18

456 34 6
                                    

Zamknęłam oczy i wydałam z siebie jeszcze jeden, rozpaczliwy krzyk. Mokry kamień wyślizgnął mi się spod palców. Poczułam na twarz pęd powietrza towarzyszący spadaniu z zawrotną prędkością. Wiedziałam, że zaraz uderzę w jakaś skałę wystającą ze ściany klifu. Spróbowałam otworzyć oczy, ale nie zobaczyłam nic oprócz zamazanych smug. Wszystko zalewało się w jeden, przerażający obraz.
Uderzenie wycisnęło powierzę z moich płuc. Spróbowałam odetchnąć, ale usta miałam pełne jakiejś cieczy. Może krwi? Spróbowałam się poruszyć, ale straciłam kontrolę nad swoim ciałem. Nie czułam bólu. Tylko tępe pulsowanie i wszechogarniającą niemoc.
Spadłam na sam dół? Jakim cudem jeszcze żyłam. A może już umarłam?
Wydawało mi się, że ziemia na której leżałam się porusza. To pewnie złudzenie. Czułam jednak miarowe chybotanie w prawo i lewo. Zimny wiatr smagał mi twarz, a deszcz zacinał. Nagle poczułam mocne szarpnięcie, a potem ruch ustał. Odważyłam się uchylić powieki. Natychmiast mroczki zatańczyły mi przed oczami. Zrobiło mi się niedobrze.
Usłyszałam ciche kroki. Jakaś postać szła w moim kierunku.
Chyba powinnam wstać. Może to był wróg? Teraz było mi jednak wszystko jedno.
Kiedy jednak postać się zbliżyła, wytrzeszczyłam oczy ze zdumienia.

- Gavin? Co ty tu robisz- wychrypiałam.

Chłopak stanął nade mną z surową miną.

- O to samo mógłbym zapytać ciebie.- wycedził przez zaciśnięte zęby- Co ci strzeliło do głowy?

- Chciałyśmy ci pomóc- teraz zdałam sobie sprawę jak żałośnie to zabrzmiało.- Przepraszam. Jak zwykle wszystko zepsułam.

- Chciałyście?!- krzyknął Gavin.- Kto tu jeszcze jest?

Spuściłam wzrok.

- Tylko ja i Kendra.

Gavin potarł skroń wzdychając ciężko.
Następnie wyciągnął rękę w moją stronę. Niepewnie ją ujęłam, a on pomógł mi dźwignąć się z ziemi i podtrzymał, gdy prawie upadłam, bo nogi wciąż miałam jak z galarety.

- Weź się w garść.- mruknął i pociągnął mnie za sobą.

- Czekaj! Gdzie idziemy!- krzyczałam za nim potykając się o własne nogi.

Jednak Gavin mnie nie słuchał. Szedł przed siebie uważnie obrzucając wzrokiem wysokie ściany klifu.

- Właściwie, to jak tu zszedłeś?- spytałam podejrzliwie.- To ty mnie uratowałeś? Przecież spadłam z samej góry. Nie powinnam była przeżyć tego upadku.

- Nie gadaj tyle.- warknął nadal idąc przed siebie w nadziei, że znajdzie wyjście z wąwozu. Niestety, jak się okazało, kończył się ścianą.

- I co teraz?- spytałam z niepokojem rozglądając się uważnie.- Gavin?- chłopak nagle poruszył się szybko i w mgnieniu oka znalazł się za moimi plecami. Chciałam się obrócić, ale oplótł mi ramieniem klatkę piersiową nie pozwalając mi się ruszyć.

- Co robisz, idioto?!- krzyknęłam szamocząc się wściekle.

Poczułam, że drugą ręką przytyka mi do twarzy kawałek materiału. Wyciągnęłam do płuc ostry zapach, od którego zakręciło mi się w głowie.

- Później mi podziękujesz.- mruknął.- odsunęłam się w jego ramiona, a on delikatnie położył mnie na ziemii.

- Każdy ma swoje tajemnice- usłyszałam jeszcze jego głos zanim straciłam przytomność.

Obudził mnie drażniący zapach. Gwałtownie wyciągnęłam powietrze i usiadłam. Byłam cała mokra, głowa pękała mi z bólu, a nade mną pochylali się Gavin, Kendra i Warren.

- Co jest?- wychrypiałam. Myśli mi się mąciły. Rozejrzałam się.

Znajdowaliśmy się na płaskim szczycie góry. Była noc. Wkoło hulał wiatr. Nieopodal stali Dougan i jakiś mężczyzna z niewesołym i minami.

Nagle mój wzrok spotkał się z wzrokiem Gavina, a wtedy poczułam przypływ złości.

- Ty!- wykrzyknęłam celując w niego oskarżycielsko palcem.- Jak mogłeś?!

Gavin rzucił mi szybkie ostrzegawcze spojrzenie.

- D-dobrze się czujesz?- zapytał z troską.- Wszyscy się martwiliśmy.

Ta, jasne. Martwili się. A szczególnie on. Zdrajca. Jak mógł mi to zrobić! Ogłuszył mnie, a potem w jakiś magiczny sposób przetransportował na szczyt Malowanej Góry. Było jasne, że coś ukrywał. Nie chciał, żebym się dowiedziała o czymś ważnym.

- Nic mi nie jest.- powiedziałam nadal patrząc na chłopaka z wyrzutem.- Tylko strasznie boli mnie głowa.

Wzdrygnęłam się, kiedy Kendra nachyliła się nade mną i przyłożyła mi dłoń do czoła.

- Nie masz gorączki.- stwierdziła. W jej głosie usłyszałam autentyczną troskę. Może musisz się napić?
Warren podał jej plecak, a ona wyciągnęła z niego butelkę i podała mi.
Pociągnęłam z niej kilka łyków i od razu poczułam się lepiej.

- Dzięki.- powiedziałam szczerze i uśmiechnęłam się.

- Nie chcę wam przerywać, ale musimy ruszać.- usłyszeliśmy głos Dougana.- Skarbiec czeka.

Córka SfinksaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz