Rozdział 18

18 2 0
                                    

Miałam dość. Inaczej nie można  było nazwać tego jak się czuję.
Naprawdę starałam się nie myśleć o mojej rozmowie z Jacksonem, ale jak skoro zapomnienie o tym graniczy z cudem?
Za bardzo mnie to bolało i nie tylko sprawa z Jacksonem..

Brakowało mi Leo. Jego uwagi, głupich tekstów, przez które uśmiechałam się, brakowało mi mojego księcia, nie mówiąc już o jego obecności. Nie był już dla mnie idolem. Był kimś więcej. I tym samym był kolejną, osobą którą straciłam. 

W tej chwili tak naprawdę nie miałam nikogo. Pozostała mi jedynie rodzina. Byłam jej bardzo wdzięczna za wsparcie jakie mi okazują.

Po wczorajszym dniu, w który poszłam ostatni dzień do liceum w Londynie, jak wróciłam do domu, poszłam szybko do swojego pokoju gdzie się znów popłakałam. Płacz był ostatnio u mnie rutyną. Już nawet nie miałam siły na to i gdy czułam łzy w oczach hamowałam je  i tylko czułam jak w gardle rośnie mi gula, której nie mogłam przełknąć. Przeszywał mnie psychiczny ból, który był nie do zniesienia. Wszystko wciąż czułam tak samo mocno jak wcześniej mimo upływu czasu. Wiele rzeczy nie da się zapomnieć i to była właśnie jedna z nich..

W sobotę, porządnie zaczęłam się żegnać z moim domem i pokojem. Dopakowywałam resztę rzeczy do kartonów, a następnie układałam je w kąt. Znaczna ich większość była już załadowana do aut służących do przeprowadzek lub znajdowała się już w naszym nowym domu, ponieważ tata podzielił przejazd naszych wszystkich rzeczy na dwie części i pierwsza z nich pojechała do Walii już jakiś czas temu.

Czy po tym wszystkim nadal nie chciałam się przeprowadzić? Nie wiem. Poczułam do tego obojętność. Tu nie miałabym siły patrzeć na Jacksona, a tam mieszka Leo, z którym od dłuższego czasu nie pisałam, mimo, że był do dla mnie ważny. Nie wiem jaka czeka mnie przyszłość w Port Talbot. Przeraża mnie zaczęcie wszystkiego od nowa, ale jednocześnie już nie potrafię żyć tu gdzie jestem. 

W końcu nastała niedziela. W pokoju był jedynie mój materac okryty jedynie pościelą. Tak naprawdę to cały dom przybrał zupełnie innego wyrazu z czym czułam się dziwnie, Nie mogłam uwierzyć w to, że już następnego dnia- w poniedziałek o 6:00- wyjeżdżam do Walii na stałe. Położyłam się z tą nieprzyjemną myślą, że moje życie tak naprawdę za kilkanaście godzin ulegnie zmianie o 180. Długo nie mogłam zasnąć. Wszystkie myśli kłębiły się w mojej głowie i nie pozwalały mi się uspokoić bym mogła zapaść w sen. W końcu jednak zasnęłam. Zapewne z samego wyczerpania, niż z samej chęci pójścia spać.

- Tina..- mówił do ucha kobiecy głos.- Wstawaj.- dodał, a ja zaczęłam zatapiać swoją twarz w poduszce z powodu niechcianego obudzenia.- Masz 5 minut na wstanie. Za chwilę zrobię śniadanie więc uszykuj się i przyjdź.

W odpowiedzi jedynie burknęłam, kompletnie nie mając siły na nic więcej. Po kilku minutach podniosłam głowę, bo wiedziałam, że muszę w kocu wstać by nie zdenerwować mamy. I tak miała teraz dużo na głowie..

Zauważyłam, że mimo godziny 5:00 rano na dworze było dość jasno i doszłam do wniosku, że niedawno musiało wzejść słońce. Chciałam z powrotem wtulić się w poduszkę, okryć ciepłą kołdrą i spać dalej, ale mimo to, podniosłam się ciężko, po czym ubrałam się w uszykowany przeze mnie wczoraj strój składający się z jeansy'ów boyfriend'ów z dziurami na kolanach oraz w białą, trochę za dużą koszulkę z czarnym nadrukiem.  Następnie udałam się do łazienki gdzie ogarnęłam się na szybko. Nie zrobiłam makijażu, bo i tak wszystko miało mi się rozmyć podczas tej trzygodzinnej podróży, więc oprócz korektora nie nałożyłam dosłownie nic więcej.  Kiedy kończyłam rozczesywać swoje włosy, usłyszałam wołanie mojej mamy, żebym zarówno ja, jak i Paul zeszli na śniadanie.

Love is strong ♡~ FF Leondre DevriesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz