Obudziłam się w niedziele ok. 10:40.
Na mojej twarzy od razu zagościł uśmiech, gdy przypomniało mi się to co wydarzyło się poprzedniego dnia, po czym zastanawiam się czy to w ogóle się stało.'To był sen? O Boże...nie no, chyba nie, bo pamiętam to tak dobrze. On tam był. Ze mną...Aaaaaaaa! TO BYŁO TAKIE CUDOWNE O BOŻE, O TAK, TAK, TAK... A może to jednak był tylko sen?' - myślałam.
Po dłużej chwili wstałam ociężale, po czym podeszłam do okna by odsłonić zasłony. Gdy to uczyniłam w oczy zakuło mnie jasne światło, to jaśniejsze niż zawsze, ponieważ tym razem zobaczyłam śnieg.
Nie było go dużo. Pokrywał on tylko cienką warstwą ziemię, a gdy ktoś po niej przeszedł ten kawałek bieli znikał. Z resztą, białe płatki śniegu wciąż opadały. Był to pierwszy raz od dawna w tym roku, kiedy zaczął padać śnieg, ale z drugiej strony była już prawie połowa grudnia, więc nie miało się co dziwić.
Przeciągnęłam się, bo czym podeszłam do szafy i po otworzeniu jej wyjęłam z niej czarne leginsy i czerwoną bluzę z kapturem.
Po chwyceniu mojego kompletu wyszłam ze swojego pokoju, kierując się w stronę łazienki. Kiedy przechodziłam przez hol usłyszałam rozmowy mojej rodziny, która zapewne szykowała się do śniadania. Zamykając drzwi za sobą odetchnęłam, po czym musiałam się zabrać za siebie. Przebrałam się w wcześniej ustalony strój, umyłam twarz, trochę umalowałam i chcąc zabrać się za swoje włosy, spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i przypomniał mi się komentarz Leondre z wczorajszego wieczoru:'Ale ty masz ładne włosy'
Rozmarzyłam się jeszcze raz na chwilę i uśmiechnęłam się sama do siebie.
'Skoro on tak powiedział, to tak jest. Aaaaa, on powiedział, że mam ładne włosy! Czy to stało się naprawdę?!'- pomyślałam.Wzięłam szczotkę do ręki i zaczęłam rozczesywać swoje kłaki cały czas pocieszając się jego komentarzem na ich temat. Niedługo potem byłam gotowa i wyszłam z łazienki i kiedy to uczyniłam zeszłam schodami, kierując się w stronę jadalni.
- Cześć!- przywitałam się radośnie siadając na swoim stałym miejscu przy stole.
- Cześć, córciu!- odpowiedziała za siebie i za tatę mama, kładąc mi talerz przede mną.
- Hej.- dodał zmęczonym jeszcze głosem Paul.
- Jak się spało?- spytał tata znad gazety, którą czytał.
- Dobrze, dziękuję.
- Co taka szczęśliwa jesteś? Coś się stało?- zauważyła mama.
- Tak jakoś. Weekend jest i co prawda ostatni dzień, ale cieszę się z ostatnich chwil wolnego...bo jutro znowu wejdę do tego bagna zwanego 'liceum'.- skłamałam po części.
- Nie przesadzaj. Przecież masz dobre oceny.
- No tak, ale nie ciągnie mnie do tego miejsca.
- A tak w ogóle... Jak było wczoraj u Sophie? Jak wróciłaś do domu, to było późno i nie chciałam już cię głupio przepytywać i jakoś tak szybko poszłaś do siebie.- powiedziała mama z lekkim wyrzutem.
- Było bardzo fajnie. Zrobiliśmy sobie mały maraton Harry'ego Potter'a. Obejrzałyśmy dwie pierwsze części i chciałyśmy zacząć trzecią, ale stwierdziłyśmy, że jesteśmy już zmęczone i że jest późno i że jak zaraz nie wrócę to w skrócie mogłoby być ze mną źle.
- No chociaż dobrze, że podobało ci się.- odpowiedziała mi krótko mama.
Po jakiś 15 minutach zjadłam śniadanie i pomogłam mamie w posprzątaniu po nim.
Tata oznajmił, że idzie oglądać telewizję, bo dawno już nie siedział i nie gapił się w TV, a Paul'owi przypomniało się o wypracowaniu na angielski, o którym zapomniał i powiedział, że musi iść je napisać.
Kiedy skończyłam pomagać mamie i ja wróciłam do siebie do pokoju, a mama dołączyła do taty.
Kiedy zamknąłem za sobą drzwi, trochę nie wiedziałam co ze sobą zrobić i rozejrzałam się szukając czegoś czym mogłabym się zająć.
W końcu i tak skończyło się na telefonie, więc chwyciłam go i usiadłam wygodnie na łóżku, opierając się o poduszki. Kiedy spojrzałam w jego ekran zauważyłam, że mam dwie wiadomości. Weszłam w małą kopertę w rogu telefonu, po czym pokazały mi się dwie pogrubione konwersacje.
Pierwsza jaka wpadła mi w oko była od Sophie.
CZYTASZ
Love is strong ♡~ FF Leondre Devries
FanficLeo: Proszę, pozostań silna. Tina: Dla kogo? Leo: Dla mnie..? ------------ Zapraszam ^ω^!