***
Szum deszczu, szmer pocałunków, szelest przesuwanej kołdry. Nic nieznaczące dźwięki, które wspólnie stanowiły słodki akompaniament tej nocy. Razem z kroplami spadły kolejne ubrania, wraz z odgłosami ulewy rozlegała się złożona melodia jęków i błagań. Deszcz padał i padał, i padał, nad ciemnym Hasetsu i nie mniej ciemną Yu-topią, lecz choć zdawać by się mogło, że chłodna, mokra noc ukołysała już wszystkich do snu, to jednak jeden pokój zamiast w mroku czy też w wodzie tonął w przygaszonym świetle pojedynczej lampki. Tak jak dwaj mężczyźni tonęli w swoich objęciach... Nie mogli się powstrzymać, ani dzisiaj, ani wczoraj, ani nigdy. A już szczególnie nie mógł powstrzymać się on.
Yuuri przyszpilał Viktora do wąskiego łóżka i górując nad nim, doprowadzał narzeczonego do orgazmu. Pierwszego i z pewnością nie ostatniego, jak można było wyczytać ze zdeterminowanego spojrzenia chwilowo przymkniętych, bursztynowych oczu. Klęcząc nad nagimi udami Viktora, Yuuri wspierał się jedną ręką o zagłówek, a drugą dłoń przesuwał wzdłuż penisa partnera, kciukiem masując główkę. Viktor natomiast kurczowo zaciskał palce na biodrach kochanka, wydając z siebie jedynie pojedyncze pomruki, gdy Yuuri jakimś cudem odrywał się od jego ust, by zaczerpnąć powietrza i wpić się w niego na nowo.
Całował tak długo, tak gorąco i tak bez pamięci, że w końcu Viktor sam uciekł, nie mogąc powstrzymać się od jęku satysfakcji, gdy zbliżył się do upragnionej granicy. Pieszcząca go dłoń nagle oblepiła się nasieniem, mokra, śliska i niezmordowanie poruszająca się w górę i w dół. Yuuri nie był w stanie oderwać oczu od twarzy dochodzącego Viktora. Ściągnięte brwi sprawiały wrażenie, jakby mężczyzna cierpiał, ale to musiała być tęsknota za ciasnych wnętrzem ukochanego, bo chwilę później błyszczące od śliny usta otworzyły się i Rosjanin zawołał go chrapliwie.
Jeszcze. Yuuri. Mój Yuuri. Tutaj. Mocniej. Tak dobrze. Jeszcze...
Katsuki niczym w gorączce dotykał wiotczejącą męskość narzeczonego, rozcierając białą wydzielinę na skórze. Na swojej, na jego, wzdłuż palców, po dłoni, na członku i w kroczu, na udach, podbrzuszu, torsie... Nie miał czasu się zastanawiać, nie mógł, nie chciał... Nawet nie starał się szukać chusteczek, myśląc w przebłysku świadomości, że i tak będą musieli się umyć. A skoro tak, mogli nabałaganić ile dusza zapragnie i ile zniesie kołdra. Miał zapasową. Jakąś. Chyba. Ewentualnie pójdą do pokoju Viktora. Do jadalni. Na futon. Na podłogę.
Gdziekolwiek, byle razem.
- Och... Yuuri... - westchnął Viktor i odchylił głowę do tyłu, by zaczerpnąć tchu, jednak prawie natychmiast do jego szyi dobrał się Katsuki. Zaczął składać na niej niekończące się pocałunki, przez które na bladej skórze zakwitały kolejne, zaróżowione ślady. Jak kwiaty na dziewiczej, jakby pokrytej śniegiem łące. - Poczekaj... W walizce... Powinny mi jeszcze jakieś zostać...
- Schowałem. Pod poduszką, Na wszelki... mm... wypadek - szepnął Yuuri, nie przestając jednocześnie stymulować penisa i pokrywać zagłębienia pod uchem Viktora całusami. - Weź je.
"A zaraz potem weź mnie" miał ochotę powiedzieć, ale nie był tak szalony. Raczej. A może właściwie... jeszcze. Na szczęście Viktor zrozumiał to bez dalszych tłumaczeń, bo jego prawa ręka z biodra Yuuriego zsunęła się na materac. Viktor po omacku wyciągnął wepchnięty w zagłówek zwitek prezerwatyw i kiedy Yuuri zajął się ssaniem gorącego płatka ucha, Rosjanin drżącymi z powodu ponownie rosnącego podniecenia palcami próbował rozerwać folię, by wydobyć jedną z gumek. Nie dziwił się temu roztrzęsieniu, szczególnie że niektóre zmysły mogły być zajęte czymś innym niż skupianiem się na śliskim, nieposłusznym opakowaniu. Katsuki sam z ledwością powstrzymywał się, żeby nie chrzanić tego wszystkiego, tej całej przyzwoitości i racjonalności i po prostu nie dosiąść Viktora tak jak tu byli, na wpół mokrzy, na wpół rozpaleni i spragnieni siebie nawzajem.
CZYTASZ
Pozdrowienia z Petersburga!
FanfikceNowy zbiór lekko powiązanych ze sobą one-shotów o wspólnym życiu Viktora i Yuuriego (oraz Makkachina!) w Petersburgu. Niedozwolone ilości cukru i fluffu, nieco wieczorowej pikanterii i oczywiście mnóstwo miłości. Wybuchające jajka, prysznicowe eksce...