Charlotte przycisnęła dłoń do ust, za to James patrzył na dziewczynę że spokojnym zaciekawieniem.
- No, no - odezwał się w końcu - nie spodziewaliśmy się, że najsłynniejsza rebeliantka w kraju pochodzi od ciebie, Fu - miał spokojny, przyjemny, gardłowy głos.
Dziewczyna spuściła skromnie wzrok.
Charlotte opuściła dłoń i doskoczyła do ciemnowłosej. Złapała ją za ramiona, rzucając niespokojne spojrzenie na pistolet, zatknięty za srebrny pasek.
- Nie zaatakujesz nas, prawda? Nie możesz, mamy dzieci, nie powiemy nic Pappi... - w tym momencie pan Branwell delikatnie odciągnął żonę.
- Przepraszam was. Lottie jest bardzo strachliwa.
- Nie jestem strachliwa Jamesie Williamie Branwell - odparła niezadowolona kobieta - po prostu wiem z doświadczenia, że jeśli człowiek chce może zostać potworem - wbiła spojrzenie w Marinette.
- Marinette nie jest potworem Charlotte - odparł Mistrz Fu - walczy za siebie i za nas wszystkich, przeciwko Pappilonowi. Widziała się nawet z Evelyn.
Na to imię oczy czarnowłosej pojaśniały.
- Evelyn żyje!? O boże, muszę się z nią spotkać. Myślałam, że już ducha wyzionęła!
Marinett skuliła się w sobie. Widząc jej reakcję, Charlotte zrobiła zrezygnowaną minę, jej czarne oczy zaszły łzami.
- Przykro mi, Charlotte - wymamrotał Mistrz Fu - Evelyn nie żyje. A to są jej dzieci.
Kobieta dopiero teraz dostrzegła dwójkę dzieciaków. Ich brązowe włosy były brudne porozrzucane na wszystkie strony, a zielone oczy błyszczały identycznie jak u ich matki.
Charlotte opadła na najbliższy fotel i ukryła twarz w dłoniach. Tylko James zachował jeszcze jasność umysłu.
- Oczywiście Fu. Zajmiemy się nimi. - srebrnowłosy mężczyzna nie musiał usłyszeć pytania. po prostu je znał.
- Dziękuję. - Fu odetchnął z ulgą - chodź Ladybug, jeszcze odwiedzisz Branwellów. To nasi niezachwiani sojusznicy i podejrzewam, że będziecie się teraz często widywać.
- Do widzenia, panie Branwell. Dziękuję - zwróciła się do Jamesa ciemnowłosa. Następnie podeszła do fotela w którym siedziała Charlotte - do widzenia pani Branwell.
Kobieta odjęła ręce od twarzy. Na jej policzkach wykwitły różowe plamy, oczy były czerwone od szlochu. Wyciągnęła rękę tak szybko, że Marinette nawet nie zdążyła zareagować. Po chwili poczuła jak Charlotte próbuje rozorać jej paznokciami twarz.
- To przez nią! - krzyczała czarnowłosa - to ona zabiła Evelyn! To wszystko przez nią! Pappilon ma rację! Trzeba ją zamknąć i pilnować! Tak samo jak tego przeklętego Chat Noira!
Wszyscy patrzyli na nią zszokowani. W końcu James ocknął się i ponownie odciągnął żonę od dziewczyny. Przytrzymał ją mocno za ramiona. Kobieta dalej próbowała miotać się i wyrywać, ale to nic nie dało. Jej mąż trzymał ja mocno.
Po policzku Marinette strużkami spływała ciepła krew, lecz ona nie jej nie czuła. Stała zesztywniała z szoku, że ktoś mógłby mianować ją niebezpieczną. Umiała walczyć, umiała ciąć, umiała strzelać, ale tego wszystkiego nauczyła się by bronić ludzi przed tym co spotkało jej rodziców. Co mogło spotkać ją i każdego po kolei.
Przed niepotrzebną śmiercią.
Przed mrokami wojny.
Przed głodem i biedą.
Przed Pappilonem.
Nawet nie poczuła jak ktoś łapie ją za nadgarstek i wyciąga z mieszkania. Nie słyszała kojących słów Fu, ani nie czuła czasu, jakiego potrzebowali by dojść z powrotem do Miraculous. Nie zauważyła nawet, że przebiera nogami.
Z tego amoku obudziła się dopiero wtedy, gdy poczuła w policzku piekący ból. Rozejrzała się zdezorientowana.
Siedziała w niebieskiej kuchni, w agencji, a Mistrz Fu przykładał jej do twarzy namoczoną szmatkę, by zdezynfekować ranę.
- Dlaczego? - zapytała szeptem fiołkowooka wpatrują się tępo w ścianę nad głową staruszka - Dlaczego dostałam łatkę potwora?
- Dzieci Charlotte zginęły kiedyś z rąk sługów Pappilona, kiedy ten jeszcze się nie ujawnił .tak jak powiedziała Evelyn był tu już wcześniej tylko nikt go nie zauważał. Po tym wszystkim Branwellowie zaczęli być sojusznikami Miraculous, która też działała już wcześniej. Dzisiaj odezwała się stara rana. Nie przejmuj się tym Ladybug. Nie jesteś potworem tylko rebeliantką. A to już coś znaczy.
Uścisnął dłoń dziewczyny, a następnie wcisnął jej w rękę brązowy notes i wyszedł z kuchni.
Dziewczyna siedziała jeszcze chwilę odrętwiała, lecz potem spojrzała na notes w swojej dłoni. Był bardzo stary, ale zapisane było tylko kilka kartek.
Ostrożnie otworzyła go na pierwszej stronie i zaczęła czytać skąpe zapiski.------------------------
Chłopak nie zawracał sobie już głowy dalszym patrolem. Mimo że słońce jeszcze nie zaszło, a jedynie chyliło się do zachodu, postanowił jednak wrócić do agencji.
Cicho przeszedł przez korytarz, starając się nie wywabić Fu z jego gabinetu. Głodny jak wilk podążył do kuchni.
Lecz w tym momencie niebieskie drzwi się otworzyły i wyszedł zza nich Mistrz Fu.
- Staruszek - Adrien zaśmiał się kurtuazyjnie - myślałem, że siedzisz w swoim gabinecie.
- Jak widać, nie siedzę w swoim gabinecie. Ale skoro tak bardzo byś tego chciał to zapraszam tam razem ze mną.
Blondyn zaklął w myślach i rzucił tęskne spojrzenie w kierunku kuchni. Następnie odwrócił się i z cierpiętniczym westchnięciem ruszył za mężczyzną.
Fu usiadł za ciężkim biurkiem i powiedział.
- Twoi przyjaciele to Nino Lahiffe i Alya Cesaire, tak? Okulary, obydwaj mulaci, mieszkają teraz w małym mieszkaniu na starym ryneczku?
- Alya Lahiffe - poprawił go blondyn. Widząc pytające spojrzenie staruszka wzruszył ramionami - w zeszłym tygodniu wzięli ślub.
- W zeszłym tygo...
- Wiem, ja też się zdziwiłem - przerwał mu Adrien.
- Otóż - kontynuował mężczyzna - obserwowałem ich, a potem okazało się, że są to twoi przyjaciele. Chciałbym ich przyjąć do Miraculous. Oczywiście ty będziesz znał ich tożsamość, a co zrobimy z tym, że pokazałeś im się jako Adrien zastanowimy się potem. - skrzywił się na tą myśl - niezbyt mi się to podoba, ale w tym wypadku to konieczne. Ale oni nie mogą znać twojej jasne?
Blondyn pokonał głową. Czuł żal, że nie będzie mógł porozmawiać ze swoimi przyjaciółmi jako Adrien, jak dawniej dopóki nie pokonają Pappilona. A to może trwać jeszcze wiele miesięcy.
- W porządku. Jutro po nich że mną pójdziesz. Oczywiście jako Chat Noir. A teraz czekaj tu. Muszę Ci kogoś przedstawić.
Nie dodając nic więcej, wyszedł z pomieszczenia. Adrien podekscytowany wiercił się na krześle zastanawiając się kogo chce mu przedstawić Mistrz Fu.
Usłyszał skrzypienie drzwi i odwrócił się szybko w ich kierunku.
- Chat Noirze, poznaj Ladybug.
Hejka, ta książka ma już piętnaście rozdziałów i pomyślałam, że zrobimy coś takiego.
Jeśli macie jakieś pytania do bohaterów zadajcie je w komentarzu, a oni postarają się na nie odpowiedzieć w kolejnym😉
Mam nadzieję, że książka się podoba.
stingingrose
YOU ARE READING
Wojna to wojna || miraculous✔
FanfictionWystarczył jeden dzień, by Marinette ze zwykłej, trochę zbyt nieśmiałej dziewczyny, stała się rebeliantką. Ukrywając twarz za maską, podając się za Ladybug - dziewczynę bez oporów i strachu - i współpracując z tak samo irytującym jak tajemniczym Cha...