Rozdział 21

1.6K 93 14
                                    

Veronica

'Daleko nie ucieknie, zajmę się nią zaraz po tym jak z tobą skończę' - słyszę głos Marcusa w głowie, mówi o Betty która właśnie oddala się do linii lasu.

'Chyba mnie nie doceniasz' - odpowiadam mu.

'Nie wiesz ile lat żyję na tej ziemi, twojego doświadczenia nie można do tego porównać' - mówi.

'Możliwe....ale liczy się też moc..' - odpowiadam z uśmieszkiem, ten warczy i rzuca się na mnie. Spodziewałam się tego więc po prostu odskakuję kawałek w lewo, szybko znów odwracamy się do siebie i Marcus uderza mnie łapą. Rzucam się na niego próbuję ugryźć za szyję, turlamy się po ziemi walcząc. Marcus przytrzymuje mnie do ziemi łapą, a ja próbuję wyciągną szyje i ugryź go. W końcu sama uderzam go łapą co daje mi okazję żeby uciec spod niego, jednak ten szybko znów uderza mnie i wgryza w moją łapę, czuję jak krew mi zaczyna płynąć z rany. Miałam wiele treningów, jednak rzeczywiście to nie jest to samo co prawdziwa walka, ta rana już sprawiła że mam słaby punkt i zaczynam kuleć. 

Kopnęłam Marcusa tylną łapą odrzucając go od siebie, lekko jęknęłam z bólu ruszając na niego, próbowałam zaatakować go łapami i paszczą, ale ten uniknął jednego a potem złapał mnie za szyję, zaskamlałam z bólu. Czuję jak prawie przegryza moją skórę.

"Veronica!" - słyszę rozpaczliwy krzyk Betty, spoglądam w jej stronę i widzę strach w oczach.....muszę dalej walczyć..nie mogę się poddać,.

'Spokojnie....zaraz się ktoś nią zajmie' - słyszę szyderczy głos Marcusa w głowie. Spoglądam znów na Betty i widzę że biegnie w jej stronę Ariel, ale z drugiej strony biegną dwa wilkołaki ze stada Marcusa. Ariel zdąża dobiec do Betty i rzucić się na wilkołaka który chciał ją zaatakować, ale tamtych jest dwóch nie poradzi sobie sama. Przeszywa mnie ogromna złość, jest jakby płyn przechodzący przez moje ciało i dodający mi mocy, czuję jakbym się rozrastała i nagle wydobywam z siebie ogromny ryk który wszyscy słyszą, zarzucam szyję tak żeby Marcus odleciał parę metrów dalej. Biegnę szybko do Betty i Ariel, akurat jak jestem na miejscu Ariel pada na ziemię przez uderzenie dwóch wilkołaków, podbiegam do nich i uderzam jednego łapą i wgryzam się mocno w tylną nogę odrzucając go na bok, zaraz po czym warczę groźnie na drugiego aż ten zaskamlał ze strachu i ukłonił się przede mną, prychnęłam i kiwnęłam mu głową że może stąd uciec, co od razu zrobił. 

Z tyłu słyszę ryk Marcusa, który zobaczył sytuację i patrzy jak wilkołak ucieka, pewnie nie jest zadowolony z członka stada, znów patrzy na mnie ze złością w oczach, co mu odwzajemniam. 

'Schowaj się' - mówię do Betty nie odwracając wzroku od Marcusa, który zaraz po tym rusza w moją stronę próbując mnie zagryźć jednak teraz wystarczy jedno moje uderzenie łapą i pazurami a ten leży na ziemi ze szramą na pysku, podchodzę i przytrzymuję go do ziemi, próbuje się wyrwać ale łapię go kłami za szyję.

'Wiesz że to już twój koniec' - stwierdzam i jeszcze dodatkowo wbijam mu pazury w brzuch, nie żeby go zabić ale żeby nie mógł już być w stanie walczyć, rzucam go na ziemię.

'Dokończ to!'' - słyszę go

'Nie jestem tobą Marcus' - odpowiadam mu. Odwracam się w stronę obozu, dalej tam walczą jednak widzę że mamy przewagę.

Wydaję z siebie ogromny ryk tonem Alfy, informując wszystkich że pokonałam przeciwnika, wszyscy nagle przestają walczyć i patrzą na mnie, kieruję się w ich stronę.

'Wasz Alfa poniósł klęskę, macie teraz wybór...możecie dołączyć do nas lub uciec i być na wygnaniu, jednak jak kiedykolwiek was tu zobaczę, kara będzie surowa' - mówię do stada Marcusa głosem Alfy. Po chwili prawie wszystkie wilkołaki uklękły przede mną, tylko 2 kiwnęły głową i uciekły. 

W Końcu Cię Znalazłam.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz