Rozdział 7

1.4K 89 14
                                    

Leżę już w łóżku gotowa do spania. Kolacja minęła dobrze...trochę niezręcznie, ale dobrze. Tata Betty jest naprawdę fajny i zabawny...zastanawiam się gdzie jest jej mama....ale domyślałam się, że chyba nie żyje. 

Pożegnanie było najbardziej niezręczne, nie wiedziałyśmy co zrobić więc podałyśmy sobie ręce i powiedziałyśmy 'pa'. Gdy wróciłam do domu porozmawiałam z rodzicami, w sumie byłam tylko lekko poirytowana, że mi nie powiedzieli że mama też jest prawdziwym Alfą. Na razie dalej będziemy chodzić na treningi, a dalej pomyślimy co zrobić gdy nadejdzie czas bitwy. 


Jest już następny dzień, znowu parkuje w tym samym miejscu pod szkołą i od razu widzę jak podchodzą do mnie członkowie stada.

"Hej wszystkim" - mówię do nich. Każdy kiwa mi głową z uśmiechem.

"Słuchaj urządzamy w piątek imprezę, zapraszamy większość stada, ale parę ludzi też będzie. Chciałabyś przyjść?" - pyta się Victor z nadzieją w oczach. 

"Nie wiem czy będzie mi się chciało po treningu" - odpowiadam szczerze.

"No weź, to właśnie będzie idealny sposób żeby trochę wyluzować" - mówi Tom. Widzę jak Ariel wzrusza tylko ramionami, a reszta kiwa głową.

"....No dobra, wpadnę jak się ogarnę po treningu." - odpowiadam, i każdy nagle się szeroko uśmiecha.

"O chyba powinnaś już iść ." - mówi Angelica, brunetka o ciemnych oczach, z lekkim uśmieszkiem i wskazuje w stronę wejścia do szkoły. Patrzę tam i widzę jak Betty wchodzi do środka.....no tak chyba już każdy wie kto jest moją 'bratnią duszą'. Mimowolnie się uśmiecham.

"Tak..yyy..to do zobaczenia potem." - mówię i biegnę w stronę wejścia. Widzę Betty kawałek dalej jak bierze książki ze swojej szafki. Podchodzę od strony otwartych drzwi, gdy po chwili Betty je zamyka podskakuje ze strachu na mój widok.

"O Boże!" - mówi przestraszona. 

"Dzięki..ale mam na imię Veronica." - mówię z szerokim uśmiechem. Betty tylko się uśmiecha i kręci głową.

"Dzięki jeszcze raz za kolację, twój tata jest naprawdę fajny." - mówię jej.

"Nie ma sprawy. No ma swoje momenty, ale czasem lepiej żeby nic nie mówił" - mówi Betty i przewraca oczami. Nom, przy kolacji Chris co chwila mówił coś śmiesznego i głównie na temat Betty....i tego, że mało znajomych przyprowadza do domu.

"Właśnie....a ja myślałam, że zawsze zapraszasz do domu osoby które znasz jeden dzień" - mówię jej udając zastanowienie. 

"A ty zawsze się zgadzasz przyjść do osoby którą znasz jeden dzień?" - odgryzła się Betty.

"Trudno ci odmówić" - odpowiadam i puszczam jej oczko. Widzę, że przewraca oczami, ale robi się cała czerwona. Dzwoni dzwonek i akurat do mnie dotarło, że jej chłopaka nie ma.

"A gdzie twój chłopak?" - pytam się niewinnie.

"Zaczyna zajęcia dopiero za godzinę." - odpowiada Betty.

"Aha..a co masz teraz?" - pytam się.

"Matematykę, a ty?" - TAAK! uśmiecham się szeroko.

"Ja też" - mówię, a Betty odwzajemnia uśmiech. Wow nigdy nie byłam taka szczęśliwa, że idę na matematykę. 

"Mogę się zapytać, dlaczego się tu przeprowadziłaś?" - pyta się Betty jak już ruszamy w stronę sali.

"Moja rodzina tu mieszka..i moja mama dostała tu lepszą ofertą pracy." - mówię półprawdę. Mama serio pracuje w jakieś firmie, tylko że w domu na laptopie wszystko robi, w sumie to właśnie członkowie stada założyli firmę jako przykrywkę. 

W Końcu Cię Znalazłam.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz