Rozdział 15

1.4K 78 3
                                    

Veronica 

Jest poniedziałek, wczoraj pisałam z Betty przez chwilę, miałam wrażenie że coś się stało, poczułam jej smutek dlatego napisałam, ale nie chciała nic powiedzieć.

Wychodzę z domu i patrzę na niebo, pogoda dzisiaj nie jest jakaś wspaniała, niebo zachmurzone....pewnie będzie padać później. I tak wsiadam na motor i jadę do szkoły.

"Wiesz, że się okazało, że bratnia dusza Johna.....tego nowego wilkołaka, jest w naszym stadzie? Rozumiesz? Jakie szanse w ogóle na to były?" - mówi mi Ariel na naszej ostatniej lekcji. Spoglądam za okno i widzę, że zaczęło całkiem mocno padać.

"Przeznaczenie, przynajmniej tyle z tego wszystkiego zyskał" - odpowiadam.

"A jak tam twoja bratnia dusza?" - pyta się ariel z uśmieszkiem. Od razu czuję tęsknotę w środku, nie widziałam jej jeszcze dzisiaj. Na przerwach musiałam, rozwiązać parę kwestii ze stadem, a dzisiaj akurat nie miałyśmy żadnych lekcji razem. 

"Ehh pracuję nad tym i wydaje mi się, że jest coraz lepiej" -mówię z uśmiechem. Akurat dzwoni dzwonek oznaczający koniec lekcji.

"Muszę lecieć" - mówię szybko Ariel, wstaję i wychodzę z klasy. Biorę głęboki wdech żeby wiedzieć gdzie jest Betty, jej zapach jest dla mnie tak charakterystyczny że nie jest to trudne...jest przy swojej szafce. Gdy już tam docieram widzę, że chowa tam resztę swoich rzeczy....to też musi być jej ostatnia lekcja, tylko ma jakąś zamyśloną minę. Podchodzę, i staję po jej prawej stronie.

"Hej..wszystko w porządku?" - pytam się zmartwiona. Betty lekko się uśmiecha

"...tak.." - widzę i słyszę że nie mówi prawdy

"Betty...widzę że coś jest nie tak" - mówię cicho i gładzę ją wzdłuż ręki od czego widzę że dostaje gęsiej skórki. 

"....rozstaliśmy się...chyba..nie wiem nawet...ehh...nie wiem co się dzieję....tak nie powinno być" - mówi nagle i nie do końca ją rozumiem, wzdycha, bierze torbę i wychodzi na zewnątrz mimo deszczu. Stoję chwilę sama...rozstała się z Simonem? Uśmiecham się lekko, ale zaraz ten uśmiech znika, wiem że był dla niej bardzo ważny, szczególnie jako przyjaciel. Ale co się stało, co miała na myśli mówiąc że tak nie powinno być...i spojrzała wtedy na rękę w którą ją dotknęłam. 

Ruszam szybko za nią, jest już na parkingu przy swoim samochodzie. Leje tak mocno że od razu cała zmokłam.

"Betty!" - krzyczę za nią, odwraca się w moją stronę. Podbiegam do niej.

"Co się stało..jak nie powinno być?" - pytam się, ale mi nie odpowiada.

"Powiedz mi" - mówię jeszcze raz. Po chwili widzę jak przez jej twarz przechodzą różne emocje, złość, smutek, determinacja.

"....ty się stałaś! Ty się pojawiłaś...wszystko mogło być tak jak było, jakoś bym to zniosła..ale...ale przyszłaś i już tak nie umiem....nie umiem udawać, że go kocham, że go chcę.....a może by mi się udało....może po czasie....ale...ale przyszłaś i nie mogę..nie" - mówi głośno pełna emocji i widzę jak łzy jej lecą z oczu. Po tych słowach nie wiedząc co innego zrobić, przerywam jej dalszy wywód, kładę ręce na jej policzkach i całuję z pasją jaka we mnie rosła odkąd ją zobaczyłam. Przez chwilę znieruchomiała z szoku, ale zaraz potem oddała pocałunek z taką samą żarliwością. Nie jest on spokojny i słodki, całujemy się jakby nam puściły wszystkie blokady, wszystkie emocje z nas wyszły, przez co wiem że Betty pragnęła tego tak mocno jak ja. Jedną rękę wplątuję jej we włosy przez co jęknęła lekko dając mi możliwość wsunięcia języka i gdy tylko nasze języki się dotknęły obie jęknęłyśmy lekko z przyjemności. Tak się zatraciłyśmy w tym pocałunku, że nawet ja nie usłyszałam za nami kroków ani nie wyczułam że ktoś stoi.

"Betty?" - słyszę głos Simon, jest kawałek za nami na chodniku, musiał właśnie ze szkoły wyjść. Od razu przerywamy pocałunek i Betty szybko odsuwa się ode mnie i wygląda za mnie, widząc Simona na jej twarzy formuję się poczucie winy.

"Simon...ja" - próbuje mu wytłumaczyć.

"Czyli o nią chodziło od początku tak?! Mogłem się tego spodziewać!" - przerywa jej krzycząc przez strugi deszczu.

"To nie tak..." - Betty dalej próbuje coś powiedzieć i daje krok w jego stronę, ale ten daje jeden do tyłu.

"Ja...ja Cię kocham....nie wiem nawet jak to wszystko się stało..." - mówi Simon już bez siły w głosie.

"Ja też nie....nie chciałam tego...ja też Cię kocham Simon ..." - mówi Betty cały czas z łzami płynącymi po policzkach. To mnie teraz zakuło najbardziej, powiedziała że go kocha, wiem że chyba nie tak jak on ją, ale sam fakt mnie zabolał i jej cierpienie, trudno na to patrzeć.

"Ale nie w ten sam sposób....ale...ale mogliśmy coś na to poradzić...tylko ona się pojawiła...czy..czy coś do niej czujesz?" - mówi Simon przygnębionym głosem i wskazuje na mnie. Betty patrzy mi w oczy przez chwilę i znów odwraca się do Simona.

"...ja...." - nie może nic powiedzieć.

"....tak myślałem..." - mówi z ogromnym smutkiem Simon, odwraca się i odchodzi w stronę swojego auta.

"..Simon!" - krzyczy za nim Betty, ale ten się nawet nie odwrócił. Dziwnie było stać w środku tej kłótni, ale nie wiedziałam sama co mam zrobić. Obie patrzymy jak Simon wsiada do auta i odjeżdża.

"..Betty?" - wołam ją cicho po dłuższej ciszy. 

"..nie mogę.." - kręci głową i mówi ze smutkiem, mija mnie i chce wsiąść do auta, ale łapię ją za rękę przyciągam do siebie i przytulam, po chwili wtula się we mnie mocno. Stoimy tak nic nie mówiąc..w deszczu, przez parę minut, aż w końcu czuję że się trochę uspokoiła. Odsuwa się ode mnie i wsiada do auta...a ja jej pozwalam tym razem. 

Postanowiłam spotkać się z Ariel u mnie w domu, bo sama nie jestem pewna co mam teraz zrobić. Siedzimy u mnie w pokoju i właśnie skończyłam jej opowiadać o tym co się stało.

"..czyyylii...przyznała, że coś do ciebie czuje" - mówi na głos jakby do siebie.

"Ale to nie takie proste" - mówię.

"Jeśli sobie to utrudnisz....słuchaj, wydaje mi się że musisz teraz przy niej być, to wszystko musiało być dla niej trudne, ale jakby nie patrzeć wybrała ciebie, teraz musi tylko się upewnić w tej decyzji, skoro zerwała z nim już wczoraj" - mówi mi Ariel.

"Niby tak, ale...ehh....on jest dla niej ważny, wiem że będzie jej bez niego trudno, to nie jest taka że zerwała z nim i nie chce go w swoim życiu" - mówię jej.

"Wiem, to akurat chyba musicie sami wyjaśnić, możesz jej jakoś pomóc, może z nim porozmawiaj?....chociaż teraz to raczej nie jest dobry pomysł.....ale później jak emocje opadną, skoro byli przyjaciółmi tak długo trudno by uwierzyć, że on chce z tego zrezygnować."

"....hmm...okej.....czyli myślisz, że mam teraz do niej pójść?" - pytam się po zastanowieniu

"Tak mi się wydaje" - odpowiada z lekkim uśmiechem. 

Po 10 minutach dalszej rozmowy, wyszłyśmy razem z domu i się pożegnałyśmy. Ja wsiadłam na motor i ruszyłam w stronę domu Betty.


;)


W Końcu Cię Znalazłam.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz