Podróż do Hogwartu! I przyjaciółki na zawsze? Koniec przyjaźni?

45 4 67
                                    

Zmieniam narrację z 3 osobowej na 1 osobową (Bo mogę;-) ;-) )
Nareszcie nadszedł upragniony przez wszystkich dzień podróży do Hogwartu! O tak! Nareszcie! Mecze, książki, nowi uczniowie i przy tym znajomi, nauka... Stop, stop, stop! Z czego ja się w sumie cieszę? Z tego że wraca nauka, udręka z nauczycielami i to wszystko tam do dupy? Tak! Wiem jestem pokręcona ale cóż zawsze taka byłam. Osamotniona. A dlaczego? Bo się dobrze uczyłam i dlatego ludzie mnie nie lubili! Jej! Z czego ja się cieszę? Z tego że ludzie mnie nie lubili? O tak! Z moich zamysleń zabiera mnie Ronalda która karze mi się pakować!
-Herma, powiedz jej że jestem już spakowana.- powiedziałam do Hermy która stała zdezorientowana na środku pokoju z książkami.
-Lilly, mówi że mam ci przekazać że jest już spakowana.- powiedziała nadal nic nie rozumiejąc.
-Słyszałem głuchy nie jestem!- krzyczał na nią jak oszalały.
-Nie krzycz na mnie bo w mordę dam!- odkrzyknęła mu nieźle wkurzona.
-Spokojnie!- wrzeszczał.
-Wypad z tego pokoju!- wrzeszczała otwierając drzwi i wypychając go na korytarz.
-Aaaaa! Jak on mnie denerwuje!- powiedziała gdy zamknęła za nim niebieskie drzwi.
Spojrzałam na zegar ścienny ; 10.57.
-Za trzy minuty musimy być na dole. Zejdę po Percy'ego, żeby pomógł nam ściągnąć nasze kufry na dół.- powiedziałam wstając niechętnie z łóżka. Schodziłam powoli próbując się nie wypierdolić tak jak wczoraj Jane. Ale mniejsza o to. Zeszłam i poprosiłam Percy'ego o pomoc a ten z chęcią przyszedł do naszego pokoju i nam wszystkim pomógł. Wszystkim czyli Jane, Rei, Matinie i mi. Zeszliśmy jeszcze 3 minuty przed czasem a Harry'ego, Ronaldy i całej reszty męskiej paczki. Wsiedliśmy do auta i po 35 minutach byliśmy na miejscu. Weszliśmy wszyscy do jednego przedziału i rozsiedliśmy się jak najwygodniej się dało, a nie było to łatwe.
-Wiecie co ja mam pomysł!- zaczęła Matina.
-Yhy?- spytała Rea.
-Tylko niewiem czy się wszystkie na to zgodzimy.- tu się zatrzymała, ale dziewczyny ja przynagliły i zaczęła mówić dalej.- Możemy... Wszystkie zostać naaaajlepszymi przyjaciółkami na smierć i życie. Co wy na to?
-Wspaniały pomysł!- krzyczałam zadowolona z pomysłu mojej nowej przyjaciółki na śmierć i życie.- A wy co o tym myślicie?- zapytałam pozostałe dziewczyny.
-Super pomysł!- odpowiedziała mi Rea.
-Jak dla mnie spoko!- Jane poszła w ślady za Reą.
-No to omówiona jest ta sprawa. Wiecie co ja z Reą ostatnio robilysmy bardzo ładne łańcuszki, możemy je wykorzystać jako naszyjniki przyjaźni. Tylko brakuje nam jakiś czterech równych wisiorków, ale to wykombinuje się później. Teraz niech Ronalda weźmie te swoje nogi z naszego, pięknego przedziałowego stoliku.- powiedziałam dumnie unosząc podbródek do góry. Harry, Rea, Jane i Matina zaczęli paranoicznie się śmiać, na co odpowiedziałam im także śmiechem. -No to moje trzy kochane przyjaciółeczki na śmierć i życie, idziemy się przebrać w szkolne ciuchy?- zapytałam nadal się śmiejąc.
-Wiecie może jak wrócę? Muszę coś jeszcze załatwić.- powiedziała wyraźnie zakłopotana Matina.
-Ok, tylko szybko wracaj nie zostało nam dużo czasu.- powiedziała Rea patrząc w ekran swojego Lenovo.- Jest już 18;37 a o 19.00 przyjazd na miejsce.
-Dobrze, wyrobię się. - powiedziała i puściła im oczko.
-Ach, moje najlepsze przyjaciółki na śmierć i życie...- i nie dokończyłam bo nagle rozległ się bardzo głośny huk, a potem otwieranie drzwi od przedziału. A za następną chwilę, krzyki z szarpaniny. Trwało to z pięć minut gdy się ogarnęłam o zrozumiałam o co w tym wszystkim chodzi, wyjęłam różdżkę z wewnętrznej kieszeni szaty, która leżała obok mnie. Lumos Maxima! Wydarłam się na całe gardło, po czym z mojej różdżki rozbłysło białe światło. Sprawca całego zdarzenia przestraszył się i uciekł zostawiając na podłodze jakiś sznurek. Gdy po zdarzeniu Hermiona zapaliła światło w przedziale było słychać taką melodie;

-WTF?- zawołała zdziwiona i przerażona Harmonja.
-To mój dzwonek.- powiedziała Rea unosząc brew do góry ze zdziwieniem. Ta całą rozmowę przerwałam im moim głośnym płaczem. Bardzo głośnym, takim że było mnie słychać nawet na korytarzu bo za chwilę w drzwiach naszego przedziału można było zobaczyć niezłe zbiegowisko osób, o wiele starszych i młodszych od nas. Było tam też parę osób w naszym wieku.
-Czemu płaczesz?- spytał mnie Harry.
-Bo... Ja wiem... Kto nas... Zaatakował!- wołałam wypłakaując się w jego ramie.
-No kto?- spytała jakaś wysoka brunetka.
-Matina!!- wykrzyczałam nadal płacząc.
-Masz na to jakieś dowody?- spytała ponownie wywołując we mnie strach.
-Tak...- odpowiedziałam już nieco spokojniej.
-Jakie?- spytała Jane. Na jej pytanie pokazałam jej czarny sznurek z jakimiś zielonym koralikami.
-Yyyy, co to?- spytała że zdziwioną miną.
-Jej bransoletka. Ta którą dałyśmy jej na spóźnione urodziny.- odpowiedziałam jej już całkiem spokojna. W tym samym czasie można było usłyszeć chamowanie pociągu i gwizd pary.
-Mam taką propozycję, co wy na to, abyśmy pomogli wam z kuframi, a wy pójdziecie się przebrać w szaty szkolne?- zaproponował jakiś blond włosy pan.
-Dobrze, serdecznie dziękujemy za taką pomoc.- powiedział radosny Harry. Jak pan zaproponował tak zrobiliśmy. Akurat gdy się ubralismy, pociąg zahamował na dobre.
-No, już jesteśmy na miejscu, wysiadajcie!- powiedział wesoło blond włosy pan, który pomógł im z kuframi.
-A tak wogole to serdecznie dziękujemy za pomoc, jeszcze raz.- powiedziałam wysiadając z pociągu.
-Nie ma za co. Zawsze chętny do pomocy. I różnych takiego czy innego typu usług.- mrugnął do mnie na co ja się miło uśmiechnęłam.
Wsiadłam do któregoś z powozów za Hermioną po czym zatrzasnęłam drzwi.
-Ach, znowu ta nauka, książki i Hogwart... Jak miło o tym znowu myśleć.- na to Ronalda spojrzała na mnie jak na wariatkę. Ale ja się nią nie przejmuje, bo przecież jej nie lubię.
-Racja, ja też to kocham. Nawet nie wiesz jak bardzo!- wykrzyknęła Rea, na co Jane podskoczyła że strachu.
-Wyobrażam sobie. A czy ktoś oprócz nas tak bardzo się z tego cieszy?- zapytałam przy okazji odpowiedzi na "pytanie".
-Pewnie, nasze najlepsze przyjaciółki na śmierć i życie, Jane i Herm.?- zapytała na co wymienione powyżej osoby pokiwały głowami przytakująco. Po naszej jakże ciekawej wymianie zmian, nasza podróż do Hogwartu zakończyła się na dobre. Nareszcie! Powoli wszyscy weszliśmy do *(1) WS i usiedliśmy przy stole swojego domu. Po kolacji podeszłam do każdego ze stołów pomijając stół Slytherinu i za każdym razem powtarzając to samo; Spotkajmy się w *(2) PWG. Hasło to dropsy cytrynowe. Za każdym razem na dźwięk dropsy cytrynowe robiłam inną, dziwną minę. Po kolacji wyszłyśmy razem z WS a po drodze spotkaliśmy... Matinę i Mlfoy'a! To że ich spotkaliśmy razem to nic nadzwyczajnego, bo przecież są w tym samym domu, ale to co oni tam robili było wręcz szokujące. Bo oni się... całowali! Wszystkich go zszokowało, ale nie tak jak w pociągu. Odeszłyśmy bez słowa, bo nie byłyśmy w stanie ani jednego wydusić.
-Dropsy cytrynowe.- powiedziałam szeptemdo portretu Grubej Damy. Dziewczyny wczołgały się do PWG i rozsiadłyśmy się na kanpach.
-To o czym chciałaś z nami porozmawiać?- spytała Rea.
-Tak, bo ja niewiem co z Matiną. Czy trzeba iść z tą sprawą do dyrektora?- spytałam spoglądając na nie poprawiając swoje spadające z nosa okulary.
-Chyba trzeba...- powiedziała cicho Jane.
-No tak jak zwykle, wszystko się pierdoli w najmniej odpowiednim momencie!- odpowiedziałam krzycząc.
-Wiecie co. Pierwsze co musimy zrobić to zerwać z nią przyjaźń. Niestety...- powiedziała Jane że spuszczoną głową.
-No tak. I musimy zrobić to jak najszybciej. Jutro mamy że ślizgonami... dodatkowe eliksiry!- wykrzyknęłam- Jutro.
-To coś jeszcze bo padam z nóg!- wykrzyknęła pytająco Jane.
-Tak to już wszystko co chciałam wam powiedzieć. Dobranoc!- powiedziałam odchodząc wraz z Hermioną do dormitorium.
Następnego dnia obudziłam się o 6;47, choć nie chciało mi się wstawać to to zrobiłam. Najpierw usiadłam na łóżku i chwilę myślałam. A o czym? O tym kiedy Ron mnie przeprosi. A za co? Za;
1. Za kłótnie.
2. Za prawie pocałowanie mnie.
A później jeszcze o tym jak mamy powiedzieć Matinie o tym, że nie będziemy już najlepszymi przyjaciółkami na śmierć i życie. Ale i tak nic nie wymyśliłam. Miałam nadzieję, że dziewczyny też o tym trochę myślały. Ale to okaże się później, jak już się spotkamy. Po chwili mojego przebudzenia obudziła się też Hermiona.
-Już nie śpisz?- spytała z jeszcze wpół otwartymi oczami.
-Już z jakieś 15 minut...- odpowiedziałam nie przestając myśleć o tych sprawach o których przed chwilą myślałam.
-Acha, dobra. To która idzie się pierwsza ubierać?- spytała mnie teraz z już całkowicie otwartymi oczami.
-Jak chcesz możesz iść pierwsza. Ja się nigdzie nie spieszę.- powiedziałam odrywając się od moich myśli.
-A na lekcje nie idziesz?- spytała że zdziwieniem unosząc jedną brew do góry.
-Po co na lekcje, jak dzisiaj sobota?- spytałam teraz ja zdziwiona.
-Mamy przecież dodatkowe z eliksirów.
-Ale o której?- spytałam że śmiechem.- O 14 przecież.- na co ona pokiwała przytakująco głową. Poszła już nie odzywając się do łazienki, a ja zostałam sama jak palec.
Postanowiłam że przygotuje sobie ubrania i się w nie ubiorę. Jak postanowiłam tak zrobiłam. Jak zwykle, mój rozum jest tak poukładany, że co postanowie tak zrobię. Po paru minutach Herma wyszła z łazienki, a ja weszłam jej prosto w drogę, na co ta się tylko zaśmiała i mnie okrążyła. Oddałam jej uśmiech. Ze zdziwienia się przytuliłyśmy. Po naszym jakże cudownym uścisku weszłam do łazienki. Po ubraniu się i umakijażowaniu się wyszłam z łazienki do pokoju, gdzie już czekała na mnie moja jedna z najlepszych przyjaciółek na śmierć i życie.
