Rano Ladybug stała przed małą torebki pakując najpotrzebniejsze rzeczy. Ale co tu spakować, jak idzie się prosto w paszcze potwora?
Po dłuższym namyśle wpakowała zdjęcie ich czwórki, jedyny T-shirt na zmianę jaki posiadała i małe, potłuczone lusterko. Zaskoczona Marinette stwierdziła, że to w sumie wszystko co posiada.
Usiadła na łóżku rozglądając się po pokoju. Jutro już jej tu nie będzie.
Drzwi lekko się uchyliły. Potem zatrzymały się, jakby ktoś po drugiej stronie się zawahał, ale potem otworzyły się na całą szerokość.
Do pomieszczenia wszedł Chat Noir trzymając w ręce dwie, nowoczesne komórki i parę glanów.
- Cześć, Lady. Komórkę chowasz do podeszwy. Możesz się kontaktować tylko z drugim modelem, który będzie u mnie - posłał jej łobuzerski uśmiech. Dziewczyna jeknęła cierpiętniczo, ale na jej ustach gościł delikatny uśmieszek, jednak starała się by blondyn go nie zauważył.
- Jak ja z tobą wytrzymam tyle czasu?
- Jakoś będziesz musiała - chłopak położył buty na podłodze, a aparat podał dziewczynie, cały czas uśmiechając się jednym kącikiem ust - pośpiesz się, Ladybaby, ok?
- A co? Będzie tęsknił, Chatdioto? - zapytała żartobliwym tonem.
- Nie - chłopak wystawił jej język - po prostu nie będę miał się z kim kłócić.
- Wredny kocur - mruknęła granatowowłosa przebierając swoje dotychczasowe buty na glany z wysoką podeszwą. W prawym bucie znajdował się schowek, w którym telefon mieścił się idealnie. Gdy to zrobiła wstała i złapała torebeczkę.
- Do widzenia, Chat - uśmiechnęła się do chłopaka i skierowała się do drzwi.
- Do widzenia M'Lady - chłopak podszedł i delikatnie pocałował ją w policzek, po czym po prostu wyszedł z pomieszczenia. Zszokowana dziewczyna przyłożyła rękę do zarumienionego policzka.
Co to miało być?
Przez ostatnie kilka miesięcy byli dla siebie zgryźliwi, ale podświadomie się rozumieli. To prawda, ona zrobiła wczoraj pierwszy krok, to ona go pocałowała. Zrobiła to, bo jej serce się do niego rwało. Było to impulsywne działanie, w tamtym momencie nie myślała o jego uczuciach. Była gotowa na odrzucenie.
Ale on jej nie odrzucił. Wręcz przeciwnie przyszedł tu prosząc, by uważała. Czy istniał choć cień szansy, że może być szczęśliwa z chłopakiem, którego kiedyś znienawidziła?
Pokręciła głową starając wyrzucić z głowy natrętne myśli. Nie może się rozpraszać. Ma parę rzeczy do zrobienia. Jeszcze raz pożegnała się z wszystkimi i zamieniła kilka słów z mistrzem Fu. Przeszła się jeszcze raz po agencji wmawiając sobie, że chce zapamiętać miejsce, które stało się dla niej drugim domem.
Złapała torebkę i wyszła z agencji. Tuż za rogiem zdjęła maskę. Jako Marinette wspięła się na jeden z dachów po metalowej drabince. Przemieszczała się przez Paryż nisko pochylona, by nie dojrzały jej liczne patrole. Z cienia wyszła dopiero, przed Scared. Nałożyła na głowę głęboki kaptur, tak by nikt nie zauważył, że jest dziewczyną.
Wzięła głęboki oddech i dotknęła swojej torebki, w której skrytka była maska. Bez niej czuła się strasznie odsłonięta, jakby ktoś zdarł z niej żywą skórę. Jednak tym razem musi poradzić sobie sama. To będzie misja dla Marinette. Nie dla Ladybug.
Przekroczyła próg wieży. Na ścianie wisiała plastikowa strzałka z napisem rekrutacja. Dziewczyna owinęła się mocniej płaszczem, starając się skryć swoją drobną figurę. Na korytarzu, przed salą przesłuchań siedziało tylko dwóch chłopaków. Obydwaj mieli marsowe miny. Jeden z nich był niskim, krępym blondynem o niebieskich, wodnistych oczkach. A drugi...
YOU ARE READING
Wojna to wojna || miraculous✔
FanfictionWystarczył jeden dzień, by Marinette ze zwykłej, trochę zbyt nieśmiałej dziewczyny, stała się rebeliantką. Ukrywając twarz za maską, podając się za Ladybug - dziewczynę bez oporów i strachu - i współpracując z tak samo irytującym jak tajemniczym Cha...