●*2.9*●

27 3 0
                                    

Goście śmiali się i bawili już piątą godzinę. Większość panów była całkowicie pijana, a większość pań przewracała oczami. Kate rozmawiała z wydawcą gazety „Gotham Today", Bruce dyskutował z kolegami.

- Ładna kobitka z tej doktorki – powiedział najbardziej pijany z tego grona, główny producent programu „ Gotham TV News", Mark Follen.

- Nie przesadzajmy – odrzekł Prezenter telewizyjny Frank Ross – Śliczna to jest ta Chantel, modelka – Bruce zakrztusił się szampanem – Właśnie, gdzie ona jest?

- Musiała wracać – odpowiedział szybko Bruce. „Cholera, zapomniałem! Muszę ją jakoś wynieść z domu, albo chociaż schować" pomyślał – Przepraszam na chwilę panowie, zaraz wracam.

Kate stała już od dobrej chwili nad ciałem Chantel. Sprawdziła już, czy kobieta oddycha, a teraz myślała nad tym, gdzie ją schować. Nagle do pomieszczenia wszedł Bruce.

- Jak sądzę jesteś tu z tego powodu co ja? – zapytał.

- Raczej tak.

Bruce zmierzył wzrokiem leżącą na ziemi kobietę od stóp do głów.

- Boże, ile tapety – skomentował, gdy natknął się na jej twarz.

- Pomyślałam to samo. Ile można użyć konturówki za jednym razem! Całkowicie zmieniła sobie twarz.

- Co?

- No konturówką zmieniasz nieco kształt oczu – mówiła wyjmując wymieniane rzeczy z torebki Chantel – tym kształt twarzy, tym rozjaśniasz, żeby zmienić go jeszcze bardziej. Makijaż to najpopularniejsze oszustwo na świecie.

- Czym się to zdejmuje? – zapytał szybko

– Emm... Tym – wyciągnęła z torebki kobiety mleczko do demakijażu i trochę wacików.

- Dobra, daj. Zmywamy to.

- Po co?

- Po prostu mi pomóż.

Ściągnęli centymetrową warstwę makijażu z twarzy Chantel. Pod spodem była zupełnie inną osobą.

- Znam ją skądś... – powiedział Bruce cicho – A co najmniej kogoś mi przypomina...

Jego rozmyślenia gwałtownie przerwał okropny ból. Lek znieczulający przestał działać. Bruce warknął przez zaciśnięte z bólu zęby, opadł na ziemię i podparł się jedną ręką o podłogę. Pochylił głowę. Drugą ręką szukał tabletek po kieszeniach.

- Boże, co ci jest? – krzyknęła Kate przerażona i przykucnęła obok niego.

- To nic takiego – wydyszał – zawołaj Alfreda, ale nie zwracaj niczyjej innej uwagi. Zaczekaj! – dodał, gdy chciała już iść – Powiedz mu, żeby wziął tabletki z dołu, bo jestem głupi i zapomniałem.

Kate kiwnęła głową na znak zrozumienia i szybkim krokiem skierowała się do głównej Sali.

Bruce oddychał głośno. Doczołgał się i oparł o bok kanapy. Jedną ręką trzymał się za bok.

Kate niemalże biegła do Alfreda.

- Alfredzie! – powiedziała podniesionym głosem – Chodź na stronę.

- Co się stało? – zapytał słysząc zdenerwowanie w jej głosie.

- Coś nie tak z Bruce' em. Powiedział, żeby ci powiedzieć, że jest głupi, bo zapomniał z dołu tabletek, czy jakoś tak.

- Wracaj do niego szybko, zaraz przyjdę

Ból narastał z każdą chwilą, z każdą sekundą było coraz gorzej. Zaciskał palce na krawędzi miękkiego dywanu. Jego oddech był coraz bardziej nierówny. Tracił czucie w ciele. Czuł, że zaraz zemdleje. Mrowiło mu przed oczami, słyszał raz głośniej, raz ciszej. „Jakim cudem? Przecież to była zwykła kula, nie powinno być takich objawów" powtarzał w głowie „Zwykła kula". Kate wpadła do pokoju.

- Wyjaśnisz mi co tu się dzieje?

- Tak, ale nie teraz, dobrze?

Kate znowu klęknęła przy nim. Przerzuciła sobie jego rękę za szyję, podniosła i położyła na granatowej kanapie. Usiadła obok niego, położyła dłoń na jego dłoni zakrywającej bok i odsunęła lekko. Na koszuli nie było krwi.

- Ja nic nie rozumiem – mówił – nie powinno tak być.

- Ja też nic nie rozumiem! – krzyknęła.

Alfred wbiegł do pokoju z lekami w rękach.

- Zakończyłem spotkanie paniczu, zrzucając winę na ważny problem w firmie, który musi panicz natychmiast załatwić – rzekł, po czym zajął się aplikowaniem leków.

- Dobrze – wykaszlał Bruce – Kate, proszę, wracaj do domu...

- Powiesz mi co ci jest?

- Kiedyś ci powiem... Obiecuję.

- Łatwo przychodzi ci... – zamilkła – obiecywać.

Z wielkimi oczami oparła się o ścianę. Oddychała powoli. W sumie nie zdziwiło jej to aż tak bardzo. Batman musiał być kimś bogatym, kto ma wymówki na każde zniknięcie.

Ból złagodniał. Alfred udał się sprzątać po balu. Kate siedziała na podłodze wpatrzona w Bruce'a. A on podniósł się z lekkim wysiłkiem i usiadł na kanapie.

- Czy Natalie... – zaczęła Kate.

- Tak – przerwał jej Bruce – Z tego powodu ją straciłem.

- Nic nie jest stracone – odpowiedziała.

- Nie rozumiesz.

- Doskonale rozumiem – mówiła głosem pełnym zrozumienia.

- Nie możesz rozumieć.

- Ale rozumiem. Straciłeś ją. Dosłownie. Ona nie żyje, prawda?

Nie odezwał się, nie skinął głową. To milczenie było najlepszym potwierdzeniem jej słów.

- Kto to zrobił, Bruce?

Nie chciał odpowiadać. Nie chciał wciągnąć jej w jeszcze większe kłopoty.

- Jeśli mi nie powiesz nie będę mogła ci pomóc.

- Nie możesz mi pomóc.

- Mogę o wiele więcej niż myślisz, proszę, powiedz mi, Bruce? Kto to zrobił? Kto ją zabił?

Cisza wyła w uszach. On patrzył w podłogę, a ona na niego. Podniósł głowę i spojrzał jej w oczy.

- Joker. 

Batman: Ucieczka. [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz