●⓿PROLOG⓿●

110 10 1
                                    


- Jasna cholera, to boli - zaklął Bruce odsuwając igłę od na wpół zszytej rany na ramieniu. Znowu wrócił do domu z urazem ciała, ale za każdym razem utrzymywał się w przekonaniu, że było warto.

- Może mniej by bolało, gdyby panicz dobrze to robił - zauważył lokaj

- Wiem jak się zszywać Alfredzie.

- Przykro mi to mówić paniczu, ale nie wie panicz. Ja się tym zajmę - powiedział Alfred zabierając mu z ręki igłę, po czym zabrał się do zszywania ramienia w zdecydowanie bardziej umiejętny sposób niż robił to Bruce.

- I tak boli.

- Ale potem nie będzie bolało.

- Alfredzie? - ton jego głosu zmienił się

-Tak?

- Dlaczego Natalie...

- Paniczu Bruce, naprawdę, proszę już do tego nie wracać. Niech mi panicz lepiej powie, co panicz sobie zrobił z tą ręką.

- Nic takiego, to tylko zadrapanie.

- A czym panicza zadrapali jeśli mogę spytać?

- Nie możesz.

- Skoro tak panicz chce...

- Przepraszam Alfredzie, ja po prostu nie mogę... Natalie... To moja wina.

- To nie panicza wina.

- Moja... A "zadrapali" mnie zwykłym nożem... Tylko trochę większym.

- Niech się panicz przestanie obwiniać. Ma panicz już wystarczająco problemów.

- Ale ona.... To była chyba ta jedyna...

- Gdyby była... To byłaby tu teraz z nami.

- Alfredzie.... Ja już dłużej nie mogę tego ciągnąć... Ja chce z tym skończyć..

- Nie może pan. Gotham pana potrzebuje.

- Nikt mnie nie potrzebuje.

- To nie jest prawda paniczu Wayne.

Tego wieczora Bruce mógł zostać w domu. Rzadko się to zdarzało. Siedział na kanapie gapiąc się tępo w ekran wielkiego telewizora w salonie. Oglądał wiadomości, sprawdzał czy na pewno nie powinien zaraz zbiec do Jaskini, włożyć stroju i pojechać do centrum miasta pomagać policji. Sami policjanci nazywali to raczej przeszkadzaniem, nie licząc może komisarza Gordona, który wolał współpracować niż walczyć. Przez "pomoc" miał na myśli odwalanie najgorszej roboty najczęściej kończącej się dość mocną krzywdą fizyczną i wysokim spadkiem ilości krwi. Ale tej nocy nie było to konieczne. Podniósł się leniwie zrzucając z siebie tony pustych opakowań po chipsach i okruchów. Idąc w stronę kuchni po kolejną butelkę wina roztrącał stopami leżące na ziemi puste puszki, butelki i wszelkiego rodzaju papiery oraz śmieci. Wszedł do kuchni i otworzył górną szafkę z zamiarem sięgnięcia po trzecią butelkę wina, lecz tam jej nie zastał.

- Ohhhh wino się skończyło... - wymamrotał sam do siebie - Która godzina? Sklepy są jeszcze otwarte? -westchnął - 3:27... Już raczej nie. I tak nie chce mi się nigdzie iść - kontynuował mamrotanie - Trudno. Jutro pójdę.

Wrócił powoli na kanapę i dalej oglądał wiadomości pochłaniając kolejną paczkę chipsów. Alfred wszedł do pokoju i zatrzymał się patrząc krytycznie na morze śmieci pomiędzy kanapą a telewizorem i wydeptaną ścieżkę wyznaczającą szlak kanapa-kuchnia.

- Paniczu Bruce, jestem szczerze zawiedziony pańską postawą.

- Cokolwiek... - mruknął Bruce.

- Nie mogę już patrzeć jak pochłania pana depresja po stracie ukochanej. To niebezpieczeństwo nie tylko dla pana, ale dla całego miasta, jeśli zaczyna pan ignorować wszystko.

- Nie ma już wina... - odpowiedział

- Pańskie zachowanie utwierdza mnie w przekonaniu, że dobrze zrobiłem podejmując decyzję o kontynuacji pańskiego dotychczasowego życia i próbując uchronić pana przed marnym losem, zaprosiłem do nas na jutro psychologa. Może to skłoni pana do posprzątania tego bałaganu.

- Alfredzie, nie potrzebuję pomocy. Batman nie potrzebuje pomocy nieznających się na życiu biurokratów, którzy myślą, że wiedzą wszystko i przyrzekają lojalność jeśli chodzi o wyniki ich pseudo-badań, a tak naprawdę wydadzą wszystko komukolwiek za odpowiednią zapłatą.

- Przesadza panicz, lepiej niech się już panicz położy spać, ja tu posprzątam.

- Nie będziesz mi kazał spać, Alfredzie.

- Ja tylko proponuję dobre rozwiązanie, paniczu Bruce. Tak dobre jak to, żeby schować większość z naszych zapasów wina, bo jeśli nie zrobiłbym tego, musiałbym panicza teraz do łóżka zanieść.

- No dobra, wygrałeś. Dobranoc Alfredzie - pożegnał się Bruce i odszedł do sypialni na górze.

- Dobranoc paniczu Wayne.

Batman: Ucieczka. [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz