Byłam tu już tydzień.
Okrągły tydzień minął od Początku.
Nie powiem, żeby moje nowe życie było lepsze od poprzedniego.
Tam miałam przyjaciół, Adriena i rodzinę.
Tu mam treningi, mistrza i maskę.
Pappilon odebrał mi wszystko, więc ja zrobię wszystko by go pokonać.
Rzucałam właśnie nożami w sali treningowej i tak mnie jakoś naszło na retrospekcje.
***
Weszłam za mistrzem do kuchni. Wyjął z lodówki dwa talerze i postawił je na stole. Marnie. Parę kroków starego chleba i źle ugotowany kurczak. Mimo to usiadłam i zaczęłam jeść.
- Gotowa na pierwszy trening? - spytał mistrz po skończonym posiłku.
- Nie - odparłam szczerze - Jestem ostatnią ofermą.
- Przeżyłaś do teraz - odparł rzeczowo - to o czymś świadczy.
Cisza
- Obowiązuje tu parę zasad - odezwał się znowu po chwili - jednak najważniejsza i jedyna, którą musisz znać to: zawsze noś maskę.
Nie zdążyłam się zapytać o jaką maskę chodzi, bo wstał i pokazał mi gestem ręki bym poszła za nim.
Otworzył malutkie drzwi, których wcześniej nie zauważyłam i wszedł do środka, a ja tuż za nim.
Na stole leżało sześć masek. Przynajmniej tak mi się wydawało bo ja widziałam tylko jedną. Czerwoną w czarne kropki.
- Od dzisiaj jedna z nich jest twoja. Wybierz i przyłóż ją po prostu do twarzy.
Wręcz rzuciłam się na biedronkową maskę i założyłam ją. Niby czułam się tak samo, a jednak... inaczej.
- Od dzisiaj jesteś Ladybug. Trzymaj się tego imienia. Teraz tylko ja wiem kim jesteś.
***
Kolejny nóż przeciął że świtem powietrze. Trafiłam w tarczę, ale jednak nie w sam środek.
***
Weszliśmy na salę treningową. Była wspaniała. Każdy box należał do innej dyscypliny.
Mistrz wskazał mi jeden z nich, a ja posłusznie do niego weszłam.
Od razu po zamknięciu drzwi w moją stronę poleciała strzała. Błyskawicznie kucnęłam. Strzała przeleciała mi nad głową.
Poleciała kolejna, prosto we mnie. Rzuciłam się w lewo.
Nowe ubrania, które miałam na sobie świetnie się nadawały do takich wyczynów. Czerwone spodnie i czarna bluza z szerokim kapturem, mój nowy uniform.
***
Wtedy brzmiało to zabawnie lecz dopiero potem zrozumiałam wagę tych ciuchów.
I maski.
To ona dawała mi odwagę, grację i refleks których wcześniej nie posiadałam.
Tym razem rzuciłam dwa noże naraz. Jeden z lewej, drugi z prawej ręki. Obydwa trafiły idealnie w mój cel.
***
Owijałam poobcierane dłonie bandażami. Po trzecim dniu treningów na workach bokserskich skóra cała się zdarła.
YOU ARE READING
Wojna to wojna || miraculous✔
FanfictionWystarczył jeden dzień, by Marinette ze zwykłej, trochę zbyt nieśmiałej dziewczyny, stała się rebeliantką. Ukrywając twarz za maską, podając się za Ladybug - dziewczynę bez oporów i strachu - i współpracując z tak samo irytującym jak tajemniczym Cha...