-Idziemy na śniadanie?- spytała robiąc minę szczeniaczka.
-Oczywiście.- odpowiedziałam z szerokim uśmiechem. Razem weszłyśmy do WS i usiadłyśmy przy stole Gryffonów. Naszemu wzroku nie uciekło coś z wydarzenia przy stole Slizgonów. A co? A to, że Malfoy i Matina się przytulali. Wow, bo przecież Malfoy na ogół jej nie lubił, z tego powodu że się z nami przyjaźniła. A może ją polubił, bo nas zaatakowała. Niewiem czy źle zrobimy odmawiając jej przyjaźni, ale no cóż czasem tak bywa, że ludzie muszą podejmować różne trudne decyzje, a jedną z takich decyzji musimy podjąć dziś. Ale no cóż, co ma być to będzie, a jak będzie to jakoś to przejdziemy. No być może to będzie trudny i napięty czas,ale tak też czasem bywa. Z moich ponownych zamysleń wyrwał mnie Harry.
-O czym myślisz?- zapytał z uśmiechem.
-O niczym...- odpowiedziałam chociaż próbując się uśmiechnąć.
-Widzę że nad czymś rozmyślałaś. Poznałem to po twoim wyrazie twarzy.- odpowiedział wskazując na mnie palcem. Mówiłam już że rozumiemy się bez słów? Chyba nie. To wam teraz to właśnie mówię.
-O niczym ważnym.- odpowiedziałam próbując zmusić się do uśmiechu. Ale nie wychodziło mi to.- Może jest to wazne, ale ciebie nie tyczy.- uśmiechnęłam się jak mój tata kiedyś, czyli po huncwocku. Na co Harry tylko papatrzał na mnie jak na wariatkę. Po woli nakładałam sobie moje ulubione Dania czyli sałatka, sos, frytki, kurczak i do popitki sok dyniowy. Gdy skończyłam jeść słone zaczęłam jeść słodkie czyli pudding i galaretkę. Zjadłam to wszystko z miłą chęcią, aż tak, że mi się uszy trzęsły. Po zjedzeniu wszystkiego i poczekaniu aż Herma zeżre (musiałam dop. autorki:-) ) odeszłam wraz z nią od stołu i podeszłyśmy po kolei do stołów Krukonów i Puchonów, czekając aż dziewczynki nas zauważą. Po jakiś pięciu minutach nas zauważyły. Więc tak ogółem zajęło to nam ok. 12 minut. Widziałyśmy jak Matina odeszła z Draco, ale my ich miałyśmy póki co gdzie. Ale nie na długo. Na zaledwie 5 minut. Zeszłyśmy do lochów na zajęcia ze ślizgonami. Tak w sumie to nie tyle co dodatkowe a tyle co jakieś zajęcie dla VIP-ów ;-) ;-) . Zaczęła Rea.
-Cześć Matina bo my mamy do ciebie sprawę.
-Jaką? Nie mam za wiele czasu. A na was tym bardziej.- powiedziała tą swoją parszywą mordą.
-Tą że się całkowicie zmieniłaś, już ciebie nie poznajemy. Od teraz nie jesteśmy już najlepszymi przyjaciółkami na śmierć i życie! Wymaż sobie z pamięci to co mowiłyśmy w pociągu! Nienawidzę ciebie tak samo jak tego idioty!- wybuchłam wskazując na Draco. Tą całą wymianę zdań przerwał nam Snape który właśnie zszedł do lochów. Weszłam cała rozwścieczona do zimnej sali i usiadłam obok Jane. Wypakowywałam pokolei książki Cora mocniej stukacjąc nimi stukając robiąc przy tym coraz większy hałas. Usiadłam i czekałam na koniec lekcji. Pierwszy raz nie mogłam się doczekać końca lekcji. A dlaczego? A dlatego, że nie mogłam znieść wzroku tyłu slizgonów na sobie. Gdy Snape kazał nam się spakować ja robiłam to jak najszybciej umiałam i wyszłam razem z dzwonkiem nie czekając na nikogo. Wyszłam i poszłam do dormitorium n

Historia przyjaźni Harry'ego Pottera i Draco MalfoyaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz