Dominacja (NSFW)

4K 186 552
                                    

***

Po wspólnej, miłej, okraszonej milionem uśmiechów kolacji praktycznie zawsze przychodził czas na upragniony relaks na kanapie. Rozprężeni narzeczeni siadali wtedy jeden za drugim, Viktor najczęściej za plecami Yuuriego (choć zamiana kolejności była witana z ogromnym entuzjazmem) i zaczynali wtedy swobodne pogaduchy, na które zwykle nie było odpowiedniej chwili w ciągu dnia. Czasami dotyczyły one zajęć na lodowisku, czasami przygód Makkachina, czasami jakiejś argentyńskiej hodowli tańczących kapibar albo alpaki przebranej za Elvisa, bo przecież Internet mieścił wszystko i jeszcze trochę, a czasami...

A czasami temat schodził na nieco intymniejsze tory. Takie, które zaczynały się od "jak mi tu z tobą dobrze" i buziakiem w kark, a kończyły się na uniesionych koszulkach i palcach obejmujących coś więcej niż tylko pas ukochanej osoby. Katsuki czuł już w powietrzu, że dzisiejsze drobne czułostki, które jeszcze chwilę temu kończyły się na Viktorze muskającym nosem jego małżowinę, zaraz wkroczą na wyższy poziom. I nie pomylił się.

- Yuuri... - Japończyk znał tę melodię. Długie, niskie "U" zakończone gardłowym pomrukiem i pocałunkiem w ucho. Nie do przegapienia ani pomylenia. - Jeśli mogę coś zaproponować...

- Niech zgadnę. Ty, ja i łóżko? - Yuuri beztrosko poklepał kolano narzeczonego, które akurat robiło za podłokietnik. W ogóle Katsukiemu przemknęło przez myśl, że fotel z Viktora był w sumie najmilszym, spersonalizowanym meblem na świecie. - Pewnie ciężko w to uwierzyć, ale tę atrakcję mamy zapewnioną co noc. Wysil się trochę.

- W sumie jeśli bardzo chcesz, to możemy zostać na kanapie - sapnął Viktor, kładąc brodę na ramieniu obejmowanego mężczyzny. - Myślałem o czymś innym. O czymś bardziej... konkretnym.

Yuuri uniósł brwi. Viktor rzadko miał sprecyzowane zachcianki. Zwykle odpowiadało mu to, że Yuuri po prostu chciał. I że chciał z nim, rzecz jasna. Na górze, na dole, w pionie, poziomie, przymiarki do ukosa też były... Słowem - czegokolwiek Japończyk by nie zasugerował, było dla Rosjanina rozkazem. Oczywiście Viktor regularnie sam coś inicjował, szczególnie kiedy po Czterech Kontynentach zaczęli nieco bardziej urozmaicać swoje pożycie przed-małżeńskie, ale zawsze w międzyczasie pozwalał Yuuriemu zdecydować, czy mu to odpowiada i czy chce kontynuować. Inna sprawa, że praktycznie zawsze chciał...

A teraz ten sam Viktor miał ochotę na coś specjalnego i jeszcze mówił mu o tym wprost. Już samo to było piekielnie intrygujące.

- Zamieniam się w słuch. Co ci krąży po głowie? - rzucił ciekawsko Yuuri.

- Wiesz, to ostatnio... Kiedy chciałeś mnie ukarać... - Viktor zniżył szept do naprawdę kuszących rejestrów. Jego ciepły, lekki oddech miło łaskotał skórę nad granicą koszulki, a obecność jego ramion wokół pasa miała w sobie coś z zachłanności. - Podobało mi się. Bardzo.

Och. Ojej. Tego Yuuri z pewnością się nie spodziewał. Japończyk odwrócił głowę w stronę oparcia kanapy, byle jak najdalej od spojrzenia Viktora, i zarumienił się tak mocno, że nie był nawet pewien, czy i tak nie zdradzały go koniuszki uszu. To nie tak, że tamta sprawa, ten... pokaz... Wtedy było wtedy. Yuuri nie myślał specjalnie, co robi, zbyt zły, rozczarowany i spragniony uwagi, żeby wpaść na jakiś sensowniejszy pomysł. Po prostu tak bardzo nakręcił się na sugestię, że taka kara będzie najbardziej bolesna i przyjemna zarazem, że w efekcie nie umiał skończyć. A potem skończył. Dwa razy. W tym raz w perfekcyjnych ustach Viktora.

Aaach, niech to szlag. Praktycznie czuł na karku palące spojrzenie Viktora, a jego krocze zaczęło jakoś mocniej napierać na biodra Yuuriego, jakby ta sama niewybredna wizja zaczęła zaprzątać uwagę obu mężczyzn. Rzucona swobodnie propozycja przestawała nią być. Zaczynała być bardzo poważną opcją do rozważenia.

Pozdrowienia z Petersburga!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz