Rozdział 2

18.4K 771 163
                                    

Po wejściu do domu i przywitaniu się z mamą zaszyłam się w swoim pokoju.Wyciągnęłam ołówki i kartke i zaczęłam coś rysować.Nawet nie wiem coś.Jakieś zygzaki,kółka,plamki,a po chwili coś się z tego tworzyło.
-Cassie-do pokoju weszła mama,a ja podskoczyłam przestraszona.
Spokojnie,to tylko moja mama.
-Ja idę do sklepu,chcesz coś?
-Nie-rzuciłam krótko z wymuszonym uśmiechem.
-Na pewno?Nie jadłaś obiadu.Może ci coś kupie.
-Um...jadłam w szkole-skłamałam.-jak będe głodna to coś sobie zrobie.
-No dobrze.Zaraz wracam-gdy wyszła z pokoju ponownie zaczęłam rysować.I tak minęła mi godzina.Gdy usłyszałam trzask drzwiami odłorzyłąm prawie ukończony rysunek i zeszłam na dół.
-Zrobiłam spore zakupy-oznajmiła i połorzyła siatke na ladzie w kuchni.-przy okazji wiesz,że mamy nowych sąsiadów?-zapytała podczas rozpakowywania zakupów.Ja się jednak nie odezwałam.Nie lubiłam o tym rozmawiać.Mama jednak kontynuowała temat.
-Wprowadza się jakaś rodzina z małą dziewczynką i z chłopakiem w twoim wieku.Wydaje się spoko.
-Nie chce o tym gadać mamo-westchnęłam.
-Skarbie,ja rozumiem,że boisz się ludzi,ale nie zawsze wszyscy są źli.Zrozum.Może...byś kogoś poznała.Obok nas od paru miesięcy mieszka całkiem fajna sąsiadka w twoim wieku.Może z nią?
-Nie-warknęłam zirytowana.-nie chce się z nikim spotykać.Ty nic nie rozumiesz.
-Rozumiem kochanie,ale nie możesz siedzieć ciągle zamknięta w czterech ścianach.
-Wychodze czasem do ogrodu.
-To nie to samo...
-Mamo,nie i koniec-westchnęłam cicho.-nie chce nikogo poznawać.Już nie.Teraz jestem inna-wzięłam brzoskwinie i poszłam do swojego pokoju.

Siedziałam od jakiegoś czasu na łóżku bezczynnie patrząc się w ściane.Z nudów odsłoniłam leciutko rolety,aby było mi widać tylko oczy.Już dawno nie spoglądałam w okno.Chmury,słońce,ścieżka...nic nowego.Na przeciwko jednak w białym domu zobaczyłam za oknem chłopaka.Tego samego co dzisiaj.Siedział przy biurku,a potem jakby przeczuwał,że ktoś na niego patrzy spojrzał na mnie i kąciki jego ust lekko poszły w góre.Przerażona od razu zasłoniłam żaluzje i połorzyłam się na łóżku.Boże,dlaczego on musi mi to robić?
***

Usiadłam gwałtownie na łóżku głośno oddychając.Znowu.Znowu ten sen.Byłam przerażona.Cała drżałam.Byłam spocona i mokra od łez.To okropne.Często śnią mi się różne straszne sny.To okropne.Spojrzałam na zegarek.Dochodziła czwarta w nocy.
-Kochanie,już jest okey-do pokoju weszła mama i usiadła na łóżku obok mnie.-znowu krzyczałaś.Już dobrze?

Niezdolna do powiedzenia jakiegokolwiek słowa tylko pokiwałam twierdząco głową i napisałam się wody.
Mama pogłaskała mnie po ręce,a potem wyszła z pokoju gdy tylko się połorzyłam.Potem przez długi czas wierciłam się na łóżku nie mogąc spać.Nigdy się nie wysypiam.Prawie zawsze budze się przez te koszmary.Tak bardzo chciałabym móc żyć jak inni.Być szczęśliwa i zawsze uśmiechnięta.Niestety to tylko marzenia.

Obudziłam się następnego dnia o ósmej.Jeszcze pare razy w nocy się budziłam,ale to u mnie normalne.Wstałam i przebrałam się z pierwsze lepsze ciuchy,a potem zeszłam na dół.Jak dobrze,że dzisiaj nie muszę przeżywać tego piekła,zwłane szkołą.Usiadłam do stołu,a mama od razu podała mi kanapke i herbate.Zjadłam troche,bo nie miałam dzisiaj ochote.Mogłam za to spokojnie pooglądać widoki za oknem.Widziałam pare przechodzących ludzi,ale nikt nie zwrócił na mnie uwagi.I dobrze.
Po śniadaniu poszłam do swojego pokoju.Chwile poczytałam słuchając cichej muzyki w radiu,a później coś rysowałam.

Gdy usłyszałam dzwonek do drzwi podskoczyłam.Od bardzo dawna nie mieliśmy gości więc yłam tym faktem troche zdziwiona,a jednocześnie przestraszona.Usłyszałam czyjąć rozmowę z dołu.Pewnie mama im otworzyła.Ona nie przeszła tego co ja.Może nie jest osobą towarzyską i głównie spędza czas ze mną,ale czasem rozmawia z jakąś sąsiadką.Ja natomiast nie potrafie otworzyć ust do obcej osoby.

Nie wiem czemu,ale odłorzyłąm kartke i ołówki i wyszłam z pokoju.Po cichu zeszłam na dół i stanęłam na schodach.Mama rozmawiała z jakimiś obcymi mi osobami.Nie chciałam podejść bliżej.Czułam się jak...dzikie zwierze które boi się wszystkiego.
-O,Cassie-moja mama spojrzała na mnie,a potem te cztery osoby co przyszły.O nie.Znowu wpadałwm w histerie.

Spokojnie.Tu ci nic nie grozi.

Zacisnęłam dłonie w pięści i zadrżałam.
-Poznaj nowych sąsiadów-spojrzałam na jakąś kobiete i mężczyzne obok oraz małą dziewczynke na ich rękach.Widziałam też...o nie.To ten szatyn na którego wpadłam wczoraj dwa razy.Cofnęłam się pare kroków nie spuszczając z nich wzroku.Chłopak uśmiechnął się w moją strone,a ja miałam ochote się popłakać.W moim domu jest dwójka mężczyzn.Przeraziłam się.A co jak znowu mi coś zrobią?Nie nie nie.Tu jest twój dom Cassie.Nic ci nie grozi.
Ostatni raz zmierzyłam ludzi którzy obserwowali mnie z lekkim zdziwieniem,a potem popędziłam do swojego pokoju na górę.Nie chce ich znać.Błagam,zabierzcie ich stąd.


DRAKE

Moi rodzice kazali mi iść odwiedzić nowych sąsiadów no więc poszedłem.Przedstawiłem się i słuchałem jak moi rodzice gadają o czymś z tą kobietą.Dowiedziałem się tylko tyle,że nazywa się Violetta Anderson.Nawet ładne imie.
Moją uwage przykłuła jednak inna postać.Na schodach stała dziewczyna.Miała długie,brązowe włosy i piękne oczy które teraz były smutne i zapłakane.Widziałem ją trzy razy i za każdym razem nie widziałem w nich radości.Miała zwykłe,luźne dresy i czarną bluze.

Uśmiechnąłem się,ale nie odwzajemniła tego.Wczoraj spotkałem ją dwa razy,ale za każdym razem moje próby zakolegowania się z nią kończyły się jej ucieczką.Nie wiem o co jej chodzi.Teraz też wyglądała na przestraszoną.Nawet do niej pomachałem,ale ta wystraszyła się jeszcze bardziej.
-O,Cassie-powiedziała jej mama.Piękne imie.Cassie.-poznaj nowych sąsiadów.
Ponownie się do niej uśmiechnąłem,ale ta cofnęła się pare kroków.Co się z nią dzieje?
Dziewczyna po chwili szybko uciekła na górę,a potem usłyszałem tylko trzask zamykanych drzwi.
-Wybaczcie-odezwała się kobieta.-moja córka ma bardzo przykre doświadczenia z ludźmi.
-Rozumiemy-powiedziała moja mama z szerokim uśmiechem.Zawsze była osobą szczęśliwą i wyrozumiałą.-widać,że jest troche zestresowana naszym towarzystwem.
-To u niej normalne-powiedziała kobieta.-nie ufa im.Dlatego zawsze się denerwuje obecnością ludzie.
-Rozumiemy-powiedział tym razem mój ojciec.Porozmawiali jeszcze chwile,ale ja cały czas obserwowałem schody gdzie jeszcze pare minut temu stała tam dziewczyna.Nie wiem dlaczego o niej myśle.To nawet nie mój typ.Ale...gdy widziałem jej smutne oczy miałem ochote się spytać co się stało.Ale wiedziałem,że tylko bym ją wystraszył.
-No nic...my będziemy się zbierać-powiedziała mama dając pani Violetcie ciasto.
-Nie chcecie wejść na kawe?
-Chętnie,ale to innym razem.Do widzenia.Miłego dnia.
-Nawzajem.

Po porzegnaniu się wyszliśmy z domu i skierowaliśmy się do naszego.W drodze powrotnej jednak oglądnąłem się za siebie.Zauważyłem w oknie na górze Cassie która obserwowała mnie jakby się nad czymś zastanawiała.Uśmiechnąłem się,a ona w tedy zasłoniła żaluzje.Znowu ją wystraszyłem.

Nie wiem kim jest i dlaczego tak się zachowuje,ale chciałbym jej pomóc.I to zrobie...


Kolejny rozdział ;D Gwiazdkujcie,komentujcie.

Naucz mnie kochaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz