II 6.

389 22 5
                                    

- Dalej będziemy musieli iść pieszo, stąd to około dziesięć minut na nogach. Na szczęście droga jest wydeptana. Jednak nie wiem czy da pani sobie radę w tych butach - powiedział, zatrzymując samochód. 

- Bez problemu. 

Szybko musiała zweryfikować swoje słowa. Na świeżym śniegu ślizgała się jak na lodowisku. Zaledwie po kilku metrach musiała chwycić się Adama, żeby nie upaść. 

- Powinnaś sobie zażyczyć porządne buty na gwiazdkę. - powiedział, próbując opanować uśmiech, który cisnął mu się na usta. Uważał Emmę za zarozumiałą i nadzwyczaj pewną siebie. Nie mógł zaprzeczyć, że zobaczenie jej w takiej sytuacji sprawiało mu odrobinę satysfakcji. 

- Na pewno to zrobię - mruknęła, mocniej zaciskając dłoń na jego przedramieniu. 

Kilka minut później zobaczyli biały namiot, prawie niewidoczny wśród zimowej scenerii. Wokół niego do drzew przywiązano żółtą taśmę. Przy granicy stało dwóch policjantów i jeden strażnik. Ten ostatni machnął w kierunku Stevena.  We trójkę weszli do namiotu. Wnętrze kłębiło się od ludzi.  zobaczyli kłębiących się wewnątrz ludzi. Pośród tłumu techników i policjantów, Emma zauważyła Michaela. Odetchnęła z ulgą widząc znajomą twarz. Patolog widząc ją machnął ręką żeby przyszli bliżej. 

 -Szczerze myślałem, że dojazd tutaj zajmie wam więcej czasu. 

- I tak zajęło nam to wieki. 

- Prawda? Bardzo interesująca sceneria. Szkoda, że dla takiej tragedii. 

- Jak to wygląda?

 - Nie za dobrze. Na ten moment mogę wam powiedzieć, że to na pewno chłopiec około dziesięciu lat. Nie wiem jeszcze co spowodowało zgon, bo jak możecie zobaczyć  ciało jest w kawałkach. Jednak rozczłonkowanie nastąpiło po śmierci i zrobiły to dzikie zwierzęta. Najprawdopodobniej wilki. Musieliśmy zbierać je po całej okolicy. Technicy nadal szukają. Jednak większość znaleźliśmy pod śniegiem w płytkim grobie. Był owinięty kocem. Co więcej, zginął jakiś czas temu. Co najmniej kilka tygodni. Zaczęło dochodzić już do rozkładu, ale mróz powstrzymał rozpad. Więcej wam powiem, kiedy będę już w kostnicy. Szczerze mówiąc nie wiem kiedy to nastąpi. Mam tylko nadzieję, że uda nam się zjechać a dół. 

Jadąc na miejsce zbrodni zawsze starała się przygotować na to co może zobaczyć. Po raz pierwszy od dawna, jej wyobraźnia prześcignęła rzeczywistość. Co prawda ciało chłopca było w straszliwym stanie, ale świadomość że wszystkie te rany dokonały się po śmierci sprawiało że lekko jej ulżyło. Ta informacja miała ogromne znaczenie dla śledztwa. Tak samo jak miejsce porzucenia ciała. 

- Franklin tu jest.

Emma wyraźnie skrzywiła się, słysząc że szef techników pofatygował się w teren. Był jednym z najlepszych specjalistów z jakimi miała okazję współpracować. Jednak jego charakter sprawiał, że praca z nim była wyzwaniem.  Dla niej była to tylko chwilowa niedogodność i krótkie podniesienie ciśnienia. Ale jego podwładnym współczuła z całego serca. Gdyby miała takiego przełożonego rozważałaby  odejście z pracy. 

-Cudownie - mruknęła, odwracając się od szczątków. 

Dosyć duża grupa techników działała w najbliższym otoczeniu. Dokumentowali miejsca, w których znaleziono rozrzucone części ciała. Musieli się spieszyć, bo śnieg sypał co raz mocniej. Franklin stał przy rozkładanym stole, na którym piętrzyły się torebki z dowodami. Kiedy zobaczył, że agenci do niego podchodzą widocznie się skrzywił. 

- Jeszcze nic dla państwa nie mam. Jak widzicie moi ludzie dopiero zbierają to co zniszczyły zwierzęta. 

- Jak na nic, to ma pan dosyć dużo rzeczy w torbach na dowody. - Powiedział Adam, zirytowany tonem technika. 

Bez sercaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz