Siedzę tu przez jakąś godzinę i nawet nie wiem nad czym się zastanawiam. Okej, najwidoczniej mam jakąś super moc w sobie, Marcus chce mnie zabić, przez co jeśli dojdzie do walki nie będę mogła w niej uczestniczyć. To nawet sensu nie ma, chyba właśnie dlatego powinnam brać w niej udział. W ogóle dlaczego wcześniej nie mogli mi tego powiedzieć, nie zrobiłoby to żadnej różnicy.
Po chwili postanowiłam, że powinnam już się zbierać. Wychodząc z jaskini słyszę jakiś szelest niedaleko, od razu wyłapuję zapach osoby.
"Ariel, co tu robisz?" - pytam się i odwracam w jej stronę.
"Dzwoniłam do ciebie i nie odbierałaś, pomyślałam że tu się schowałaś...twoi rodzice powiedzieli mi co się stało" - mówi niepewnie.
"Co?...Powiedzieli ci?" - pytam zdziwiona, myślałam że to jakaś tajemnica.
"No myślę, że po tylu latach zasłużyłam na ich zaufanie." - odpowiada z uśmiechem.
"Tak czy siak...znając ciebie..to wiem, że i tak będziesz chciała walczyć...i chcę ci powiedzieć, że ja i Tom zrobimy wszystko żeby cię ochronić.." - odpowiada szczerze.
"A ja zrobię wszystko, żeby was ochronić...i całe stado, dlatego chcę walczyć" - uśmiecham się do niej.
"Ale mamy jeszcze sporo czasu...chyba...także koniec z tym wyżalaniem" - mówię ze śmiechem.
"No dobra..pamiętaj, że jutro po szkole jest trening i mam zamiar skopać ci tyłek" - Ariel mówi z uśmieszkiem.
"Taa w twoich snach chyba" - odpowiadam z uśmieszkiem.
"Teraz przynajmniej wiem dlaczego zawsze ci tak dobrze szło...nawet jak na Alfę." - uśmiecha się Ariel. Wystawiam jej język.
"Dzięki...spadajmy już stąd." - mówię i zaczynamy biec.
Przy granicy lasu rozdzielamy się w stronę swoich domów. Nagle przypomniało mi się, że miałam jeszcze dokupić parę zeszytów do szkoły, więc postanowiłam pobiec do supermarketu niedaleko. Zwolniłam wychodząc z lasu i kierując się spokojnie w stronę sklepu. Wchodzę do środka i idę do alejki z przyborami szkolnymi, ale po drodze wyczuwam znajomy zapach przez który mój wilk od razu szaleje. Betty? Idę za zapachem i widzę jak próbuje dosięgnąć jakiś sos z półki, ale nie dosięga. Podchodzę z uśmieszkiem, staję za nią i wyciągam rękę i podaję jej to po co sięgała. Betty lekko się wystraszyła, ale gdy odwróciła się w moją stronę automatycznie się uśmiechnęła.
"Veronica?....dzięki" - mówi lekko zaczerwieniona. Jak dobrze, że jestem od niej wyższa...i właśnie zauważyłam, że stoimy dość blisko siebie przez tą sytuację, ale nie mam zamiaru się odsuwać.
"Betty..nie ma za co" - odpowiadam z uśmieszkiem i podaję jej sos, zerkam tylko żeby zobaczyć jaki to.
"Spaghetti? Ty gotujesz?" - pytam się.
"Yyyy...nie...mój tata....chcesz do nas dołączyć?" - pyta się po chwili i zaraz po tym marszczy brwi jakby zastanawiając się dlaczego w ogóle o to zapytała osobę którą poznała dzisiaj i praktycznie jej nie zna...;D Podnoszę tylko brwi do góry, też zdziwiona nagłym zaproszeniem...może jednak czuje naszą wieź?
"No nie wiem, nie chciałabym wam przeszkadzać" - odpowiadam mimo, że chciałam się od razu zgodzić.
"Nie ma sprawy, naprawdę...i tak zwykle jemy sami, to będzie miła odmiana." - mówi z uśmiechem Betty, ale nadal widzę że zastanawia się sama nad swoją propozycją.
"W takim razie, z chęcią przyjmę zaproszenie" - odpowiadam z szerokim uśmiechem, który automatycznie odwzajemnia.
Chodziłyśmy jeszcze chwilę po sklepie i rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym, przez co myślę że nie może być bardziej idealna.
CZYTASZ
W Końcu Cię Znalazłam.
Teen FictionVeronica jest wilkołakiem, tak jak jej rodzice, a dokładnie jest jedynym dzieckiem prawdziwego Alfy i sama nie ma pojęcia jaka w niej drzemie moc. Okazuje się, że muszą całym stadem przenieść się do innego miasta żeby dołączyło do nich stado, któr...