Rozmowa, Ważne Odkrycie I Czas Stąd Spadać

1K 92 25
                                    

- Marinette, ciii. Już wszystko w porządku - Michael pogłaskał ją opiekuńczo po plecach. Dziewczyna już uniosła rękę, by go odtrącić, ale przypomniała sobie, że musi udawać. Musi oddawać, że siedzący obok narzeczony jej się podoba i że jest uległa niczym rozleniwiony piesek w upalny dzień - to już się skończyło.

Widząc, że łzy nie przestają ciec po policzkach granatowowłosej objął ją ramionami. Marinette mimowolnie wtuliła się w jego klatkę piersiową. Chłopak był miękki i ciepły i dawał złudne poczucie bezpieczeństwa. Nie mógł znać prawdziwego powodu jej rozchwiania emocjonalnego, ale mógł ją pocieszyć, mógł na chwilę zamknąć w ramionach i ochronić przed brutalnym, okrutnym światem.

Ich małżeństwo nie zostało uznane. Marinette nie zdążyła wypowiedzieć słowa klucza, a na jej szczęście Pappilon był tradycjonalistą, więc nie mógł pozwolić na ceremonię ślubną przerwaną w połowie. Nadal byli z Michaelem tylko narzeczeństwem i mimo, że sztucznym jak usta Kim Kardashian, to jednak nadal narzeczeństwem.

Michael schował twarz w jej włosach. Misterne upięcie już dawno stało się tylko wspomnieniem, ale granatowe kosmyki dalej pachniały miętowo-truskawkowym szamponem. Połączenie dość niezwykłe, ale z oszałamiającym efektem.

- Wiesz, Marinette... - zaczął niepewnie. Jego głos był stłumiony, ale dziewczyna i tak zesztywniała w oczekiwaniu na jego kolejne słowa - jeśli chcesz możemy uznać to małżeństwo. Kolejna ceremonia będzie tylko potwierdzeniem.

Słyszała w jego głosie nadzieję i niepewność. To zawsze było na swój sposób urocze, ta delikatna nieśmiałość i rozwaga, które tkwiły w każdym pojedynczym słowie chłopaka.

Jednak dla niej nie było to wystarczająco urocze. Wystarczająco urocze były soczyste, zielone oczy, przydługie blond włosy i podłużna blizna na policzku biegnąca od ucha aż do szczęki. Niestety wszystko to należało do osobnika, którego nie mogła teraz mieć przy sobie, mimo, że to jego obecności pragnęła teraz najbardziej.

- Ja.. Michael nie jestem na to gotowa. Mam tylko szesnaście lat.

Szatyn westchnął głęboko, po czym odsunął się od dziewczyny. Po nieudanym zamachu zaprowadził ją nie do pokoju Marinette Dupain-Cheng, tylko do sypialni państwa Grand licząc na to, że posiadaczka urzekających, fiołkowych oczu w końcu zrozumie zalety tego małżeństwa. Na razie się za bardzo nie popisał.

- Rozumiem, Marinette - jego rozmówczyni poruszyła się niespokojnie. Michael dosłownie przewiercał ją na wylot przenikliwym spojrzeniem brązowych oczu i nie było to ani trochę przyjemne. Zazwyczaj to ona była obserwatorem, a ktoś inny - obserwowanym - pójdę do siebie. Pappilon przełożył ślub na za dwa dni. Nie stresuj się i bądź gotowa.

Wstał z materaca i posyłając dziewczynie wymuszony uśmiech wyszedł z pomieszczenia. Nawet wtedy, kiedy stukot jego butów już dawno ucichł, Marinette dalej miała przed oczami to zawiedzione spojrzenie.

Dwa dni.

Ma dwa dni, by stąd uciec.

--------------------

Pierwszym odczuciem była obserwacja.

Ktoś go obserwował. Czuł to w kościach.

Gwałtownie otworzył powieki, ale zaraz z powrotem je przymknął. Wisząca nad nim lampa świeciło mu prosto w oczy oświetlając całą powierzchnię metalowego stołu, do którego był przykuty.

No właśnie, przykuty.

Zaczął się szarpać, jednak stalowe okowy były solidne, a taki zwykły chłopak jak on raczej nie mógł ich od tak sobie oderwać.

Wojna to wojna || miraculous✔Where stories live. Discover now