po kilku metrach musiała chwycić się Adama, żeby nie upaść.
- Powinnaś sobie zażyczyć porządne buty na gwiazdkę. - powiedział, próbując opanować uśmiech, który cisnął mu się na usta. Uważał Emmę za zarozumiałą i nadzwyczaj pewną siebie. Nie mógł zaprzeczyć, że zobaczenie jej w takiej sytuacji sprawiało mu odrobinę satysfakcji.
- Na pewno to zrobię - mruknęła, mocniej zaciskając dłoń na jego przedramieniu.
Kilka minut później zobaczyli biały namiot, prawie niewidoczny wśród zimowej scenerii. Wokół niego do drzew przywiązano żółtą taśmę. Przy granicy stało dwóch policjantów i jeden strażnik. Ten ostatni machnął w kierunku Stevena. We trójkę weszli do namiotu. Wnętrze kłębiło się od ludzi. zobaczyli kłębiących się wewnątrz ludzi. Pośród tłumu techników i policjantów, Emma zauważyła Michaela. Odetchnęła z ulgą widząc znajomą twarz. Patolog widząc ją machnął ręką żeby przyszli bliżej.
-Szczerze myślałem, że dojazd tutaj zajmie wam więcej czasu.
- I tak zajęło nam to wieki.
- Prawda? Bardzo interesująca sceneria. Szkoda, że dla takiej tragedii.
- Jak to wygląda?
- Nie za dobrze. Na ten moment mogę wam powiedzieć, że to na pewno chłopiec około dziesięciu lat. Nie wiem jeszcze co spowodowało zgon, bo jak możecie zobaczyć ciało jest w kawałkach. Jednak rozczłonkowanie nastąpiło po śmierci i zrobiły to dzikie zwierzęta. Najprawdopodobniej wilki. Musieliśmy zbierać je po całej okolicy. Technicy nadal szukają. Jednak większość znaleźliśmy pod śniegiem w płytkim grobie. Był owinięty kocem. Co więcej, zginął jakiś czas temu. Co najmniej kilka tygodni. Zaczęło dochodzić już do rozkładu, ale mróz powstrzymał rozpad. Więcej wam powiem, kiedy będę już w kostnicy. Szczerze mówiąc nie wiem kiedy to nastąpi. Mam tylko nadzieję, że uda nam się zjechać a dół.
Jadąc na miejsce zbrodni zawsze starała się przygotować na to co może zobaczyć. Po raz pierwszy od dawna, jej wyobraźnia prześcignęła rzeczywistość. Co prawda ciało chłopca było w straszliwym stanie, ale świadomość że wszystkie te rany dokonały się po śmierci sprawiało że lekko jej ulżyło. Ta informacja miała ogromne znaczenie dla śledztwa. Tak samo jak miejsce porzucenia ciała.
- Franklin tu jest.
Emma wyraźnie skrzywiła się, słysząc że szef techników pofatygował się w teren. Był jednym z najlepszych specjalistów z jakimi miała okazję współpracować. Jednak jego charakter sprawiał, że praca z nim była wyzwaniem. Dla niej była to tylko chwilowa niedogodność i krótkie podniesienie ciśnienia. Ale jego podwładnym współczuła z całego serca. Gdyby miała takiego przełożonego rozważałaby odejście z pracy.
-Cudownie - mruknęła, odwracając się od szczątków.
Dosyć duża grupa techników działała w najbliższym otoczeniu. Dokumentowali miejsca, w których znaleziono rozrzucone części ciała. Musieli się spieszyć, bo śnieg sypał co raz mocniej. Franklin stał przy rozkładanym stole, na którym piętrzyły się torebki z dowodami. Kiedy zobaczył, że agenci do niego podchodzą widocznie się skrzywił.
- Jeszcze nic dla państwa nie mam. Jak widzicie moi ludzie dopiero zbierają to co zniszczyły zwierzęta.
- Jak na nic, to ma pan dosyć dużo rzeczy w torbach na dowody. - Powiedział Adam, zirytowany tonem technika.
CZYTASZ
Bez serca
VampirePo tragicznych wydarzeniach agentka FBI Emma Leblanc przeprowadziła się do Seattle aby zacząć życie od nowa. Jednak tajemnicze morderstwa prowadzą ją do miejsca, do którego nie chciała już wracać. CZĘŚĆ PIERWSZA UKOŃCZONA.