Rozdział 4

19 4 0
                                    

Obudziła się w dużej sypialni, a światło wpadające do środka przez otwarte okno odbijało się od śnieżnobiałej pościeli początkowo rażąc jej  oczy. Do pokoju wlatywał lekki, ciepły wiatr. Wstała powoli i stanęła przy oknie z zamiarem podziwiania wschodu słońca. Musiało być około piątej trzydzieści. Nie zdziwiła się, że Alfredowi ani Bruce'owi nie chciało się odwozić jej do domu. Poza tym nie znali adresu. Odeszła od okna, gdy jej telefon zawibrował. Wzięła go do ręki. „Masz 1 nieodczytaną wiadomość” wyświetliło się na ekranie. Kliknęła, otwierając tym sposobem aplikację. Napisała do niej Patricia, przyjaciółka.
Pati:
K, nie było cię na zebraniu. Szef był niezadowolony.
Katy:
No wiem, sry miałam inne ważne spotkanie.
Pati:
Nie no ok, nie mnie przepraszaj, heh. Powodzenia na rozmowie z szefem.
Wyłączyła telefon. Usiadła na łóżku próbując przypomnieć sobie minioną noc. Odetchnęła głęboko. Rezydencja stała na obrzeżach miasta, bardzo jej się to podobało. Z okna pokoju, w którym siedziała mogła zobaczyć złote pole pszenicy, która dojrzewała w ciepłych promieniach słońca. Nie było śladu po wczorajszym deszczu. Nawet kałuży. Tylko krople rosy skrzyły się w świetle poranka. Telefon zadzwonił. Przewracając oczami podniosła urządzenie i odebrała.
- Halo? – zapytała zrezygnowana.
- Witam panno White. Tu pani szef. Chciałem tylko powiedzieć: jest pani dobrym psychologiem, ale nie jest regularna, nie bierze pani pieniędzy, nie zarabiamy na pani – mówił mężczyzna po drugiej stronie, a Kate oglądała swoje połamane po wczorajszych poszukiwaniach paznokcie trzymając telefon ramieniem i komentując krótkim „mhm” co jakiś czas – a ponieważ nie zarabiamy na pani to nie ma  dla pani tutaj miejsca. Zwalniam panią.
Mężczyzna rozłączył się, a ona tylko wzruszyła ramionami. Nie miała ochoty pracować w tej norze. Ale teraz potrzebowała nowej pracy. Spojrzała w lustro sprawdzając stan swoich ubrań. Nie były bardzo brudne, trochę wygniecione, ale wciąż eleganckie. Wyszła z pokoju zabierając swoje rzeczy, zeszła schodami na dół.
-Witaj Alfredzie – przywitała się.
- Panicz Wayne poszedł do pracy – uprzedził lokaj.
- I tak miałam wychodzić – zaśmiała się – dziękuję za gościnę – powiedziała otwierając drzwi.
- Dziękuję za pomoc – odrzekł Alfred.
Kate wyszła z rezydencji i ruszyła w kierunku ulicy. Zatrzymała jadącą taksówkę. Wsiadła, a taksówkarz zapytał:
- Dokąd?
Postanowiła pójść do biura, w którym raczej nie odmówią jej pracy. A co najmniej miała taką nadzieję.
- Pod Wayne Tower.

Batman: Ucieczka. [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz