Jest już piątek i właśnie siedzę na ostatniej lekcji, przez ostatnie dni starałam się zbliżyć do Betty...jako przyjaciółka oczywiście, ale ostatnio Simon nie odstępuje jej o krok. W sumie się nie dziwię...po naszej ostatniej rozmowie, ale wydaje mi się że nawet Betty zaczyna to męczyć.
Właśnie zadzwonił dzwonek więc zbieram się i wychodzę z klasy, za mną od razu idzie grupka członków stada, bo mamy teraz trening.
"Veronica!" - słyszę jak Betty mnie woła, stoi obok swojej szafki. Odwracam się do reszty, lekko uśmiecham i kiwam głową na znak, żeby szli dalej.
"Hej, co tam?" - mówię z szerokim uśmiechem. Właściwie to jeszcze z nią dzisiaj nie rozmawiałam, to był pomysł Ariel...żeby zobaczyć czy Betty odczuwa naszą więź.
"Hej" - odpowiada Betty zapatrzona w moje oczy i odwzajemnia mój uśmiech. Po chwili podnoszę jedną brew pytająco.
"A tak...chciałam..yy...chciałam się tylko zapytać, czy idziesz na tą imprezę dzisiaj?" - pyta się nieśmiało.
"Tak, chyba wpadnę. A ty...i Simon?" - pytam się.
"Ja idę...Simon nie może, wyjeżdża z rodzicami na weekend...chciał zostać przez chwilę, ale go namówiłam żeby pojechał." - odpowiada. Znowu podnoszę pytająco brew,
"Nie chciałaś, żeby został?" - pytam się.
"yyy...jakoś chciałam odpocząć...ostatnio i tak jest.." - mówi Betty i przerywam jej w połowie.
"Jak kleszcz?" - mówię z uśmieszkiem.
"Chciałam powiedzieć...nadopiekuńczy" - odpowiada Betty z uśmiechem.
"Okej, to jak chcesz to mogę Cię podwieźć? " - pytam się.
"Dzięki, ale już obiecałam że zabiorę się z koleżankami" - odpowiada z przepraszającą miną.
"No to widzimy się na miejscu. A teraz już muszę lecieć, do zobaczenia" - mówię i puszczam jej oczko.
"Pa" - odpowiada jak już ruszyłam w stronę wyjścia. Docieram na parking, wsiadam na motor i zakładam kask.
Po 20 minutach docieram do domu naszego stada w lesie. Parkuję i wchodzę do środka, gdzie już chyba wszyscy się zebrali.
"Jeśli to już wszyscy to jak zawsze zapraszam na tył domu" - mówi mój tata do wszystkich. Z tyłu domu jest całkiem spora polana, której używamy do treningów.
"No i co? O czym rozmawiałyście?" - nagle podchodzi do mnie Ariel i pyta, zaraz podchodzi Tom, Victor, Lex i reszta.
"Wow serio? A wy co, bez plotek nie przeżyjecie?" - mówię i przewracam oczami. Każdy dalej patrzy na mnie wyczekująco.
"No nic...tylko się zapytała czy idę na imprezę" - odpowiadam.
"Uuu a ona idzie?" - pyta się Ariel.
"Tak" - odpowiadam.
"A Simon?" - pyta się Lex. Patrzę na niego ostrzegawczo.
"Nie" - mówię i każdy nagle się uśmiecha.
"A jest jej przykro, że go nie będzie?" - pyta się dalej Ariel.
"...no nie" - odpowiadam.
"Już jest twoja" - mówi Tom i uderza mnie lekko w ramię.
"Ja nie wiem dlaczego wam się wydaje, że to jest takie proste." - mówię i przewracam oczami.
"Co to za zebranie? Chyba powinniście być gdzie indziej" - podchodzi do nas mój tata i nagle każdy ruszył do wyjścia.
"Veronica, kiedy poznamy twoją 'przeznaczoną'?" - podchodzi do mnie jeszcze mama.
"Jak już będzie wiedziała, że nią jest" - odpowiadam jej.
"Kochanie, jesteście bratnimi duszami....może to jest trochę bardziej proste niż ci się wydaje" - mówi mój tata.
"Łatwo wam mówić..oboje jesteście wilkołakami." - mówię.
"No dobrze, ale i tak możesz ją przyprowadzić na kolację....w końcu sama u niej byłaś" - mówi mama.
"Hmm...no dobrze, jeśli się zgodzi" - odpowiadam po przemyśleniu.
"A teraz leć na trening" - mówi tata i daje mi całusa w czoło.
Po treningu...czyli skopaniu tyłków wszystkim :D, wróciłam do domu i się ogarnęłam, a po pół godziny przyszła Ariel i właśnie szykujemy się na imprezę. Pomaga mi wybrać rzeczy z mojej szafy.
"Wiesz, prawie mi się udało cię powalić" - mówi Ariel przebierając rzeczy z wieszaków.
"Jasne, wmawiaj sobie dalej" - śmieję się.
"No tak, jak się na ciebie rzuciłam za 3 razem...masz załóż to" - mówi i rzuca mi biały top z dekoltem. Zdejmuje koszulkę i zakładam go, spodnie już wybrałyśmy - czarne dżinsy.
"Po prostu dałam ci trochę fory" - odpowiadam z uśmieszkiem.
"Jasne....masz jeszcze to. No i teraz tylko make up zostaje." - mówi z zadowolonym uśmiechem. A rzuciła mi czarną ramoneskę.
"Okej, dzięki" - odpowiadam i idę za nią do łazienki.
Po 20 minutach skończyła, najbardziej wyróżniają się moje oczy, bo mam ciemny podkład.
"No i pięknie, zobaczysz Betty zaniemówi." - śmieję się Ariel.
"Dzięki też wyglądasz niczego sobie" - mówię z uśmiechem. Ariel ma na sobie beżową sukienkę która pasuje jej do karnacji.
Na imprezę jedziemy osobno, bo chcę jechać swoim motorem a ona woli samochód. Po jakiś 10 minutach docieramy na miejsce. Impreza już trwa jakieś pół godziny, wchodzimy do środka i witamy się ze wszystkimi.
"Hej skarbie" - mówi Tom do Ariel i zaczynają się całować.
"O Veronica, twój obiekt zainteresowania jest w kuchni" - mówi Tom gdy się odrywa od Ariel i puszcza mi oczko. Przewracam tylko oczami i ruszam w stronę kuchni. Wchodzę i widzę Betty stojącą przy zlewie i rozmawiającą z jakąś dziewczyną. Ma na sobie białą sukienkę, obcisłą w odpowiednich miejscach.
"Hej" - podchodzę do niej z uśmieszkiem.
"Hej" - odpowiada i widzę jak wodzi oczami po całym moim ciele.
"Ahem...hej jestem Cassie" - przedstawia się jej koleżanka po chwili z wyraźnym zainteresowaniem.
"Veronica" - odpowiadam i podajemy sobie ręce, ale czasy czas odwracam wzrok do Betty co chyba Cassie zauważa i postanawia, że lepiej będzie jeśli już pójdzie.
"I jak się bawisz?" - pytam się Betty jak zostajemy same.
"Całkiem dobrze, a ty?" - mówi z uśmiechem.
"Teraz już lepiej" - odpowiadam i puszczam jej oczko, przez co robi się czerwona.
"To trzymaj....za udaną imprezę" - mówi podając mi kubek z piwem, które tak swoją drogą na mnie nie podziała. Jako wilkołak mam za szybki metabolizm żeby się upić.
"Zdrowie" - mówię i zaczynamy pić z kubków patrząc sobie w oczy.
Postaram się, żeby następny rozdział był dłuższy, ale ostatnio mam co raz mniej czasu na pisanie :(
CZYTASZ
W Końcu Cię Znalazłam.
Teen FictionVeronica jest wilkołakiem, tak jak jej rodzice, a dokładnie jest jedynym dzieckiem prawdziwego Alfy i sama nie ma pojęcia jaka w niej drzemie moc. Okazuje się, że muszą całym stadem przenieść się do innego miasta żeby dołączyło do nich stado, któr...