Do wyjazdu nie odzywałam się do Gavina. Planowałam spędzić większość czasu sama, czytając książkę. Starałam się skupić na lekturze. Nie myśleć o problemach, którym już niedługo będę musiała stawić czoła. Miałam wrażenie, jakbym w ciągu tego tygodnia, który upłynął od rozłąki z ojcem postarzała się o kilka lat. To wszystko mnie przerastało. Chciałam spytać Gavina co dokładnie się wydarzyło, ale jednocześnie nie chciałam tego wiedzieć. Oczywiste było, że tylko on znał prawdę. I na pewno nie zamierzał mi powiedzieć nic więcej. Zrozumiał, że powiedział za dużo. Widział strach w moich oczach i pewnie obawiał się, czy w przypływie emocji nie zrobię czegoś głupiego. Na przykład powiem Kendrze i Warrenowi dla kogo tak naprawdę pracujemy.
Czułam, że powinnam to zrobić. Ale jednocześnie wiedziałam, że nigdy się na to nie zdobędę. Nie z przywiązania do Gavina. Teraz czułam na jego widok tylko strach i obrzydzenie. Prawda była taka, że naprawdę zależało mi na rozmowach z Kendrą. Przyjemnie było widzieć przyjazny uśmiech Warrena. I nie zniosłabym zawodu w ich oczach, kiedy wreszcie zrozumieją, że od początku ich okłamywałam.Kiedyś będziesz musiała to zrobić.- szeptał natrętny głos w mojej głowie.- Obiecałaś ojcu. Obiecałaś, że go nie zawiedziesz.
Tak. Kiedyś. Ale nie teraz.
Do pokoju weszła Kendra. Posłałam w jej stronę wymuszony uśmiech. Odpowiedziała mi tym samym.
- Nie pakujesz się?- spytała.- Moje walizki już są w samochodzie.
Zamknęłam książkę i chwyciłam torbę podróżną.
Spojrzałam na Kendrę. Chciałam powiedzieć, że możemy ruszać, ale głos uwiązł mi w gardle. Oczy wypełniły się łzami. Co ja wyprawiałam. Tylko tego mi brakuje. Żeby Kendra znów stała się podejrzliwa.
Z zaskoczeniem poczułam jak ciepłe ramiona delikatnie mnie obejmują. Rozkleiłam się na dobre. Odwzajemniam uścisk czując się jednocześnie wdzięczna i przygnieciona poczuciem winy.
- P-przepraszam.- wysyłałam łapczywie łapiąc powietrze. Było mi już wszystko jedno. Nie mogłam dłużej udawać.- Tak b-bardzo cię przepraszam...
- Nie musisz przepraszać.- szepnęła Kendra.- Wiem, że jest ci ciężko po starcie rodziców. Nie potrafię sobie wyobrazić jak się czujesz, ale rozumiem cię. Rok temu byłam pewna, że mój brat nie żyje. To było okropne.- słuchałam zdumiona jak Kendra próbuje mnie pocieszyć, odsłania przede mną swoje lęki.- Wiem, że potrzebujesz czasu, ale chcę, żebyś wiedziała... Chcę, żebyś nie wątpiła w to, że zawsze możesz na mnie liczyć.
Miałam nadzieję, że Kendra nie zauważyła, jak tętno przyspieszyło mi że strachu, a ręce zrobiły się wilgotne od potu. Nie mogłam jej powiedzieć. Nie teraz. Pierwszy raz w życiu miała przyjaciółkę.
Nigdy więcej. Nigdy więcej nie zamierzam być podwójnym agentem.*
Kiedy wyruszyliśmy, było już po południu. Ja, Gavin, Warren, Kendra i Dougan zapakowaliśmy się do samochodu. Było gorąco. Wszystkie miejsca były zajęte. Ku mojemu przerażeniu miejsce obok mnie zajął Gavin. Mimo, że przesunęłam się najbliżej okna jak się dało, chłopak niby przypadkiem ciągle kładł rękę na moje kolano. Jeszcze kilka dni temu pewnie by mi się to podobało. Co za ironia.
Na szczęście Gavin i Dougan mieli jechać z nami tylko do lotniska. Kiedy zatrzymaliśmy się nieopodal, na trochę zarośniętym parkingu, Gavin złapał mnie za rękę i zanim zdążyłam zaprotestować wyciągnął mnie z samochodu. Oddalił się kilka kroków. Na tyle, żeby pozostać na widoku, ale też żeby znaleźć się poza zasięgiem słuchu Rycerzy Świtu. Jęknęłam, kiedy bezceremonialnie objął mnie ramieniem.
Jednocześnie poczułam jak wsuwa mi do kieszeni coś, co mogło być grubą kopertą.- Co to jest?- spytałam zaniepokojona.
- Dalsze instrukcje.- powiedział swobodnym tonem.- Nie zapominaj, że masz w Baśnioborze do wykonania misję.
Żołądek skręcił mi się z nerwów. W Zaginionej Górze w zasadzie się przyglądałam. Teraz będę musiała działać sama.
Gavin chyba wyczuł moje wahanie, bo powiedział:
- Twój ojciec na ciebie liczy.
Ta uwaga bynajmniej nie pomogła mi się uspokoić. Każda myśl o ojcu sprawiała, że zastanawiałam się czy przez całe moje dotychczasowe życie nie byłam faszerowana kłamstwami.
- Coś jeszcze?- spytałam.
Gavin szybko kiwnął głową.
- Byliśmy pewni, że artefakt znajdziemy w Zaginionej Górze. Ale, jak wiesz, skarbiec okazał się pusty. Ktoś go stamtąd zabrał. Jestem prawie pewien, że Kendra i Warren coś wiedzą. Dowiedz się, gdzie jest artefakt, a potem uciekaj z Baśnioboru. Nie będziesz działać sama. Szczegóły znajdziesz w kopercie.
Przełknęłam ślinę. Za dużo rzeczy do przyswojenia. Za dużo wątpliwości.
Odwróciłam się, żeby odejść, ale Poczułam rękę Gavina na swoim ramieniu.
- Czekaj.
Uśmiechnął się, a ja prawie zapomniałam o tym jaki jest naprawdę. Teraz w jego oczach widziałam tylko czułość i troskę. I ten uśmiech. Był rozbrajający. Sięgnął do kieszeni i wyjął z niej coś małego.
- Zamknij oczy.
Z wahaniem przymknęłam powieki, a wtedy poczułam jak coś zimnego, chyba ręką Gavina muska moją szyję.
- Już.
Otworzyłam oczy i dotknęłam palcami dekoltu. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Gavin podarował mi srebrny łańcuszek, z małą zawieszką z zielonym kamieniem. W takim odcieniu jak jego oczy.
- Dziękuję.- szepnęłam.
Może myliłam się co do niego? Może nie był taki zły?
- Powodzenia.- powiedział, a potem odwrócił się i odszedł w stronę lotniska.
CZYTASZ
Córka Sfinksa
Fanfiction19.04.2020 #1 w baśniobór 10.01.2020 #1 - || - Rezerwaty na całym świecie powoli upadają. Wśród Rycerzy Świtu panuje chaos. Wszystko to za sprawą Stowarzyszenia Gwiazdy Wieczornej. Garstka Rycerzy próbuje uratować rezerwaty i odnaleźć artefa...