Rozdział 49

11.1K 536 10
                                    

-Drake,puść!-piszczałam gdy ten niósł mnie na rękach.Byliśmy w parku gdzie odziwo nie było nikogo.Żadnej żywej duszy.Ja miałam na sobie żółtą,kwiecistą sukienke,a chłopak luźną białą koszulke i przetarke shorty.
-Dlaczego?-spytał i cmoknął mnie w usta.
-Puszczaj idioto-zaśmiałam się.-mam swoje nogi.
-Niech ci będzie-postawił mnie na ziemi,a zaraz potem objął w talii i ruszyliśmy dalej.Minęliśmy znajomy plac zabaw gdzie zawsze było multum dzieci (zwłaszcza w wakacje).Teraz nikogo.Jedyne co mnie zdziwiło to wciąż bujająca się huśtawka.Może to duch się na niej huśta?Myśląc o tym lekko się uśmiechnęłam.
-O,witaj Cassie-przywitał się Brian który pojawił się znikąd.
-Czego chcesz?-warknął Drake popychając mnie lekko go tyłu.Sam stanął przede mną.
-Zemsty-rzucił krótko i wskazał na mnie.-przez tą dziwke nie żyje mój ojciec.
-Nic mu nie zrobiłam-wykrzyczałam płacząc.
-Właśnie,że tak.To przez ciebie zginął.Nie żyje!-wrzasnął.
-Chłopie,uspokój się-powiedział spokojnie Drake.-i idź z tąd.
-Tak,a co mi zrobisz?-warknął mój "brat" zbliżając się do niego.
-Stary,weź na luz.I tak nie masz ze mną szans.
-Oj,zdziwiłbyś się-warknął a po chwili usłyszałam dźwięk jakby ktoś coś otwierał.Spojrzałam na dół i...zamarłam.Brian trzymał w ręku scyzoryk.
-Drake,chodź z tąd-zaczęłam go ciągnąć,ale ten ani ruszył.Chyba nie zauważył broni Briana.
-Najpierw załatwie to co zacząłem.
-Słusznie-Brian uśmiechnął się i...dźgnął Drake'a w klatke piersiową.Pisnęłam i zakryłam dłonią usta.Drake jęknął cicho i spojrzał oszołomiony na swoją zakrwawioną koszulke,a potem na Briana który uśmiechał się.
-Mówiłem,że chce się zemścić.
-Drake,boże!-wrzasnęłam gdy chłopak upadł na kolana i zaczął się krztusić.Plama na koszulce była coraz większa.-Drake,otwórz oczy.Drake!-błagałam trzymając jego głowe.-wszystko będzie dobrze-odgarnęłam mokre od potu włosy chłopaka.Ten patrzył na mnie obojętnym wzrokiem.
-Kocham cie Cassie-wyszeptał,a ja zaczęłam szlochać.-będe cie pilnować-po czym zamknął oczy,a ja wrzasnęłam na całe gardło,żeby nie umierał.
-Cassie-usłyszałam.Odwróciłam sie,ale nikogo nie dostrzegłam.-Cassie.

-Cassie-usiadłam gwałtownie na łóżku i zaczęłam ciężko oddychać.Dotknęłam twarzy.Była mokra od potu i od łez.Obok mnie siedział Drake.Automatycznie spojrzałam na jego klatke piersiową,ale nie było tam nawet małej kropli krwi.To tylko sen.
-Wszystko okey?-spytał odgarnując moje mokre włosy z twarzy.
-Drake-wyszeptałam i rzuciłam mu się na szyje,a potem zaczęłam płakać.
-Co się stało?-zapytał przytulając mnie do siebie-płakałaś i krzyczałaśCoś ci się śniło?
-T...tak-mój głos zadrżał.Spojrzałam na jego twarz i starłam łzy z policzka.-Brian.Śnił mi się Brian.Że...że on cie zabił Drake!
-Już dobrze-powiedział i znowu mnie do siebie przytulił.
-Nie zostawiaj mnie.Tylko tobie ufam-powiedziałam i przełknęłam głośno śline.
-Nigdy cie nie zostawie księżniczko-odparł całując mnie w czoło,a potem w nos.-dasz radę zasnąć.Do piero druga w nocy?

-Spróbuje-powiedziałam wciąż drżąc.Ten sen był okropny.Straciłabym osobe którą...kocham i której ufam.
Gdy połorzyłam się Drake przyciągnął mnie do siebie,a ja połorzyłam głowe na jego ramieniu i wtuliłam się w niego.Poczułam jak chłopak całuje mnie w czoło.
Chwile tak leżałam myśląc czy ten sen się sprawdzi.Oby nie.Nie przeżyłabym tego.Potem zasnęłam.

Obudziły mnie dźwięki dobiegające z kuchni.Wstałam i poszłam na dół.Mój chłopak stał do mnie tyłem i robił śniadanie.Podeszłam do niego i wtuliłam się w jego plecy,a ten zaśmiał się krótko i odwrócił do mnie i połorzył dłonie na mojej talii.
-Takie poranki mogę mieć codziennie-szepnął,a po chwili pocałował mnie czule w usta.
-Jestem głodna-jęknęłam,a Drake się zaśmiał.Chwycił mnie za biodra i posadził na wyspie kuchennej.Wciąż miałam na sobie tylko siwą koszulke Drake'a...no i bielizne.
-Zaraz zrobie śniadanie-powiedział.Obserwowałam każdy jego ruch siedząc obok niego na blacie i ruszając nogami w te i wewte.
-Jajecznica dla księżniczki-pocał mi talerz.
-Dziękuje-pocałowałam go lekko i zeskoczyłam z blatu,aby usiąść przy stole i spokojnie zjeść śniadanie.

-Co dzisiaj robimy?-spytał popijając kawe.
-Spotkaj się z kolegami-powiedziałam po chwili.-cały czas jesteś ze mną.Nie nudzi cie to?
-W życiu.
-Ale musisz pobyć w męskim towarzystwie.
-Masz racje-powiedział,a ja się uśmiechnęłam.-zadzwonie do chłopaków,a ty tu zostajesz?
-Co?Drake!Miałam na myśli SAME męskie towarzystwo.Po co ja tam?
-Bo jesteś moją dziewczyną i chce spędzać z tobą każdą wolną chwile.Do chłopaków zadzwonie,ale pod warunkiem,że zostaniesz.
-Sama nie wiem...
-Oj prosze cie Cass.Już poznałaś chłopaków,co ci szkodzi?
-Ale...powinieneś spędzić chociaż jeden dzień wakacji w męskim towarzystwie.Beze mnie.Będe im tylko przeszkadzać.
-Prosze cie-prychnął,a następnie podszedł bliżej mnie.-niech tylko któryś powie,że im przeszkadzasz a wypieprze ich z domu.No zostań.

Spojrzałam na niego i lekko się uśmiechnęłam.
-No dobra.
-Super-pisnął jak małe dziecko.-to ja zadzwonie po chłopaków,a ty możesz...zrobić popcorn,czy skołować coś do jedzenia.W kuchni powinny być słodycze lub jakieś chipsy.
***

Po paru minutach przyszli chłopcy z dwoma pudełkami pizzy.Uwielbiam ich za to!Co dziwne siedziałam obok nich i nie czułam się jakoś...dziwnie skrępowana czy zawstydzona.Śmialiśmy się,żartowaliśmy,jedliśmy i graliśmy na play station.Zaczęliśmy grać w jakieś gry wyścigowe,strzelanki czy akcje,a skończyliśmy...rywalizująć tańcząc.Oczywiście chłopcy narzekali,że to babska gra i nie będą się kompromitować,ale gdy spróbowali zaczęli rywalizować i zakładać się o wszystko,co było na prawdę śmiesznie.Tak więc spędziłam pare godzin w męskim towarzystwie i wiecie co?Nie przeszkadzało mi to?


Naucz mnie kochaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz