Opowieść i zaklinacz

904 61 6
                                    

Kiedy tego ranka otworzyłam oczy, zalała mnie fala radości. Dzisiaj jadę z ojcem poza rezerwat. I to zupełnie nie służbowo! Spędzimy razem caaaały dzień. Szybko zeskoczyłam z łóżka i wciągnęłam na siebie przygoyowane wczoraj ubrania: milutki, granatowy golfik i niebieskie, lekko przetarte jeansy.
Na szyji zawiesiłam naszyjnik od Sfinksa: srebrną gwiazdę, logo stowarzyszenia, na łańczuszku.
Następnie uczesałam włosy w niski, nieco rozwalony kok i wyszłam z pokoju.
Po korytarzu krążył Sfinks. Jak zawsze, kiedy go widzę, zaczęłam się zastanawiać jakim cudem jestem jego córką? On- czarnoskóry, potężny, brązowooki i ja- drobniutka, blada blądynka o niebieskich oczach. Kiedyś powiedział mi, że mama też miała ciemne włosy. Ciekawe, po kim odziedziczyłam wygląd.
-Witaj, córeczko-powiedział bezbarwnym tonem, a mój uśmiech trochę przygasł.
-Co się stało?
-Nastąpiła drobna zmiana planów-powiedział wzdychając i ciągnął dalej.-Długo odwlekałem tą chwilę-zamilkł na chwilę, jakby się zastanawiał, czy kontynuować.-Czas, abyś się dowiedziała o co naprawdę chodzi.

Zaprowadził mnie do swojego gabinetu. Usiadłam na jednrj z poduszek, a ojciec zasiadł przy biurku.
-Co wiesz o Stowarzyszeniu Gwiazdy Wieczornej?-spytał. Zmarszczyłam brwi. Prawdę mówiąc, nie zgłębiałam tego tematu, choć teraz wydało mi się to dziwne.
-No więc... chodzi o to, żeby otworzyć bramy wszystkich więzień. I żeby magiczne stworzenia nie musiały być zamknięte w rezerwatach.-spojrzałam na Sfinksa.
-Tak.-wstał i zetknął ze sobą koniuszki palców.-Świat bez granic i krat. Ale mówiąc to-spojrzał na mnie-mam na myśli również Zzyzx.
Wybałuszyłam oczy.
-Więzienie demonów? Chcesz otworzyć więzienie demonów?!-zaśmiał się i usiadł na podłodze koło mnie.
-No cóż. Nad demonami można zapanować i w ten sposób zlikwidować zagrożenie grożące temu światu. Bo przecież każde więzienie zostanie kiedyś otwarte, ale nie musi to oznaczać końca świata.
-Ale...
-Zaufaj mi-jego ton był tak ciepły i łagodny, że wszelkie wątpliwości ze mnie wyparowały.
Kiwnęłam głową.
-No dobrze. Ale dlaczego mi o tym mówisz?-spytałam marszcząc brwi.
Sfinks westchnął.
-Mam dla ciebie misję.-zapadła głucha cisza. Serce zaczęło mi łomotać w piersi.
-Misję? Poza Żywym Mirażem?-poderwałam się z ziemi z bananem na ustach.
-Właśnie obawiałem się, że tak to przyjmiesz. To będzie niebezpieczne.
-Ale... ja nauczyłam się tylu rzeczy... poradzę sobie!-ojciec także wstał.
-Słyszałaś o Rycerzach Świtu?-spytał. Kiwnęłam głową.
-Słyszałam, że są wrogami Stowarzyszenia i obrońcami rezerwatów.-skinął głową.-Tak się składa-powiedział-że po wielu latach starań udało mi się zdobyć zaufanie wielu ludzi po "przeciwnej stronie". Aktualnie jestem kapitanem Rycerzy Świtu.
-Ooo... to... świetnie-byłam pod wrażeniem.-ale co to ma do rzeczy?
-Niedługo odbędzie się walne zebranie Rycerzy. Pojedziesz na nie i odtąd będziesz je infiltrować. Będą się z tym oczywiście wiązały wyjazdy do różnych rezerwatów. Musimy odnaleźć artefakty.-zamilkł na chwilę-Ale to nie wszystko. Muszę cię zabezpieczyć.
Wiesz, że przez kontakt z magicznymi stworzniami śmiertelnik może awansować do rangi zaklinacza cieni, owróżkowionego lub wróżkokrewnego albo smoczego brata.-kiwnęłam głową.
-Masz umówione spotkanie z Nagi Luną.

************************
Tam tam tam! Jesteście ciekawi co będzie dalej?
Piszcie w komentarzach. A może macie pomysły na dalszy rozwój wydarzeń?

PS. Zostaw gwiazdkę🙏⭐


Córka SfinksaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz