●*3.2*●

48 3 0
                                    

Kate zapukała do drzwi rezydencji Wayne'ów. Wczoraj przypadkowo zostawiła tam torebkę, w której trzymała telefon, dlatego nie mogła uprzedzić lokatorów, że zjawi się tego wieczora, a poza tym miała do Bruce'a pewną sprawę. Alfred otworzył drzwi.

- Witam, panno White – powiedział.

- Jest Bruce? – zapytała, na co Alfred zdziwił się.

- Nie wrócił. Byłem święcie przekonany, że jest u pani...

- Co miałby u mnie robić?

Alfred nie odpowiedział, zakrył prawą ręką usta.

- Boże... Przecież komunikator nie działa – wymamrotał – Skoro nie wrócił to musiało mu się stać coś złego...

- Dokąd wczoraj poszedł?

- Dowiedzieliśmy się o planowanej ucieczce z więzienia. Poszedł jej zapobiec, widocznie mu się nie udało...

- Poszukam go – zadeklarowała.

- Mam miejsce ostatniej lokalizacji. Przed wejściem za mury więzienia trzeba było wyłączyć zasilanie całego sprzętu, jaki miał na sobie. Dla bezpieczeństwa i pozostania niewykrytym. Pojedziemy w tę okolicę i poszukamy oboje. W krótszym czasie przeszukamy większą powierzchnię. Ma pani jakiś pojazd? – zapytał.

- Mam motocykl. Nim tu przyjechałam – odpowiedziała.

- Dobrze... Zejdę do jaskini, zaraz wracam. Wezmę krótkofalówki i jakiś zestaw pierwszej pomocy.

Kate pokiwała głową i odwróciła się. Czemu Bruce w ogóle powiedział jej kim jest? Przecież znali się niecałe dwa dni kiedy jej to wyznał... Dwa miesiące temu. Czuła się jakby znała go o wiele dłużej. Wiedziała, że nie powinna była wtedy śpiewać. To nigdy nie kończyło się dobrze. Raz stłukła szklankę, która wyleciała z szafki z impetem i roztrzaskała się o ścianę. Nie potrafiła nad tym zapanować. Innym razem, gdy otworzyła oczy po całym pokoju walały się papiery, które wcześniej leżały równo ułożone na jej biurku. Dlaczego się zgodziła?

Łzy napłynęły do jej oczu. „Co się ze mną dzieje?" – pomyślała.

Rozmyślenia przerwał jej Alfred, który wyszedł z domu i zamknął drzwi na klucz. Podał Kate adres, apteczkę i krótkofalówkę, a potem wsiadł do sportowego samochodu. Kobieta wskoczyła na swój czarny motocykl i oboje odjechali. Po dotarciu na miejsce podzielili się terenem do przeszukania i ustalili co zrobią, gdy znajdą batmana. Każde z nich po znalezieniu jakiegokolwiek śladu po Bruce'ie miało natychmiast zameldować o znalezisku przez krótkofalówkę, a w przypadku odkrycia miejsca pobytu mrocznego rycerza natychmiast sprawdzić czy żyje i powiadomić drugą osobę, która biegła w dane miejsce najszybciej jak mogła. Rozdzielili się i rozpoczęli poszukiwania. Po trzech godzinach męczącego biegania po ulicach i wspinania się na dachy nadal żadne z nich nie znalazło ani śladu.

- Masz coś? – zapytała przez krótkofalówkę.

- Nic – zaprzeczył Alfred.

Wspinała się po drabince pożarowej na budynek już kolejny raz tego dnia i zastanawiała się co mogła przeoczyć. Zaczynał padać deszcz, a słońce chyliło się ku zachodowi. Zrezygnowana i zmęczona usiadła na granicy dachu. Chciała go już znaleźć. Nie chodziło o głód, czy wycieńczenie, ale o zżerający ją strach i stres. Obserwowała zachodzące słońce zanurzając się w ciszy, którą co jakiś czas przerywało szczekanie psa. Podskoczyła przerażona, gdy Alfred odezwał się przez komunikator:

- Szybko, panno White! Znalazłem go!

Zerwała się z krawędzi dachu i pobiegła do drabinki, po której zsunęła się na dół. Sprintem puściła się przez ulice moknące w narastającym deszczu. Napięcie wzrastało równie szybko. Nie wiedziała, czy znalazł go żywego i w jakim stanie. Zatrzymała się. Przecież Alfred nie powiedział jej, gdzie jest.

Batman: Ucieczka. [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz