Rozdział 37

10.8K 519 17
                                    

Maraton 3/4

-Moja głowa!-pierwsze słowo Melanie i Naomi gdy obudziłyśmy się.Ja zasnęłam na podłodze okrtyta kocem,Naomi i Hope przytulone do siebie na łóżku,Melanie w kącie pokoju,a Harley zwinięta w kłębek na kraju łóżka.

-Ja na szczęście tyle nie wypiłam-powiedziałam zaspana przeciągając się i siadając.-o cholera-jęknęłam widząc w jakim stanie jest pokój.Butelki po piwie,wódce i winie walały się wszędzie,zakrętki,papierki po chipsach i słodyczach,a także nasze skarpetki i ubrania.
-Będzie dużo sprzątania-mruknęłą Harley która jeszcze miała zamknięte oczy.Wszystkie się z nią zgodziłyśmy.

Chwile nam zajęło wstanie.Woleliśmy leżeć i przeglądać Instagrama,Twittera,Facebooka i Snapchata.Komentowałyśmy wygląd ludzi na zdjęciach,lajkowałyśmy innych fotki i same wstawiałyśmy,
-Dobra,czas posprzątać.Starzy zaraz wrócą-Hope zeszła z łóżka i po chwili wszystkie zaczęłyśmy sprzątać.Odkładałyśmy szklanki i miski do kuchni,a butelki i różne śmieci wrzucałyśmy do kosza.
W pół godziny w miare ogarnęłyśmy ich pokój i poszłyśmy zrobić śniadanie.Padło na najzwyklejsze tosty.Podczas jedzenia usłyszałyśmy,że ktoś wchodzi po schodach.
-Cześć dziewczynki-przywitała się mama bliźniaczek.
-Hej ciociu-odparła Naomi która leżała na kolanach jednej z bliźniaczek.
-Jak tam zabawa?

-Wspaniała-powiedziałyśmy hórem.
-Widać-zaśmiała się kobieta.Ona jest genialna.Widzi,że jesteśmy pijane i nic z tego nie robi.Porzegnała się i zamknęła drzwi.
-Za dużo wódki-jęknęła Melanie.
***

Wróciłam do domu starając się nie bujać na boki.Wciąż czułam skutki alkoholu,ale starałam się tego nie pokazywać.Gdy tylko weszłam przywitał mnie Hiro który po mnie skakał i merdał ogonem.Cudownie gdy wita sie ta urocza mordka i te ogon który rozwala wszystko dookoła.Wyściskałam go i weszłam do kuchni gdzie siedziała mam>

-O,Cassie.Wróciłaś.Jak było?
-Fajnie.Fajnie sie bawiłam.
-To dobrze.Hiro cały czas cie szukał.Widać,że cie kocha.

Spojrzałam na psa który stał obok moich nóg merdając radośnie ogonem.
Przez dwie godziny siedziałam w swoim pokoju starając się jakoś dojść do siebie,aż w końcu musiałam wyjść z psem na spacer.

Postanowiłam szybko wrócić,bo zaraz pewnie zacznie padać.
Hiro jak zawsze wąchał wszystko gdy nagle poczułam na swoim ciele pierwszą krople deszczu.Mój pies chyba też bo podniósł łeb i rozejrzał się dookoła.
-Chodź,wracamy-powiedziałam i lekko pociągnęłam smycz,a pies podążył za mną.
-Ooo...kogo tu widzimy?-obok mnie znalazł się Chris z kumplami.No nie.Czułam,że zaraz zemdleje.Znów się denerwowałam i chciałam iść.
-Puście mnie-chciałam przejść,ale ci zagrodzili mi droge.
-Nie tak prędko.Tatuś nie nauczył cie,że nie odchodzi sie jak ktoś do ciebie mówi?-na samą myśl o ojcu zamknęłam na chwile powieki,a dłonie zacisnęłam w pięść.
-I masz psa.Tak samo głupi jak ty?Cześć brzydalu-przywitał się.Hiro podszedł bliżej i warknął ostrzegawczo,a następnie szczeknął.Chris cofnął się pare kroków.
-Po co ci pies?Już sama nie możesz sie obronić.
-Nie twoja sprawa-syknęłam z zamiarem odejścia,ale chwycili mnie za ramie i przyspzilili do muru.Hiro od razu zaczął ujadać.
-Zamknij sie!-syknął Chris kopiąc lekko psa który zaskomlał.
-Zostawcie mnie-wzięłam swoje rzeczy które upadły i poszłam z psem.Padało coraz bardziej,a ja byłam już mokra.
-Ej,nie skończyliśmy!-usłyszałam więc zaczęłam przyśpieszać,ale deszcz mi to uniemożliwiał.Hiro biegł tuż obok mnie,ale w pewnej chwili sie zatrzymał i gdzieś zniknął.
-Hiro?!Hiro!?-krzyczałam,ale na darmo.Mój krzyk i tak był niesłyszalny,bo zaczęło już lać.Stałam nawet nie wiem gdzie trzęsąc się z zimna i ze strachu.Mój pies uciekł.mam go pare dni,a już go zgubiłam.Co ze mnie za właścicielka.
-Hiro!-łkałam.-piesku,wracaj!-na darmo.Nie było go.Cholera,zgubiłam go.A co jak potrąci go samochód,albo coś sobie zrobi?

Ze strachu przykucnęłam na środku chodnika i zaczęłam wyć.



Kolejny rozdział maratonu.Czekajcie na ostatni :)

Naucz mnie kochaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz